piątek, 23 sierpnia 2019

[134] "Kryształowe serce" - Michał Bergel




Ostatnio w literaturze królują książki oparte na dobrze znanych nam baśniach. Przykładem takowych mogą być poszczególne tomy „Sagi księżycowej”, seria „Alyssa i czary” czy też chociażby „Dwór cierni i róż”. Tym jednak razem w moje ręce trafiła powieść nieco inna. Była nią mianowicie „Kryształowe serce” od Michała Bergela. W dużej mierze powieść ta oparta została na historii z „Alicji w Krainie Czarów”, co sugeruje nam nawet jej okładka. Różni się jednak od wyżej wymienionych tym, że skierowana została głównie do młodszych czytelników. Czy im bym ją poleciła?

Iris oraz jej siostra Oliwia niespodziewanie zostają połknięte przez czarodziejski kwiat. W rezultacie przenoszą się na inną planetę, gdzie w odróżnieniu od Ziemi istnieje jeszcze magia. To jednak nie koniec ich problemów. Okazuje się bowiem, że siostry zostały porwane przez złego czarodzieja, który pragnie wykorzystać je do swoich niecnych planów. Iris udaje się jednak uciec i z całych sił próbuje zorganizować pomoc dla Oliwii. To jednak okazuje się dużo trudniejsze niż mogło by się wydawać. Jedyną osobą, która mogłaby jej w tym pomóc jest czarowładca, który zaginął bez śladu dawno temu. Czy Iris uda się go odnaleźć? Czy zdoła uwolnić siostrę?

Już od dawna mam wrażenie, że wyrosłam z książek dla dzieci, czemu nie można się w sumie dziwić, patrząc na mój wiek. Jednak w głębi duszy nadal jestem dzieckiem uwielbiającym stare baśnie i fascynującym się magicznymi opowieściami. Ponadto uważam, że nawet seniorzy od czasu do czasu powinni sięgać po literaturę dla najmłodszych, bowiem bardzo często zawiera ona mnóstwo uniwersalnych wartości, które potrafią dorosłemu człowiekowi bardzo dać do myślenia. Właśnie między innymi dlatego zdecydowałam się na lekturę „Kryształowego serca”. Jakie są mogę wrażenia?

Niestety muszę z bólem serca przyznać, że przez większą część lektury strasznie się męczyłam. Pojawiały się w niej bowiem absurdalne rzeczy, które strasznie mnie irytowały. Przykładem może być to, że Oliwia jako jedna z najpiękniejszych dziewcząt w mieście cieszyła się olbrzymim gronem adoratorów. Nic w tym dziwnego, prawda? Ale już fakt, że ci wielbiciele przez cały czas schodzili się do jej domu takim tłumem, że ciężko było się w nim poruszać, remontowali posiadłość, wybranego dnia przynosili kwiaty, a innego czekoladki i za swoje starania dostawali plusy lub minusy do dzienniczka – to już wydaje się zupełnie nierealne i dziwne. Takie jednak rzeczy można by uznać za zwykłe przejaskrawienia, mające za zadanie nadać na przykład baśniowego charakteru całej opowieści. Niestety w książce pojawiły się też takie wydarzenia, które potrafiły mniej lub bardziej zachwiać logiką powieści.

Kolejną ogromną wadą książki jest jej główna bohaterka, która niemiłosiernie mnie irytowała. Iris to naprawdę denerwująca postać, która czasami zachowywała się jak malutkie dziecko. Rozumiem, że ma ona jedynie kilkanaście lat i nie może zachowywać się jak dorosła dziewczyna, ale czasami naprawdę przesadzała. Przede wszystkim rudowłosa jest strasznie upartą osobą. Z jednej strony to jej duża zaleta, gdyż dzięki temu cały czas brnęła do przodu i nie poddawała się. Z drugiej jednak czasami, gdy coś wpadło jej do głowy, a było niewarte realizacji – wpadała w złość i żaden racjonalny argument do niej nie trafiał. Ponadto bardzo często postępowała jak zwykłą egoistka, dla której nic się nie liczyło oprócz niej oraz jej celów. Mało tego potrafiła zarzucić innym, że myślą tylko o sobie i nie chcą jej pomóc. Nie brała przy tym pod uwagę, że zaburzyłoby to równowagę wszechświata.

Książka ma jednak bardzo duże plusy. Na przykład kreacja świata przedstawionego jest po prostu wspaniała. Jest on bowiem po pierwsze bardzo oryginalny, po drugie zachował w sobie ogrom baśniowości. Możemy poznać w nim wiele ciekawych istot, ich kulturę czy mentalność, zwiedzić magiczne i interesujące miejsca. Ponadto fabuła powieści też jest dość wciągająca. Początkowo owszem, dłużyła mi się, ale potem akcja nabrała tempa i prawie do samego końca nie zwolniła.

Książka ma wiele niedociągnięć i bardzo dużo może w niej irytować, jednak muszę przyznać, że na wiele z tych rzeczy jako dziecko pewnie nie zwróciłabym nawet uwagi. Dla najmłodszych czytelników liczy się bowiem przede wszystkim wartka akcja, ciekawy świat i magiczna przygoda, a to wszystko tutaj się znajduje. Podsumowując, mnie ta książka nie urzekła, ale dzieci mogą czerpać z niej wiele radości.  

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar.

SARA

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli ma niedociągnięcia i może mnie irytować to ja podziękuję za tę pozycję.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wszystko właśnie zależy od wieku odbiorcy. Ja raczej nie planuję czytania tej książki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, ja dziesięć lat temu pewnie zupełnie inaczej odebrałabym tę książkę.

      Usuń
  4. Ja raczej sobie odpuszczę tą książkę.
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń