Strony

wtorek, 28 listopada 2017

[33] "Wieża" - Daniel O'Malley




Kto mnie zna, wie, że kocham fantastykę. Niestety książki z tego gatunku obecnie mało kiedy bywają oryginalne czy opierają się na czymś innym niż paranormalny, tkliwy romans między nadprzyrodzonymi istotami. Tak więc sięgając po „Wieżę” Daniela O’ Malleya, byłam gotowa na kolejną mało zaskakującą powieść fantasy, jakich teraz pełno. Czy takie podejście okazało się słuszne? A może książka wbiła mnie w fotel?

Główna bohaterka budzi się w parku otoczona nieprzytomnymi ludźmi z lateksowymi rękawiczkami na dłoniach. Nie ma pojęcia, kim jest ani co się stało, że znalazła się w takiej sytuacji. Jednak w kieszeni płaszcza odnajduje list, który napisała do niej… była właścicielka ciała, które obecnie zajmuje ona. Zdezorientowana kobieta postanawia podążać za instrukcjami, jakie zostały zawarte na znalezionej kartce. Z biegiem wydarzeń kobieta dowiaduje się, że jest wysoko postawionym członkiem supertajnej organizacji, zajmującej się nadnaturalnymi zdarzeniami. Jako jedna z nielicznych posiada też bardzo interesujące moce. Dodatkowo jakby tego było mało ktoś z organizacji czyha na jej życie. Kim jest i z czym będzie musiała się zmierzyć? Kto stoi za zamachem na jej osobę? Czy odnajdzie się w nowej rzeczywistości?


„Wieża” to zagraniczny debiut, o którym recenzenci wypowiadają się w słowach „Tego jeszcze nie czytaliście!”. Ale czy to prawda? Czy naprawdę książka O’ Malleya jest zaskakująca, trzyma w napięciu i nie opiera się na schematach, o które bardzo łatwo w obecnej fantastyce? Absolutnie tak! Zapewniam Was, że czegoś takiego jeszcze nie trzymaliście w ręku. Nie znajdziecie tu słodkich potworów czy poruszającej love story. To kawał bardzo dobrego urban fantasy, które pochłania czytelnika od pierwszych stron. 

Główną postacią jest lub nie jest Myfanwy Thomas. Jak to możliwe? Przyznam szczerze, że to dość skomplikowane. Mianowicie, takie właśnie nazwisko nosiła była właścicielka ciała, które obecnie zajmuje nasza bohaterka, a jako że ona sama nie ma pojęcia, kim jest, to i ona je przybrała. Zostawmy to. W każdym razie kobieta ma nieco ponad trzydzieści lat i obecnie zajmuje jedno z najwyższych stanowisk w organizacji o nazwie Checquy. Jej wiedza o otaczającej ją rzeczywistości pochodzi z kolejnych listów oraz notatek, jakie pozostawiła jej poprzedniczka. Dzięki nim zarówno ona jak i czytelnik dowiaduje się, na czym polega bycie Wieżą, jaki jest cel i zadania organizacji oraz na jakich zasadach funkcjonuje świat w powieści. Jednocześnie autor nie zasypuje nas wiedzą od razu. Dawkuje nam informacje, dzięki czemu wzbudza w nas zainteresowanie i zachęca do dalszego czytania. Nie ma tutaj także suchych faktów, które zrobiłyby z książki encyklopedię wiedzy o rzeczywistości wykreowanej przez O’Malleya. Z czasem listy zaczynają bowiem przyjmować bardziej osobisty charakter i przekształcają się w ciekawą opowieści. Nie stanowią więc pustego natłoku informacji, czego początkowo się obawiałam. Ponadto ich autorka opowiada nie tylko o organizacji ale i o swoich losach, przez co i ją poznajemy dużo lepiej. W pewnym momencie mamy wrażenie, że główne postaci książki są dwie i każda opowiada nam swoją historię, która łączy się w jedną całość. To urozmaica fabułę i sprawia, że ta jeszcze bardziej wciąga czytelnika.

„- (...) Dlaczego przystojni faceci zawsze są gejami?
- Ech - mruknęła Myfanwy. Albo wampirami.”

