Przeglądając internet, natknęłam się na
debiutancką książkę Ericka Lindstroma – „Do zobaczenia nigdy”. Już sam tytuł
mnie zaintrygował, a po przeczytaniu opisu czułam, że to coś dla mnie. Również
okładka przykuła mój wzrok – prosta, minimalistyczna z Braillem na dole. Miałam
przeczucie, że spodoba mi się ta pozycja i nie myliłam się.
Parker Grant to niewidoma dziewczyna,
która jako pięciolatka w wyniku wypadku samochodowego straciła matkę oraz
zdolność widzenia. Od tego czasu wraz z ojcem stawiała czoło życiu, jednak
kilka miesięcy wcześniej i on ją opuścił. Parker trudno uwierzyć w to, że jej
ukochany rodzić, gotów tyle dla niej poświęcić, po prostu popełnił samobójstwo
i skazał ją na samotność. Jednak z pomocą przychodzą jej krewni, którzy
wprowadzają się do jej domu i pomagają, jak tylko są w stanie. Sama Parker
stara się odnaleźć w nowej sytuacji, ale gdy niezamknięte sprawy z przeszłości
ponownie dają o sobie znać, a stłamszone do tej pory emocje coraz bardziej
rozbijają jej idealną maskę, dziewczyna nie może już dłużej udawać, że ma idealne życie. Dostrzega też, że nie wszystko jest takie, jakie może się
wydawać na pierwszy rzut oka.
„Parker Grant nie potrzebuje
wzroku, żeby cię przejrzeć.”
Na początek chciałabym wspomnieć o
kreacji głównej bohaterki. Parker jest niewidomą sierotą mieszkającą z
wujostwem, z którym nie zawsze się dogaduje. O ile z młodszym kuzynem łączy ją nić
porozumienia, o tyle jej relacja z kuzynką pozostawia wiele do życzenia. Nastolatka
ma także oddanych i pomocnych przyjaciół. Patrząc na jej sytuacje, można by się
spodziewać, że dziewczyna albo jest ofiarą losu, która ciągle narzeka na swoją
sytuację, albo należy do osób niepotrzebujących niczyjej pomocy i doskonale
radzących sobie samemu. Przynajmniej ja spodziewałam się czegoś podobnego.
Jednak Lindstrom stworzył zupełnie inną postać, łączącą w sobie dwa wcześniej
wspomniane wzory. Parker bowiem nie jest ofiarą, która musi o wszystko prosić
innych i zawsze ma pod górkę. Nie jest też superbohaterką. Dziewczyna, jak
każda niepełnosprawna osoba, ma swoje ograniczenia, ale zna i akceptuje je. Mimo
że z całych sił stara się być jak najbardziej niezależna, potrafi poprosić o
pomoc.
„Każdy
człowiek jest tajemnicą. Nigdy nie wiesz, co się dzieje w jego głowie.”
Jej charakter też jest bardzo ciekawy.
Czasami miałam wrażenie, że żyje ona w swoim świecie ze swoją własną ideologią.
Parker cechuje się uporem i nie umie ustępować. Ma zasady, według których
wszyscy łącznie z nią powinni postępować. Jeżeli ktoś ją zrani, nie dostanie
drugiej szansy. Poza tym dziewczyna cały czas nosi maskę, udaje że wszystko
jest w porządku. Były momenty, kiedy wydawało mi się, że Grant sama siebie
oszukuje. Jednak to wszystko nie wynikało z faktu, że dziewczyna jest
niepełnosprawna. Każdy z nas pod tym względem mógłby się do niej porównać i powiedzieć,
że jest ślepy. Ślepy na ludzkie poświęcenie wobec swojej osoby, na własne,
prawdziwe uczucia czy też na fakt, że czasami popełnia błędy. Dzięki temu
Lindstrom po pierwsze uświadamia czytelnikom, że osoby niepełnosprawne zbytnio
nie różnią się od innych. Po drugie pokazuje mu, iż to że mamy oczy nie
znaczy, że wszystko zawsze widzimy i dostrzegamy. No i po trzecie stworzył
naprawdę realną postać, która przez całą książkę tak naprawdę poznaje siebie i
swoje wady. Parker przechodzi przemianę i czasami bywa przy tym irytująca, ale
mimo wszystko bardzo ją polubiłam.
