Nigdy nie przepadałam za autorami
pochodzącymi z Niemiec i tamtejsza literatura raczej nie wpisuje się w moje
gusta. Zdecydowanie bardziej ciągnie mnie na wschód i jestem wielką fanką
pisarzy pochodzących z Rosji. Mimo wszystko, współczesna scena wydawnicza, jest
nieco bardziej elastyczna i nie ma znaczenia to, skąd pochodzi autor książki,
ponieważ wszyscy piszą w sposób podobny, poruszają podobne tematy, które są
wspólne dla jakiejś części świata, chociażby dla państw wysoko rozwiniętych. Nie
bez powodu o tym wspominam, ponieważ Jenny Erpenbeck w swojej książce porusza dość
istotny aspekt obecny we współczesnym świecie.
Richard jest emerytowanym
profesorem i jeszcze nie potrafi wypełnić sobie całej masy wolnego czasu, ponieważ
to dla niego zupełna nowość, bo zawsze był człowiekiem zapracowanym. Spotkanie
z uchodźcami w Berlinie daje mu wiele tematów do refleksji i sprawia, że
pragnie poszukać odpowiedzi na pytania u źródła, czyli młodych ludzi z Afryki,
którzy starają się od lat o azyl i możliwość pracy w Europie.
Na początku muszę wspomnieć o
czymś, co od razu rzuca się w oczy. Drugi raz w życiu spotykam się z książką,
gdzie występują dialogi, ale w treści nie pojawiają się myślniki, które rozpoczynają
konkretne wypowiedzi. Jest to coś zdecydowanie niecodziennego, ale też uważam,
że bardzo szybko można przyzwyczaić się do takiej, a nie innej formy książki. Zwłaszcza,
że nie jest to zwykła powieść, a literatura piękna.
Książka ta zaczyna się dość
nostalgicznie, ponieważ autorka poświęca trochę miejsca na opis emocji, które
towarzyszą bohaterowi w momencie przejścia na emeryturę. Na tym etapie możemy
doskonale poznać Richarda i jego osobowość, chociaż mowa tu bardziej o warstwie
emocjonalnej i światopoglądowej. O życiu prywatnym tego bohatera dowiadujemy
się zdecydowanie mniej, ale też nie uważam, że konieczne było rozbudowanie tej
postaci skoro książka ewidentnie miała zwracać uwagę na całkowicie inne rzeczy.
Wystarczy, że znamy po części jego poglądy, najważniejsze wydarzenia z życia
oraz zwyczaje, które są istotne w jego codziennym życiu.
Akcja toczy się w Niemczach i po tym
dość długim wstępie, mogę w końcu rozwinąć najważniejszy temat wynikający z tej
książki. Jest to opowieść o sporej grupie uchodźców, którzy przebywają na
terytorium Niemiec i starają się tam o lepsze życie i jakiekolwiek prawa
pozwalające podjąć im uczciwą pracę. Jest to, z mojego punktu widzenia, bardzo
istotny temat, ponieważ to właśnie dzieje się teraz na świecie. Oczywiście kilka
lat temu znacznie więcej mówiło się o masowym napływie uchodźców do Włoch lub
Niemiec, ale to, że media znudziły się tym tematem, nie oznacza, że on po
prostu jest już nieaktualny, nic bardziej mylnego.
Nie jestem pewna ile informacji
znajdujących się w tej książce jest prawdziwych, ale podziękowania znajdujące
się na końcu, pozwalają mi sądzić, że jednak opisane historie były inspirowane
prawdziwymi. Autorka stworzyła postać profesora, który zaczyna interesować się
uchodźcami, chce poznać ich historie, punkt widzenia i zrozumieć mechanizmy
działające w krajach, z których musieli uciekać. Jednocześnie staje się on dla nich
przyjacielem, pomaga im bezinteresownie i dostrzega w nich ludzi, którzy po
prostu uciekli od wojny oraz konfliktów, żeby przeżyć i zarobić pieniądze
chociażby dla rodzin nadal pozostających na terytoriach ogarniętych biedą i chaosem.
Autorka pokazała różnych
bohaterów, ale też pojawiły się różne historie. Każdy mężczyzna był inny, miał
inną przeszłość i inne pragnienia. Zdaję sobie sprawę, że w pewnym sensie
książka ta miała pokazać, że nie warto jest odcinać się od wszystkich potrzebujących
azylu z obawy, że mają nieczyste intencje. Oczywiście osobiście nie opowiadam
się po żadnej stronie, raczej reprezentuje neutralny stosunek wobec tego tematu
i nawet nie chcę w tej recenzji wprowadzać osobistych opinii, a zwrócić uwagę
na to, co autorka chciała przekazać poprzez opisanie tych wszystkich historii.
Nie należy się bać tej książki,
chociaż jest to literatura piękna. Jest ona trochę tajemnicza i bardzo
klimatyczna, ale jednocześnie autorka postarała się napisać ją w sposób lekki,
przystępy i odpowiedni dla każdego czytelnika. Mi ta książka podobała się
naprawdę bardzo i cieszę się, że na nią trafiłam. Autorka dość dokładnie
zgłębiła opisywany temat i pokazała różne strony medalu, a także wierzę, że
konsultowała całą treść ze specjalistami.
,,Iść, szedł, poszedł”, to
świetna lektura dla osób, które interesują się współczesną literaturą piękną. Sama
od jakiegoś czasu coraz częściej sięgam po ten gatunek i doceniam tajemniczość
tego typu książek, ponieważ idealnie wpasowują się w moje gusta. Autorzy bardzo
często poruszają ważne i trudne tematy obecne w naszej rzeczywistości, dzięki
czemu mogę poznawać różne punkty widzenia, co dla mnie jest najważniejsze.
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga
Patrycja
To zdecydowanie książka dla mnie. 😊
OdpowiedzUsuńW takim razie zachęcam do sięgnięcia po nią! :D
UsuńTeż lubię tajemniczość w ksiąkach :)
OdpowiedzUsuńCzyli nie jestem jedyna :D
UsuńPo przeczytaniu recenzji, sądzę, że powieść przypadłaby mi do gustu.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moja recenzja była pomocna!
UsuńSam tytuł jest już bardzo fajny
OdpowiedzUsuń