„Kroniki Belorskie”
czyli seria autorstwa Olgi Gromyko to cykl, który oczarowuje od pierwszych
stron. Z każdym kolejnym tomem poziom jaki reprezentuje pisarka ulega jednak
zmianie. Książka „Zawód: Wiedźma” była dobrą pozycją. Ciekawa, wciągająca, a
przede wszystkim zabawna i dobrze napisana. Drugi tom był wspaniały, pełen
akcji, intryg i dobrego humoru. Jednak tom trzeci to… coś genialnego. „Wiedźma
Naczelna” powala na kolana, wbija w fotel i na bardzo długo nie pozwala o sobie
zapomnieć!
W bogobojnym Zakonie
Białego Kruka źle się dzieje. W jego siedzibie postanowił bowiem zamieszkać
upiór, którego w żaden sposób nie można się pozbyć. Nie jest to gość mile
widziany, a jego wizyta przyczyniła się już do śmierci kilku zakonnych braci.
To zmusza duchownych do działania. Odstępują więc od spalania wiedź ma stosie,
a zamiast tego składają jednej z nich propozycję nie do odrzucenia. Od tej pory
zaczyna się niesamowita przygoda, która wszystkim zainteresowanym przysporzy
wiele zmartwień, niebezpieczeństw i niezapomnianych wrażeń!
W.Redna to czarownica
pełna energii, wigoru i pragnienia przygody połączonej z niebezpieczeństwami.
Taka była w poprzednich tomach i taka jest również teraz, co niesamowicie mnie
cieszy. Bardzo polubiłam tę bohaterkę za jej charyzmatyczną osobowość i cięty
język, o czym zapewne wiecie z poprzednich moich recenzji. Co do innych
postaci, mamy w tym tomie niewiele takich, które miałyby okazję pojawić się
wcześniej. Olga Gromyko przedstawia nam jednak innych bohaterów, debiutujących
na kartach jej powieści. Są to osoby bardzo dobrze wykreowane i ciekawe, jednak
mimo wszystko dużo chętniej poczytałaby o postaciach, które już znam niż o
nich. Niemniej nie jest to coś, co działa na niekorzyść książki, a wręcz
przeciwnie – pozwala urozmaicić powieść.
Co do akcji, nadal
pędzi w zawrotnym tempie i w tylko sobie znanym kierunku. Nie można nudzić się
przy tej historii, a jak już się zacznie ją czytać, to bardzo trudno odłożyć ją
z powrotem na półkę. Niestety z przykrością zauważyłam, że jest w niej dużo
mniej humoru niż w poprzednich. Trochę mi tego brakowało, bo przyzwyczaiłam się
już, że przy twórczości tej autorki mam banana na buzi. Niemniej taki trochę
„poważniejszy” styl nawet mi się spodobał. Fabuła jak zwykle zachwyca i
pokazuje, że wyobraźnia pisarki nie zna granic.
Czytałam jednak ten
tom z wielkim żalem. Dlaczego? Bo dowiedziałam się, że to on kończy przygody
Wolhy Rednej. Zaczynając cykl, myślałam, że liczy on sześć tomów opowieści o tej
bohaterce. Niestety reszta książek to już zupełnie coś innego, co prawda
łączącego się z główną trylogią, ale nie będącego jej bezpośrednią kontynuacją.
Szkoda. Polubiłam W.Redną i bardzo chciałabym poczytać o niej jeszcze trochę.
Będę tęsknić za tą wiedźmą i wypatrywać każdej wzmianki o niej w późniejszych
tomach.
Czytaliście już coś z
twórczości Olgi Gromyko? Może zaczęliście lub nawet skończyliście cykl „Kronik
Beloskich”? Napiszcie koniecznie, jak Wam się on podobał, a jeśli jeszcze nie
mieliście okazji go poznać, to serdecznie zachęcam Was do zmiany tego stanu
rzeczy. Jeśli lubicie fantastykę przepełnioną niebanalnym humorem i mnóstwem
zwrotów akcji, to są to pozycje, które z dużym prawdopodobieństwem pokochacie.
Ja osobiście mam zamiar niedługo sięgnąć po tom czwarty, a później z
wytęsknieniem czekać na ostatnie dwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz