piątek, 17 lipca 2020

[249] "Ostatnie lato Wandalów" - Jakub Urbańczyk




Książki historyczne zdecydowanie nie goszczą zbyt licznie w mojej biblioteczce. Za każdym razem, nieważne jak dobrze i ciekawie zostały napisane, w pewnym momencie mnie nudzą i je odkładam. Za to fantastyka to mój numer jeden, który mogłabym czytać całymi dniami. Kiedy zapoznałam się z opisem fabuły „Ostatniego lata Wandalów”, które jest niejako połączeniem tych dwóch gatunków, bardzo zaciekawiłam się tą historią i byłam ciekawa, jak odbiorę takie zestawienie.

Jest rok 556. Na ziemiach przyszłej Polski mieszkają liczne plemiona rywalizujące między sobą o władzę. Nad Wandalami panuje stary krak, którego synowie ostrzą sobie zęby na ojcowski tron. Także jego córka – Wanda – przysparza mu zmartwień. Pewnego dnia młoda kobieta, chcąc utrzymać przy sobie ukochanego mężczyznę, decyduje się obudzić pradawną istotę, Całożercę. Sytuacja wymyka się jednak spod kontroli, a cały lud staje w obliczu zagrożenia. Na domiar złego zdrajcy królestwa zaczynają spiskować, a dawno wygnani mieszkańcy chcą powrócić do swoich domów i szykują się na brutalne starcie z tymi, którzy im je odebrali.

„Ostatnie lato Wandalów” wywołało u mnie mieszane uczucia. Z jednej strony czytało mi się je naprawdę dobrze, szybko i przyjemnie, z drugiej miało kilka niedociągnięć, które dość mocno wpłynęły na moje wrażenia z lektury. Nie jest to prawdziwa, oparta na faktach powieść historyczna, co akurat bardzo przypadło mi do gustu. Jak na wstępie zauważył sam autor, niewiele wiemy o ludach, które zamieszkiwały dawniej ziemie naszego kraju. Z tych czasów zachowało się niewiele legend, a jeszcze mniej rzetelnych źródeł historycznych. Książka stanowi więc wyobrażenie autora o tytułowych Wandalach oraz innych plemionach sąsiadujących z nimi oraz zawiera jego wersję legendy o smoku wawelskim. Jest to całkowita fikcja literacka. Pisarz przemycił w niej jednak bardzo wiele autentycznych ciekawostek historycznych, które zostały zawarte w przepisach, by osoby niezainteresowane mogły śmiało je pominąć bez uszczerbku na fabule. Spodobał mi się ten zabieg, ponieważ nie każdy pasjonuje się takimi rzeczami i duża część czytelników sięgnie po tę powieść dla opowieści a nie poszerzenia swojej wiedzy o minionych wiekach.

Kolejną rzeczą, jaka mi się spodobała było to, że bohaterowie posługiwali się współczesnym językiem. Nie lubię archaicznych zwrotów i przestarzałych form wypowiedzi. To głównie one zniechęcają mnie do czytania powieści historycznych. Co prawda taki sposób pisania dialogów nieco odbiera książce klimat i wiarygodności postaciom, ale plusy tego zabiegu według mnie zdecydowanie przeważają nad minusami.

Postacie powołane do życia przez Jakuba Urbańczyka na kartach jego powieści zostały wykreowane w dość ciekawy sposób. Głównymi bohaterami są tutaj Wanda oraz Ritigern. To co najbardziej podobało mi się w ich osobach to fakt, że autor zadbał o to, by pokazać czytelnikowi jak pod wpływem różnych czynników i wydarzeń zmieniają swoje poglądy i zachowanie. Mężczyzna to zagorzały katolik, który wraz z żoną wychowuje trójkę dzieci. Jest wierny swojej rodzinie oraz sumiennie spełnia swoje obowiązki. Jednak od jakiegoś czasu jego spojrzenie szuka oczu Wandy, a namiętność do kobiety wciąż w nim rośnie. Obserwujemy jego przemianę oraz zachwianie się fundamentów jego niezłomnej wiary. Zauroczenie królewską córką powoduje w nim nieodwracalne zmiany. Wanda natomiast początkowo przedstawiona była jako silna kobieta i idealny materiał na władcę. Od razu ją polubiłam, jednak po pewnym czasie całkowicie się na niej zawiodłam. Pod wpływem wydarzeń związanych z Całożercą, kobieta stopniowo zmieniała się we wrak człowieka i marionetkę w rękach możnowładców. Liczyłam raczej na to, że jej losy potoczą się zupełnie inaczej i kobieta stanie się przykładem doskonałego władcy oraz udowodni, że bycie przedstawicielem płci pięknej nie powinno w niczym jej ograniczać. Muszę jednak przyznać, że jej upadek został przedstawiony bardzo realistycznie i z rozsądkiem, co nieco złagodziło mój zawód.

Historia jak już wcześniej wspomniałam została napisana lekko i przyjemnie. Szybko mi się ją czytało i naprawdę potrafiła mnie wciągnąć w swoją opowieść. Jednak najbardziej epickie momenty zostały pominięte. Mamy na przykład wspomnienie pójścia do jaskini, ale ani za pierwszym, ani za drugim razem czytelnik nie otrzymuje opisu wydarzeń, jakie miały w niej miejsce. Dostaje jedynie strzępki informacji od poszczególnych bohaterów, które ciężko poskładać w całość. Pomijając jednak ten mankament, pod względem fabularnym książka wypadła naprawdę dobrze. Pełno w niej tego, co najbardziej lubię czyli intryg, spisków i zdrad. Jak do tego dodamy także mściwych bogów i lubiącego wszystko komplikować odpowiednika Lokiego mamy naprawdę dobry pomysł na historię. Trochę zabrakło mi dopracowania całości, ale mimo wszystko cieszę się, że przeczytałam tę powieść, bo miło spędziłam z nią czas.


Za książkę dziękuję Wydawnictwu Zysk i S-ka.
SARA


11 komentarzy:

  1. o dawnych naszych dziejach trzeba umieć pisać :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa recenzja. Tytuł zapisuję - wszak żem historyk z wykształcenia, a z zajęcia - blogger.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czyli typowa średniawka. Niby okej, ale trzeba by było książkę jeszcze trochę dopracować. Nie przepadam za pominięciami - szczególnie kiedy to ważny moment. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Widzę, że ta książka powinna spodobać się mojemu synowi, chętnie podrzucę mu tytuł pod rozwagę, poznanie szczypty historii w intrygującym tle mile widziane. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Najważniejsze, że potrafiła Cię wciągnąć. To jest bardzo zachęcające.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ostatnio sporo recenzji tej książki widzę i zaczynam nabierać na nią ochoty!

    OdpowiedzUsuń
  7. Też się na tej książce zawiodłam - szczególnie na Wandzie i retellingu legendy o smoku wawelskim, z którego dokładnie nic nie wynika. Autor chyba po prostu nie wiedział, co chce tu czytelnikowi przekazać.

    OdpowiedzUsuń
  8. To nie moje klimaty gatunkowe. 😊

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja lubię książki historyczne, o ile opowiadają o okresach historycznych, postaciach czy zagadnieniach, które mnie interesują. Więc w gruncie rzeczy mam stosunek dość ambiwalentny, bo to wszystko zależy. Ten tytuł to nie moje klimaty. I widzę, że nie mam zasadniczo czego żałować.

    OdpowiedzUsuń
  10. Raczej fantastyka nie dla mnie, ale ta hoja z fotki jest śliczna . I kwitnie. Też mam dwie hoje - kocham je i lubię ten zapach, gdy pojawiają się aksamitne kwiaty.

    OdpowiedzUsuń
  11. Moim zdaniem, książka rewelacja. Bardzo ją chwalilam w swojej recenzji

    OdpowiedzUsuń