Kto mnie zna, wie, że kocham fantastykę. Niestety książki z tego gatunku obecnie mało kiedy bywają oryginalne czy opierają się na czymś innym niż paranormalny, tkliwy romans między nadprzyrodzonymi istotami. Tak więc sięgając po „Wieżę” Daniela O’ Malleya, byłam gotowa na kolejną mało zaskakującą powieść fantasy, jakich teraz pełno. Czy takie podejście okazało się słuszne? A może książka wbiła mnie w fotel?
Główna
bohaterka budzi się w parku otoczona nieprzytomnymi ludźmi z lateksowymi
rękawiczkami na dłoniach. Nie ma pojęcia, kim jest ani co się stało, że
znalazła się w takiej sytuacji. Jednak w kieszeni płaszcza odnajduje list,
który napisała do niej… była właścicielka ciała, które obecnie zajmuje ona.
Zdezorientowana kobieta postanawia podążać za instrukcjami, jakie zostały
zawarte na znalezionej kartce. Z biegiem wydarzeń kobieta dowiaduje się, że
jest wysoko postawionym członkiem supertajnej organizacji, zajmującej się
nadnaturalnymi zdarzeniami. Jako jedna z nielicznych posiada też bardzo
interesujące moce. Dodatkowo jakby tego było mało ktoś z organizacji czyha na
jej życie. Kim jest i z czym będzie musiała się zmierzyć? Kto stoi za zamachem
na jej osobę? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości?
„Wieża” to
zagraniczny debiut, o którym recenzenci wypowiadają się w słowach „Tego jeszcze
nie czytaliście!”. Ale czy to prawda? Czy naprawdę książka O’ Malleya jest
zaskakująca, trzyma w napięciu i nie opiera się na schematach, o które bardzo
łatwo w obecnej fantastyce? Absolutnie tak! Zapewniam Was, że czegoś takiego
jeszcze nie trzymaliście w ręku. Nie znajdziecie tu słodkich potworów czy
poruszającej love story. To kawał bardzo dobrego urban fantasy, które pochłania
czytelnika od pierwszych stron.
Główną
postacią jest lub nie jest Myfanwy Thomas. Jak to możliwe? Przyznam szczerze,
że to dość skomplikowane. Mianowicie, takie właśnie nazwisko nosiła była
właścicielka ciała, które obecnie zajmuje nasza bohaterka, a jako że ona sama
nie ma pojęcia, kim jest, to i ona je przybrała. Zostawmy to. W każdym razie
kobieta ma nieco ponad trzydzieści lat i obecnie zajmuje jedno z najwyższych
stanowisk w organizacji o nazwie Checquy. Jej wiedza o otaczającej ją
rzeczywistości pochodzi z kolejnych listów oraz notatek, jakie pozostawiła jej
poprzedniczka. Dzięki nim zarówno ona jak i czytelnik dowiaduje się, na czym
polega bycie Wieżą, jaki jest cel i zadania organizacji oraz na jakich zasadach
funkcjonuje świat w powieści. Jednocześnie autor nie zasypuje nas wiedzą od
razu. Dawkuje nam informacje, dzięki czemu wzbudza w nas zainteresowanie i
zachęca do dalszego czytania. Nie ma tutaj także suchych faktów, które
zrobiłyby z książki encyklopedię wiedzy o rzeczywistości wykreowanej przez
O’Malleya. Z czasem listy zaczynają bowiem przyjmować bardziej osobisty
charakter i przekształcają się w ciekawą opowieści. Nie stanowią więc pustego
natłoku informacji, czego początkowo się obawiałam. Ponadto ich autorka
opowiada nie tylko o organizacji ale i o swoich losach, przez co i ją poznajemy
dużo lepiej. W pewnym momencie mamy wrażenie, że główne postaci książki są dwie
i każda opowiada nam swoją historię, która łączy się w jedną całość. To
urozmaica fabułę i sprawia, że ta jeszcze bardziej wciąga czytelnika.
„-
(...) Dlaczego przystojni faceci zawsze są gejami?
- Ech - mruknęła Myfanwy. Albo wampirami.”
- Ech - mruknęła Myfanwy. Albo wampirami.”
Sama Myfanwy
jest naprawdę cudowną bohaterką, której nie sposób nie polubić od pierwszych
stron. Jej kreacja jest bardzo oryginalna. Postać Thomas bowiem nie opiera się
na żadnych schematach. Nie jest też jednoznaczna. Początkowo wydawała mi się
zagubiona i strasznie nijaka. Uważam jednak, że właśnie taki był zamysł autora.
