poniedziałek, 24 października 2022

[587] "Wśród gwiazd" - Brandon Sanderson



Po przeczytaniu „Do gwiazd” byłam zachwycona. Przypomniałam sobie, jak wspaniałą rozrywką mogą być powieści dla młodzieży z gatunku science fiction. Bez wahania sięgnęłam więc po kontynuację, czyli „Wśród gwiazd”. Czy powieść sprostała swojej poprzedniczce?

Życie na rodzinnej planecie Spensy zmieniło się, odkąd dziewczyna postanowiła przedrzeć się przez zasłonę złomu. Informacje, jakie udało jej się zdobyć, pozwoliły jej rodakom lepiej zrozumieć swoich oprawców, a także obmyślić plan, jak skutecznie się przed nimi bronić. Pewnego dnia w atmosferę wchodzi statek, który ma duże problemy z obraniem odpowiedniego kursu i za chwilę najpewniej zderzy się z powierzchnią planety. Spensa nie waha się ani chwili. Ratuje pilota, którym okazuje się kobieta innej rasy wysłana z misją dyplomatyczną do siedziby Zwierzchnictwa, by dołączyć w szeregi tamtejszych pilotów. W głowie dziewczyny rodzi się pewien plan i już po chwili leci w kosmos, by zająć miejsce nieznajomej i dowiedzieć się jak najwięcej o swoich wrogach.

Ten tom bardzo różni się od poprzedniego, ale jednocześnie pod pewnymi względami wydaje się taki sam. Przede wszystkim nie ograniczamy się już do jednej planety, lecz wyruszamy w kosmos, by dotrzeć do siedziby Zwierzchnictwa. Tam poznajemy wiele ciekawych ras pozaziemskich istot, z których najbardziej zaintrygowały mnie diony. Muszę przyznać, że wykreowanie tej rasy wymagało od autora kreatywności i otwartości umysłu, jednak efekt końcowy bardzo mi się spodobał. Ponadto samo Zwierzchnictwo jest zupełnie inne niż początkowo mogło się wydawać. Dla Spensy Krelle zawsze stanowili zło wcielone, jednak okazuje się, że tak naprawdę są to istoty o łagodnym usposobieniu. Narody Zwierzchnictwa nienawidzą wojny i agresji. Zawsze starają się im zapobiegać, choć są od tego nieliczne wyjątki. Naginają bowiem swoje zasady, kiedy na horyzoncie pojawi się człowiek. To właśnie ten gatunek budzi w galaktyce popłoch. Okazuje się bowiem, że ludzkość wcale nie jest według nich ofiarami lecz oprawcami, których udało się zamknąć w więzieniach. Podobała mi się taka kreacja świata, ponieważ jest nieco inna od tych, jakie do tej pory spotkałam w literaturze science fiction.

W książce poznajemy kolejne ciekawe postacie. Spensa buduje nową eskadrę, którą szkoli na podobieństwa starej. Pomiędzy jej członkami zawiązują się nowe przyjaźnie. Brakowało mi co prawda starej drużyny, którą zdążyłam już polubić, jednak ta  prawie w takim samym stopniu zdołała podbić moje serce. Każdy z ich członków miał swój niezaprzeczalny urok i interesującą osobowość, dlatego łatwo było się z nimi zżyć.

Oczywiście w tym tomie nie mogło zabraknąć M-Bota, który już w pierwszej części zafascynował mnie swoją osobowością. Obecnie przechodzi kryzys egzystencjonalny, a obserwowanie tego jest wprost niewiarygodnie zabawne. Jego postać bardzo ubarwia całą fabułę i niesamowicie rozczula.

„Wśród gwiazd” napisane jest w nieco innym stylu niż „Do gwiazd”, jednak mimo wszystko nie uważam, że kontynuacja była gorsza czy też lepsza. Jest po prostu nieco odmienna, jednak to zdecydowanie w niczym nie przeszkadza. Z niecierpliwością oczekuję kolejnego tomu i mam nadzieję, ze i tym razem Sanderson sprosta moim oczekiwaniom.

Za książkę dziękuję Zysk i S-ka.  

Sara

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz