czwartek, 28 stycznia 2021

[408] ‘’Jak umieramy” – Roland Schulz

 


Śmierć jest czymś całkowicie naturalnym i dosięgnie każdego – to fakt, ale nie wszyscy potrafią go zaakceptować. Boimy się rozmawiać o umieraniu, nie chcemy nawet o tym myśleć, co jest rzeczą naprawdę ciekawą i dość mocno zakorzenioną w naszej podświadomości. Prawda jest taka, że każdy z nas miał już styczność z śmiercią, każdy kogoś stracił, każdy musiał kogoś pożegnać. Tego nie da się uniknąć, bo w każdej sekundzie umierają ludzie w różnych częściach świata i to się nigdy nie zmieni. Czy uda nam się w końcu zaakceptować istnienie śmierci? Czy będziemy o niej swobodnie rozmawiać? Mocno wątpliwe, ale jestem pewna, że każdy miał okazję prowadzić wewnętrzne spory na temat umierania.

Osobiście spodziewałam się po tej książce czegoś całkowicie innego i trudno to ukryć. To książka o umieraniu, tytuł nie jest chwytliwy, nie ukrywa się pod nim żaden inny temat. Zaczęłam się zastanawiać, kim jest autor skoro postanowił pisać o takich rzeczach. Lekarzem? Urzędnikiem rejestrującym zgony? Właścicielem domu pogrzebowego? Otóż nie, jest po prostu dziennikarzem. To ma dla mnie ogromne znaczenie, ponieważ treść tej książki jest dość… specyficzna, głęboka i mocna. Dlatego założyłam, że autor jest kimś więcej niż tylko dziennikarzem.

Nie twierdzę, że książka ta jest zła. Dla mnie jednak jest ona raczej filozoficznymi przemyśleniami i swego rodzaju scenariuszem jakiegoś specyficznego dramatu obrazującego proces umierania w kilku etapach. Autor stosuje dziwną narrację, która prawdopodobnie ma za zadanie chyba zaangażować czytelnika w treść i oswoić go z tematem śmierci. Być może jestem nieczuła i zimna, ale ten cały zabieg na mnie nie podziałał. Potraktowałam tę książkę, jako coś niezależnego ode mnie, to była tylko opinia autora, która niekoniecznie wpisuje się w moje gusta i pasuje do moich przekonań.

Między treściami filozoficznymi, pojawiają się wątki, które chyba mają nas naprowadzić na to, jak należy zabrać się za organizowanie kogoś pogrzebu. Właściwie to autor sugeruje, żeby dopełniać formalności jeszcze przed spodziewaną śmiercią i ta część bardzo mi się podoba. To pokazuje ten cały skomplikowany proces, który musi dopełnić krewny zmarłej osoby. Pojawiają się też informacje na temat tego, jak lekarze działają w przypadku zgonu albo jak zakład pogrzebowy wypełnia swoje zlecenia. To wszystko było niesamowicie ciekawe, bo większość ludzi nie zdaje sobie sprawy z tego, jak skomplikowane jest dopełnienie wszystkich niezbędnych formalności.

Autor snuje dość dziwne scenariusze śmierci oraz tego, jak człowiek się podczas niej czuje. Specjalnie podkreślam słowo ,,scenariusz”, ponieważ każdy inaczej przechodzi przez ten proces. Przecież podczas gwałtownej śmierci nie ma tej całej otoczki cierpienia i oczekiwania czy odzyskiwania świadomości na ostatniej prostej. Trochę mi się nie podobało, że autor w pewnym wariancie narracji zwracał się bezpośrednio do mnie i opowiadał o moim umieraniu. Zwłaszcza, że osobiście mam całkowicie inną opinię na ten temat.

Brakowało mi w tej książce wielu rzeczy. Najważniejszą są ludzkie historie. Oczywiście książka ta nie jest ich pozbawiona, ale uważam, że jest ich zdecydowanie zbyt mało i brakuje w nich jakiś konkretów. Nie mówię tu o zdradzaniu personaliów i szczegółów umożliwiających identyfikację konkretnej osoby. Autor jednak na podstawie tych dosłownie kilku osób buduje całą książkę, brak mu innych opinii i punktów widzenia, a to mogłoby znacznie odmienić tę książkę. Dla mnie najważniejsze są zdecydowanie informacje, bo to na ich podstawie tworzy się najbardziej obiektywne dzieła.

,,Jak umieramy” to książka, która miała ogromny potencjał, ale uważam, że wiele jej brakuje. Autor nie do końca opiera się na prawdziwych historiach, co mocno utrudniało mi czerpanie przyjemności z czytania. Oczywiście rozumiem jego zamysł na tę książkę i skoro miała być ona osobistym rozliczeniem ze śmiercią, to super, jest naprawdę perfekcyjna. Ja jednak nie potrafiłam odgadnąć jego intencji i dlatego mam tak bardzo neutralny stosunek do tej pozycji. Nie odradzam Wam tej lektury, ale też nie mogę z przekonaniem polecić. Sami musicie dokonać decyzji!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Muza



Patrycja


2 komentarze:

  1. Patrycjo, po tę książkę nie sięgnę. Chociaż - tak na marginesie - każdego to czeka. Pochwalę się , że nabyłem e - booka - kolejnego - o Windsorach. O Meghan i Harry'm. A o wyżej recenzowanej książce - no cóż - wiele czytałem, wiele słyszałem. Tematyka - fakt - trudna, jednak lekturę na razie odłożę. Miłego weekendu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Podaruję sobie tę książkę. Chyba głównie dlatego, że napisana została przez dziennikarza, a więc osobę która ze śmiercią ma tyle wspólnego co większość ludzi. Myślę, że dużo ciekawsza byłaby książka napisana przez kogoś, dla kogo śmierć to chleb powszedni.

    OdpowiedzUsuń