środa, 19 października 2022

[585] "Na skraju zagłady" - Kyla Stone

 


„Na skraju zagłady” to pierwszy tom dobrze zapowiadającej się serii autorstwa Kyly Stone. Książka zaintrygowała mnie swoim opisem. Liczyłam na mocny thriller psychologiczny, który wciągnie mnie na kilka godzin. Czy właśnie taką powieść otrzymałam?

W środku wyjątkowo srogiej zimy dochodzi do zniszczenia amerykańskiej sieci energetycznej przez impuls elektromagnetyczny, przez co cały kraj pogrąża się w chaosie. Wszystko, co miało w sobie mikroprocesor, zostało zniszczone. Amerykanie pogrążają się w przerażeniu, jednak Hannah Sheridan nagła katastrofa daje szansę na wolność. Od pięciu lat jest bowiem więźniem sadystycznego psychopaty, który notorycznie ją krzywdzi i trzyma w zamknięciu. Impuls zwolnił blokadę jej więzienia i wyłączył monitoring. Kobieta pierwszy raz od pięciu lat czuje nadzieję na poprawę swojego życia. Postanawia spróbować uciec, jednak czy uda jej się przeżyć na mrozie bez większych zapasów żywności oraz jakiegokolwiek pojęcia, dokąd powinna iść? Czy uda jej się znaleźć w sobie wystarczająco dużo siły, by zabawić się w kotka i myszkę ze swoim prześladowcą?

Muszę przyznać, że książka zaciekawiła mnie już od pierwszego rozdziału. Byłam niezwykle zaintrygowana zachowaniem głównej bohaterki, która początkowo przywodziła na myśl zastraszone, więzione zwierzątko. Obserwowanie, jak radzi sobie ze skrajnym przerażeniem, niedowierzaniem oraz zdezorientowaniem było ciekawym doświadczeniem. W Hannah powoli zaczęły zachodzić zmiany. Z przestraszonej ofiary stopniowo przeistacza się w kobietę, która chce za wszelką cenę przeżyć i wrócić do swoich bliskich. Muszę przyznać, że autorka bardzo dobrze poradziła sobie z profilem psychologicznym kobiety. Wykreowała jej osobę wiarygodnie i doskonale oddała stan emocjonalny człowieka znajdującego się w ekstremalnej sytuacji. Co prawda, ciężko przewidzieć zachowanie osoby torturowanej i więzionej przez pięć lat w ciemnej piwnicy, jednak wyobrażenie Stone jak najbardziej mnie przekonało.

Sama fabuła jest ciekawa. Autorka oparła swoją książkę na niecodziennym motywie. Przez impuls elektromagnetyczny zamarła elektronika w całych Stanach. Nie działają samochody, telefony, radia, telewizory – samo to dla wielu może być synonimem końca świata. Jednak dopiero po kilku dniach ludzie uświadamiają sobie skutki zamarcia elektroniki. Amerykanom grozi zamarznięcie we własnych domach, w sklepach brakuje leków i żywności, a brak komunikacji jeszcze bardziej wzmaga powszechny strach i dezorientację. Już po tygodniu w ludziach zachodzi zmiana, a na powierzchnię wychodzą najgorsze cechy. By przeżyć, są gotowi okraść i zabić kogoś innego. Co więcej, w sytuacji katastrofy ogólnopaństwowej służby porządkowe mają ręce pełne roboty, przez co nie mają czasu patrolować wszystkich miejscowości czy wsi, dzięki czemu ludzie czują się bezkarnie, a wówczas ich mroczna natura wychodzi na jaw. Taki świat to koszmar, jednak dla głównej bohaterki jest synonimem wolności i nadziei. Katastrofa daje jej szansę na ucieczkę i ocalenie swojego życia. Taki motyw niesamowicie mi się spodobał, bo wydaje się oryginalny i pomysłowy. Pokazuje bowiem, że nawet w najgorszej sytuacji może być coś pozytywnego.

Powieść Stone niesamowicie mnie zaintrygowała. Był moment, kiedy nieco mnie znużyła, jednak dość szybko odzyskała moje zainteresowanie. Akcja powieści może nie jest zbyt spektakularna i niebywale dynamiczna, jednak mimo wszystko hipnotyzuje. Należy bowiem do powieści, które skupiają i zachwycają emocjonalnością bohaterów oraz ich kreacją. Poznajemy bowiem nie tylko Hannah, ale także jej prześladowcę – Pike’a oraz niespodziewanego towarzysza – Liama. Historię poznajemy z perspektywy wszystkich tych bohaterów, dzięki czemu możemy obserwować różne punkty widzenia. Pierwszy należy do przerażonej ofiary, drugi do psychopaty, trzeci do pogrążonego w żałobie byłego wojskowego. Obserwowanie świata ich oczami jest ciekawe, bowiem każdy z nich patrzy na niego inaczej.

„Na skraju zagłady” to ciekawe rozpoczęcie serii. Stone zyskała moje zainteresowanie i z przyjemnością przeczytam kolejne części, które wyjdą spod jej pióra. Nie jest to idealna książka, jednak moim zdaniem zdecydowanie zasługuje na uwagę jako naprawdę dobry debiut.

Za książkę dziękuję All Musses.

Sara

 

2 komentarze:

  1. Niestety - nie dla mnie. A swoją drogą czytam Teksty Źródłowe - XVI - XVIII wiek, gdzie też można dostać gęsiej skorki, czytając ;-) . Pozdrawiam :-) .

    OdpowiedzUsuń
  2. Szczerze zainteresowała mnie ta książka. Tym bardziej, iż lubię czytać debiuty ;)

    OdpowiedzUsuń