„Ludzie
się nie zmieniają. Uczą się tylko na błędach i stają się lepszymi aktorami.”
Podobał mi się także stosunek innych
ludzi do Parker. Spodziewałam się wątku prześladowania czy też braku akceptacji,
ale niczego takiego tutaj nie było. Owszem znalazło się kilku osiłków próbujących ją
zastraszyć, ale nie z powodu jej niepełnosprawności a zwykłej młodzieńczej
złośliwości. Pozostali albo ją wspierali (jednocześnie nie obchodząc się z nią jak z jajkiem),
albo po prostu ignorowali i nie zwracali na nią uwagi. W szkole zarówno
nauczyciele jak i uczniowie zachowywali się wobec niej tak, jakby była w pełni
sprawna. Stanowiło to miłe zaskoczenie i naprawdę mi się spodobało.
Mimo że książka zdecydowanie przypadła
mi do gustu, czegoś mi w niej zabrakło. Sama dokładnie nie umiem określić czego.
Być może spodziewałam się po niej więcej, stąd ten niedosyt. Niemniej uważam,
że „Do zobaczenia nigdy” to wartościowa pozycja. Może nie obowiązkowa, ale zdecydowanie
warta uwagi.
„–...A ty Molly?
Zamierzasz spróbować?
– Jak widzisz nie mam aparycji biegacza. Biegam na dystansie kanapa-lodówka i z powrotem.”
– Jak widzisz nie mam aparycji biegacza. Biegam na dystansie kanapa-lodówka i z powrotem.”
Przyjemnie się czytało, ale mi też czegoś w niej zabrakło. A może po prostu poczułam się do niej za stara? Wydaje mi się, że bardziej spodobałaby się młodszym czytelnikom.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Może rzeczywiście to przez wiek... mi też czegoś brakowało, jakiejś takiej... głębi? Sama nie wiem.
UsuńChyba gdzieś już słyszałam o tej książce... Podoba mi się to unikanie stereotypów i robienia z głównej bohaterki ofiary :) Nigdy nie czytałam podobnej książki, no chyba, że "Carte Blanche", ale to chyba jednak inna bajka.
OdpowiedzUsuńNie czytałam "Carte Blanche", więc nie wiem. Jednak zawsze warto spróbować czegoś nowego ;)
UsuńMam ją na liście do przeczytania już jakiś czas. Ujęła mnie tym zapisem tytułu Braillem na dole okładki... mam nadzieję, że w końcu wpadnie mi w łapki i będę mogła przeczytać :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Ewelina z Gry w Bibliotece
Braill to był naprawdę super pomysł. Przyciąga wzrok ;)
UsuńMam ją od jakiegoś czasu na swojej liście do przeczytania, jednak do tej pory mi się nie udało po nią sięgnąć. Może teraz się uda :)
OdpowiedzUsuńHahaha ja mam tak dużo książek do przeczytania, że aż brak słów... a czasu tak niewiele :(
UsuńCzytałam :) Ciekawy pomysł, to byłą pierwsza książka, w której bohaterką była niewidoma osoba, na jaką trafiłam.
OdpowiedzUsuńU mnie pierwszą taką książką było "Spotkanie nad morzem" (chyba taki był tytuł :D)Swoją drogą bardzo piękna książka.
UsuńMuszę ją zdobyć i przeczytać.
OdpowiedzUsuńKoniecznie. Warta przeczytania :)
Usuń:)
OdpowiedzUsuń