niedziela, 12 marca 2023

[632] "Rzeka zaklęta" - Rebecca Ross

 


„Rzeka zaklęta” to jedna z tych powieści, które wywołują w czytelniku ambiwalentne uczucia. Z jednej strony byłam tą książką oczarowana, z drugiej wydawało mi się, że czegoś w niej brakuje. Bardzo długo starałam się uporządkować myśli i ustalić, czy książka bardziej mi się podobała czy też nie, dlatego dopiero teraz przychodzę z jej recenzją, mimo że czytałam ją już jakiś czas temu.

Wyspę Cadence rządzi się swoimi prawami. Zamieszkujący ją ludzie nie lubią obcych. Jack Tamerlaine nie jest obcy, bowiem urodził się na tej wyspie, jednak mimo wszystko, kiedy wraca na nią po dekadzie nieobecności, nie czuje się wcale jakby tam kiedykolwiek należał. Myśli o szybkim powrocie, jednak pewne zmiany jakie zaszły na wyspie oraz niecodzienne okoliczności, każą mu zostać dłużej niż planował. Dowiaduje się, że z wyspy zaczynają znikać małe dziewczynki, a jego talent do grania magicznych pieśni może pomóc je odszukać.

Naprawdę nie wiem, co myśleć o tej książce. Czytało mi się ją bardzo przyjemnie i szybko, jednak jednocześnie nie miałam problemu, by odłożyć ją na później. Sama historia fascynowała mnie i ciekawiła, ale jednocześnie nie była aż tak porywająca jak się spodziewałam. Powieść ma niesamowitą moc hipnotyzowania czytelnika. Nieważne o czym jest, jak dobrze została napisana – chcemy ją poznać. W swoim życiu trafiłam jedynie na kilka takich historii i nadal nie wiem, co myśleć o większości z nich.

Rebecca Ross stworzyła niesamowicie klimatyczną opowieść. Uwielbiam książka zawierające w sobie mitologię, jednak jak dotąd nie przypominam sobie, żebym trafiła na jakąkolwiek skrywającą w sobie celtyckie wierzenia. Cadence to wyspa niezaprzeczalnie magiczna, jednak w taki naturalny, niewymuszony sposób. Tutaj rządzą przede wszystkim duchy, a magię można wpleść w zwykłe rzemiosło takie jak granie na instrumencie czy wytwarzanie broni. Dzięki temu zwykłe przedmioty, a nawet piosenka mogą mieć niesamowite możliwości. Bardzo mi się to podobało, ponieważ wcześniej nie spotkałam się ze światem stworzonym na takich podwalinach. Ponadto sposób w jaki autorka o tym wszystkim opowiadała był doprawdy magiczny. Brakowało mi jednak pewnego zagłębienia się w szczegóły. Miałam wrażenie, że cała ta historia otacza mnie, napiera na mnie, ale nie chce we mnie wniknąć. Chciałabym też wiedzieć, w jakich czasach dzieje się ta opowieść. Z jednej strony miałam wrażenie, że poza wyspą mamy świat jaki doskonale znamy, z drugiej obecnie nikt nie szkoli na uniwersytecie bardów.

W książce znajdziemy wątek romantyczny, który według mnie był naprawdę świetnie poprowadzony. Rozwijał się w bardzo leniwym, ale dzięki temu naturalnym tempie. Pasował do spokojnej aury powieści. Ponadto był ważny, ale nie najważniejszy. Stanowił filar fabuły, ale jej nie dominował, co także bardzo mi się spodobało.

Sama historia okazała się interesująca i pełna zagadek, tajemnic. Potrafiła nawet czasami zaskoczyć. Autorka niewątpliwie ma talent do snucia opowieści, które wydają się być legendami z dawnych czasów. Przyjemnie się to czyta, jednak mimo wszystko czegoś mi w tej historii brakowało, ale sama nie umiem określić czego. Miała intrygującą fabułę, niesamowity klimat, niejednoznacznych bohaterów, a mimo wszystko wywołała we mnie mieszane uczucia. Niewątpliwie jednak sięgnę po kolejny tom, by dowiedzieć się, jak potoczą się losy bohaterów i może wtedy wyrobię sobie bardziej jednoznaczną opinię o tej serii.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu You&YA.

Sara


1 komentarz:

  1. Zagadki i tajemnice to coś, co bardzo bardzo lubię. Jestem na tak.

    OdpowiedzUsuń