Jest to bowiem osoba, która wykrystalizowała się na podstawie świadomości
starej Myfanwy, ale jednocześnie posiada cechy, które całkowicie do jej
poprzedniczki nie pasowały. Czytelnik ma więc okazję do tego, by zobaczyć, jak
bohaterka odkrywa swoją tożsamość i zaczyna powoli stawać się sobą.
Jednocześnie musi się ukrywać i jak najlepiej naśladować starą Thomas. Obserwowania
tego jest naprawdę niesamowite. Ponadto autor zadbał o to, by czytelnik mógł
łatwo utożsamić się z główną postacią. Nie wiem, jakim cudem, ale czytając
czułam dokładnie to samo co Myfanwy: zagubienie, złość, dezorientację,
ciekawość… nawet poszłam po coś słodkiego, kiedy bohaterka zaczęła zajadać się
batonikiem! Chyba jeszcze nigdy aż tak bardzo nie wczułam się w daną postać,
jak przy lekturze „Wieży”!
Kreacja świata
również jest cudowna. Wszystko dzieje się na płaszczyźnie którą doskonale
znamy, bo jest bliska naszej rzeczywistości. Jednak pojawiają się zjawiska
nadprzyrodzone, które przed zwykłymi ludźmi z reguły są ukrywane. Występują
także postacie z niesamowitymi mocami. I tutaj autor po raz kolejny popisał się
pomysłowością i stworzył dary, których próżno szukać gdzie indziej. Wyjątkowo mocno
spodobała mi się na przykład postać Figury, która miała cztery ciała, mogące
robić w tym samym czasie zupełnie coś innego i być w różnych stronach świata,
ale posiadała jedną świadomość. Moment, w którym jedno z ciał relacjonowało
poczynania drugiego, będącego na misji, był dość przerażający. Ponadto jak już
wcześniej wspomniałam, nie ma tutaj cukierkowych potworów. Świat przedstawiony
przez O’Malleya chwilami wydawał się bardzo brutalny. Bohaterowie (w
zdecydowanej większości) nie mają skrupułów, by wykorzystywać swoje zdolności
do czynienia większego dobra. Jeżeli uratowanie miasta wiąże się z zabiciem
kogoś, to trudno.
Pomysł na
fabułę również jest świetny. Czytając, po prostu nie można się nudzić. Powieść
zaczyna się dynamicznie i ani na moment nie zwalnia tempa a jedynie je
przyspiesza. Ponadto nie ma tutaj wątku miłosnego, co jest obecnie rzadkością.
Co więcej mimo jego braku książka nie wydaje się być czegoś pozbawiona i nadaje
się zarówno dla niepoprawnych romantyków jak i tych, którzy mają już dość
literackiej miłości.
Jedynym
zgrzytem jest to, że tak właściwie do końca nie wiadomo, skąd wzięła się nowa
Myfanwy. Przez to nasuwa się pytanie, czy autor nie miał pomysłu, by to
wyjaśnić, czy po prostu nie jest to istotne, a niewiedza ma wprowadzić aurę
tajemniczości. Na stronie Empiku znalazłam jednak informację o tym, że to dopiero pierwszy tom, tak więc całkiem możliwe, że później wszystko się wyjaśni.
„Wieża” to
powiew świeżości na fantastycznym rynku wydawniczym. Mimo że to debiut, wydaje
się bić na głowę niejedno dzieło znanego pisarza. Serdecznie polecam go
wszystkim fanom tego gatunku, ale także i tym, którzy mają ochotę wkroczyć do
świata magii. Nie pożałujecie!
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.
Muszę wreszcie kupić własny egzemplarz i przeczytać, bo widzę wszędzie super pozytywne opinie na temat tej książki :)
OdpowiedzUsuńMożna też wziąć udział w konkursie, jaki organizuję na fp z tą książką ^^
UsuńCzy potrzebujesz pomocy, aby przywrócić kochanka, który cię opuścił? pomóc rozwiązać problem niepłodności i zajść w ciążę? Jeśli masz trudności z zajściem w ciążę? Impotencja, Gonorrheal, STI (zakażenie przenoszone drogą płciową) Udar mózgu i cukrzyca, Fibroid, Uzyskanie zwrotu pieniędzy od tego, kto jest ci winien i odmówienie zapłaty, promocja pracy, astma itp. Dr.Obodo może ci pomóc .. Skontaktuj się z nim Jak najszybciej i wszystkie twoje problemy znikną na zawsze.
OdpowiedzUsuńE-mail: templeofanswer@hotmail.co.uk
WhatsApp: + (234) 8155 42548-1