Tuż przed tym, jak sięgnęłam po książkę
Wojciecha Karolaka „Kirkhammer”, miałam bardzo zły czytelniczy okres. Na szczęście
dzięki wcześniej wspomnianej pozycji w końcu mogłam się zrelaksować i zacząć
czerpać przyjemność z lektury. Muszę przyznać, że gdyby nie to pewnie przez jakiś
czas musiałabym odpocząć od literatury, by na nowo zyskać chęci do czytania.
Tytułowy bohater należy do organizacji
zwanej Kościołem. Nie ma ona jednak za wiele wspólnego z jakąkolwiek religią.
Zrzesza bowiem morderców potworów, do których zalicza się także Kirhammer. Jest
on jednym z czterech Ostrzy, znanym ze swych nieprzeciętnych umiejętności. W
wielu miastach można znaleźć jego pomniki, a ludzie zarówno go podziwiają jak i
się go boją. Kiedy w niewyjaśnionych okolicznościach ginie przyjaciel Kylvena,
ten nie zastanawia się długo i wiedziony chęcią zemsty wyrusza na samotne łowy.
Jednak nie wszystko potoczy się tak, jakby tego chciał. Od tamtej pory
mężczyzna będzie musiał stoczyć wiele walk, także tych z samym sobą, jak i również
przeżyć cierpienia, z którymi zwykły człowiek mógłby sobie nie poradzić.
Kylven to postać bardzo ciekawa i dobrze
nakreślona. Ma problemy z akceptacją siebie samego i walczy w imię idei, w
które nawet do końca nie wierzy. Dodatkowo od dawna nie widzi już sensu własnej
egzystencji, przez co rzuca się naprzemiennie w wir pracy bądź sowicie
zakrapianych zabaw z przyjaciółmi. Już w wieku młodzieńczym nie miał łatwo –
stracił oboje rodziców przez poczwarę, która próbowała zabić także i jego. Od
tamtej pory zyskał nadludzką siłę i niesamowite zdolności regeneracyjne, jednak
ludzie zaczęli się go bać, a on czuć wyobcowanym z powodu swoich mocy. Na domiar
złego jego ukochana postanowiła znaleźć sobie innego i ułożyć z nim życie pod
jego nosem. Krótko mówiąc, los wymierzał mu cios za ciosem. Można by się więc
spodziewać, że dostaniemy wkurzającego, użalającego się nad sobą bohatera.
Jednak tak się nie dzieje. Kirkhammer nie denerwuje czytelnika, mimo że ten
poznaje jego myśli i powodu braku poczucia własnej wartości. Nie jest
mięczakiem. Co prawda ma wady, chwile załamania, ale właśnie to sprawia, że tak
bardzo ta postać mi się podoba. Nie jest wykreowana na niepokonanego, potężnego
i niezłomnego wojownika, którego nic nie może zranić. Owszem, fizycznie właśnie
taki jest, jednak jego psychika funkcjonuje jak u każdego innego człowieka,
dzięki czemu nie staje się męskim
odpowiednikiem Mery Sue. Siła i słabość idealnie się w nim połączyły i
utworzyły realną, nienaciąganą całość.
„Równowaga to jedyna siła, która utrzymuje ten świat
w harmonii. Jest ślepa na sprawiedliwość, cierpienie, winę i zemstę. Jest ponad
to wszystko. Nie jest ludzka ani potworna. Jest znienawidzona przez każdą
cząsteczkę świadomości we Wszechświecie, ponieważ jest konieczna, niezastąpiona
i niezwyciężona.”
Również klimat powieści jest
fenomenalny. Chciałoby się rzec „wiedźmiński”, jednak to nie do końca prawda. Atmosfera
w obu powieściach fantasy jest podobna, ale historie diametralnie się od siebie
różnią i przyznam szczerze, że opowieść o Kylvenie bardziej mi się podobała.
Mamy tutaj krwawe, dobrze opisane walki, które nie zanudzają czytelnika.
Dodatkowo pojawia się ich bardzo wiele, ale wszystkie są zupełnie inne, więc
nie można powiedzieć, że każda przebiega tak samo tylko została przedstawiona innymi
słowami, a przyznam, że się trochę tego obawiałam. Ponadto w książce jest coś,
co raczej rzadko spotykam – połączenie magii z technologią. Świat przedstawiony
nie jest wykreowany na wzór średniowiecza, jak to często bywa w tego typu
powieściach. Członkowie kościoła używają mieczy, ale zaraz potem komunikują się
przez komórki lub też wracają do domu samochodami napędzanymi magicznymi
artefaktami. Autorowi wyszło to rewelacyjnie i należy mu się za to pochwała.
Bardzo przypadł mi do gustu także wątek
miłosny. Nie liczcie, że będzie on oklepany, nudny czy powtarzalny. O nie, w „Kirhhammerze”
nic takiego nie występuje. Uczucia między bohaterami są skomplikowane, burzliwe,
ale niezwykle ciekawe! I co najważniejsze – nie są słońcem historii wokół
którego wszystko się kręci.
Jedyne co mi się nie podobało w książce to
jej korekta. Rozumiem, że nikt nie jest idealny i nie zawsze stawia się
przecinki tam, gdzie być one powinny, ale tutaj takich błędów jest mnóstwo.
Dodatkowo czasami brakuje kropek na końcu zdania czy też innych znaków. Na
szczęście w ogóle nie przeszkadza to w pochłanianiu historii, bowiem czytelnik jest
tak zaczytany, że przeważnie ignoruje wszelkie niedociągnięcia.
Myślę, że nie trzeba już nic więcej
mówić, żeby zachęcić Was do sięgnięcia po te rewelacyjną książkę. Dzięki niej
wróciły mi chęci do czytania i w końcu zaczęłam mieć dobrą passę w wyborze
książek. Z niecierpliwością czekam na chwilę, w której sięgnę po drugi tom
powieści autora.
Za możliwość przeczytania książki
dziękuję autorowi.
Pierwszy raz słyszę o tej książce, ale na pewno ją przeczytam w niedalekiej przyszłości:)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:D
Trzymam kciuki, żeby się spodobała ;)
UsuńRównież nie słyszałam o tej książce i chyba niestety to nie mój klimat.
OdpowiedzUsuńMoże innym razem znajdziesz u mnie coś ciekawego :)
UsuńZ wykształcenia jestem korektorem i padłabym, gdybym te błędy, o których mówisz, zobaczyła, ale i tak będę miała książkę na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNa szczęście da się je ignorować i cieszyć lekturą :)
UsuńTo może nie czytaj tej książki, bo padniesz i kto Cię podniesie?
UsuńNie jest to gatunek, który na co dzień czytam, więc raczej nie sięgnę, ale dobrze, że Tobie książka przypadła do gustu. Szkoda tylko tej korekty, a raczej jej słabości, ale dobra treść wciąga mimo tego :)
OdpowiedzUsuńDa się przeboleć tę korektę. Ostatnio czytałam o wiele gorszą książkę pod tym względem, a na dodatek bardzo słabą. To była dopiero ciężka próba.
UsuńDo niedawna nie przepadałam za fantasy, jednak ostatnio polubiłam, i to bardzo. Nigdy nie słyszałam o tej książce, ale wydaje się być naprawdę niezła, pomimo tych błędów, które w niej występują. Muszę ją przeczytać.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. I obserwuję. ;)
Polecam fantasy i tę książkę całym sercem <3
UsuńOpis fabuły jest bardzo intrygujący. Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam tę pozycję.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
niezapomniany-czas-czyli-o-ksiazkach.blogspot.com
Też mam taką nadzieję :)
UsuńZaintrygowała mnie fabuła :) wrzucę na listę "do przejrzenia", bo o ile nie wiem, czy sama po nią sięgnę, to wygląda to na tytuł, który mógłby się spodobać mojemu mężowi :)
OdpowiedzUsuńSzkoda tej korekty na niskim poziomie. Ostatnio książki są coraz bardziej niedbale wydawane. Co gorsza, obserwuję jakieś społeczne przyzwolenie na ten proceder (ostatnio nawet czytałam gdzieś post poświęcony temu, że "książki wydawane są tak szybko, że nie da się zrobić dobrej korekty" i ludzie naprawdę traktowali to jako argument!)...
Pozdrawiam!
Ewelina z Gry w Bibliotece
Też zauważyłam, że ostatnio książki wydawane są strasznie niedbale. Kiedyś, jak ktoś znalazł błąd, to wszyscy patrzyli na to zdziwieni, no bo błąd? W książce? A teraz ludzie mówią: "to zwykłe czepialstwo", jak ktoś powie, że gdzieś znalazł niedociągnięcie. Za coś korektorom się płaci, więc wypadałoby, żeby wykonywali swoją prace dobrze.
UsuńOstatnio szukałam dobrych kryminałów i fantasy - no i chyba znalazłam coś, co może mi się spodobać! Dziękuję, zachęciło mnie zwłaszcza połaczenie magii z technologia.
OdpowiedzUsuńSuper, uwielbiam zachęcać ludzi do fantastyki ❤
UsuńOkładka nie zachęciłaby mnie do lektury, ale Twoja recenzja już tak. Ciekawi mnie ten bohater :) Będę pamiętała o tej książce ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę :)
UsuńCiekawa okładka i ciekawe spojrzenie na to co znajduje się w środku!
OdpowiedzUsuńDzięki :)
Usuń