Sama Myfanwy jest naprawdę cudowną bohaterką, której nie sposób nie polubić od pierwszych stron. Jej kreacja jest bardzo oryginalna. Postać Thomas bowiem nie opiera się na żadnych schematach. Nie jest też jednoznaczna. Początkowo wydawała mi się zagubiona i strasznie nijaka. Uważam jednak, że właśnie taki był zamysł autora. Jest to bowiem osoba, która wykrystalizowała się na podstawie świadomości starej Myfanwy, ale jednocześnie posiada cechy, które całkowicie do jej poprzedniczki nie pasowały. Czytelnik ma więc okazję do tego, by zobaczyć, jak bohaterka odkrywa swoją tożsamość i zaczyna powoli stawać się sobą. Jednocześnie musi się ukrywać i jak najlepiej naśladować starą Thomas. Obserwowania tego jest naprawdę niesamowite. Ponadto autor zadbał o to, by czytelnik mógł łatwo utożsamić się z główną postacią. Nie wiem, jakim cudem, ale czytając czułam dokładnie to samo co Myfanwy: zagubienie, złość, dezorientację, ciekawość… nawet poszłam po coś słodkiego, kiedy bohaterka zaczęła zajadać się batonikiem! Chyba jeszcze nigdy aż tak bardzo nie wczułam się w daną postać, jak przy lekturze „Wieży”!

Kreacja świata również jest cudowna. Wszystko dzieje się na płaszczyźnie którą doskonale znamy, bo jest bliska naszej rzeczywistości. Jednak pojawiają się zjawiska nadprzyrodzone, które przed zwykłymi ludźmi z reguły są ukrywane. Występują także postacie z niesamowitymi mocami. I tutaj autor po raz kolejny popisał się pomysłowością i stworzył dary, których próżno szukać gdzie indziej. Wyjątkowo mocno spodobała mi się na przykład postać Figury, która miała cztery ciała, mogące robić w tym samym czasie zupełnie coś innego i być w różnych stronach świata, ale posiadała jedną świadomość. Moment, w którym jedno z ciał relacjonowało poczynania drugiego, będącego na misji, był dość przerażający. Ponadto jak już wcześniej wspomniałam, nie ma tutaj cukierkowych potworów. Świat przedstawiony przez O’Malleya chwilami wydawał się bardzo brutalny. Bohaterowie (w zdecydowanej większości) nie mają skrupułów, by wykorzystywać swoje zdolności do czynienia większego dobra. Jeżeli uratowanie miasta wiąże się z zabiciem kogoś, to trudno.

Pomysł na fabułę również jest świetny. Czytając, po prostu nie można się nudzić. Powieść zaczyna się dynamicznie i ani na moment nie zwalnia tempa a jedynie je przyspiesza. Ponadto nie ma tutaj wątku miłosnego, co jest obecnie rzadkością. Co więcej mimo jego braku książka nie wydaje się być czegoś pozbawiona i nadaje się zarówno dla niepoprawnych romantyków jak i tych, którzy mają już dość literackiej miłości.

Jedynym zgrzytem jest to, że tak właściwie do końca nie wiadomo, skąd wzięła się nowa Myfanwy. Przez to nasuwa się pytanie, czy autor nie miał pomysłu, by to wyjaśnić, czy po prostu nie jest to istotne, a niewiedza ma wprowadzić aurę tajemniczości. Na stronie Empiku znalazłam jednak informację o tym, że to dopiero pierwszy tom, tak więc całkiem możliwe, że później wszystko się wyjaśni.

„Wieża” to powiew świeżości na fantastycznym rynku wydawniczym. Mimo że to debiut, wydaje się bić na głowę niejedno dzieło znanego pisarza. Serdecznie polecam go wszystkim fanom tego gatunku, ale także i tym, którzy mają ochotę wkroczyć do świata magii. Nie pożałujecie!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.

3 komentarze:

  1. Muszę wreszcie kupić własny egzemplarz i przeczytać, bo widzę wszędzie super pozytywne opinie na temat tej książki :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Można też wziąć udział w konkursie, jaki organizuję na fp z tą książką ^^

      Usuń
  2. Czy potrzebujesz pomocy, aby przywrócić kochanka, który cię opuścił? pomóc rozwiązać problem niepłodności i zajść w ciążę? Jeśli masz trudności z zajściem w ciążę? Impotencja, Gonorrheal, STI (zakażenie przenoszone drogą płciową) Udar mózgu i cukrzyca, Fibroid, Uzyskanie zwrotu pieniędzy od tego, kto jest ci winien i odmówienie zapłaty, promocja pracy, astma itp. Dr.Obodo może ci pomóc .. Skontaktuj się z nim Jak najszybciej i wszystkie twoje problemy znikną na zawsze.

    E-mail: templeofanswer@hotmail.co.uk

    WhatsApp: + (234) 8155 42548-1

    OdpowiedzUsuń