„Piekielna
głębina” zainteresowała mnie głównie swoim tytułem. Za jego sprawą spodziewałam się po niej tajemniczego i mocnego thrillera z elementami paranormalnymi skierowanego
głównie dla młodzieży. Czy to właśnie otrzymałam od Lindsay Galvin?
Aster i jej
siostra Poppy z powodu śmierci swojej matki zmuszone zostały do przeprowadzki. Od
teraz mają mieszkać z ciotką w zupenie obcym im państwie. Kobieta jest cenionym
onkologiem, a obecnie przeprowadza badania naukowe w terenie. Z tego powodu
dziewczynki muszą zamieszkać w ekowiosce bez dostępu do elektryczności i technologii.
Nie to jest jednak najgorsze. Pewnego dnia bowiem wyruszają na wycieczkę, z
której żadna z nich nie wraca. Aster budzi się na plaży w miejscu, którego
zupełnie nie zna, a Poppy gdzieś przepada. W tym samym czasie Sam, chłopak, którego siostry poznały w
samolocie, stara się je odnaleźć. Nastolatków łączy jedno – choroba nowotworowa
zaatakowała ich bliskich. Czy i oni w przyszłości mogą zachorować? Czy uda im
się wyleczyć dziadka chłopca? Odpowiedź znajduje się w głębi oceanu.
Muszę przyznać,
że książka Galvin ma wielki potencjał. Sam pomysł na fabułę okazał się bardzo
oryginalny i szalenie mi się spodobał. W dzisiejszych czasach coraz trudniej znaleźć powieść fantasy,
która nie bazuje na innej lub nie czerpie inspiracji z dawno utartych wzorców. Właśnie
dlatego autorka „Piekielnej głębina" zyskała w moich oczach, bowiem dała literaturze tego gatunku coś nowego i niepowtarzalnego. Ponadto pisarka ma
bardzo przyjemny styl i posługuje się prostym językiem, przez co powieść czyta
się bardzo szybko i chętnie się do niej wraca po przerwanej lekturze. Poza tym akcja prowadzona jest w dość dynamicznym tempie, dzięki
czemu czytelnik nie nudzi się przewracając kolejne strony.
Mimo tylu
plusów niestety „Piekielna głębina” nie wywołała we mnie tak wielkiego zachwytu,
jakiego się po niej spodziewałam. Być może miałam zbyt wygórowane oczekiwania,
a może po prostu jestem czepialska, ale w pewnych momentach książka bardzo mnie
irytowała. Przede wszystkim pojawiały się w niej nieścisłości i błędy logiczne.
Przykładowo bohaterowie w kamizelce ratunkowej (której zadanie polegało na
utrzymywaniu ich na powierzchni wody) mieli tylną kieszeń, w której znajdowało
się mnóstwo rzeczy takich jak strój do nurkowania czy maczeta. Po pierwsze były
to ciężkie przedmioty, po drugie duże gabarytowo. Jakim cudem Aster zdołała się
z tym wszystkim utrzymać na wodzie? Jak wyglądała, dryfując na niej? To byłoby to wytłumaczenia, ale niestety autorka go nam poskąpiła. Takich przykładów mogłabym podać dość sporo. Poza tym czasami miałam wrażenie,
że pisarka sama nie do końca zna się na tematach, o których pisze, na przykład
na genetyce.
Największym
minusem jednak okazała się Aster, której poświęcono najwięcej miejsca w
książce. Dziewczyna zaprezentowała się jako bardzo nijaka postać. Nie była co prawda
irytująca czy przygłupia, ale według mnie nie miała charakteru. Czytało się o niej jak o
duchu, w ogóle nie wzbudzała zainteresowania. Większą sympatią darzyłam Poppy i
Sama, którym autorka poświęciła dużo mniej czasu, a mimo to według mnie byli
dużo lepiej wykreowani.
Nie do końca
jestem zadowolona z „Piekielnej głębina”. Dobrze się ją czytało, a jej oryginalna fabuła niewątpliwie stała się największym plusem powieści, ale niestety miałam wrażenie, że jej potencjał nie został w pełni wykorzystany. Brakowało mi tu tajemniczości i napięcia, jakie powinny znaleźć
się w thrillerze. Jednak trzeba w tym momencie zauważyć, że jest to powieść
młodzieżowa, tak więc grupą docelową dla niej są ludzie młodzi, a oni zazwyczaj
nie zwracają uwagi na błędy logiczne. Dla nich liczy się przygoda, a tą Galvin
z całą pewnością im dostarczy. Dlatego młodszym czytelnikom, którzy nie
czepiają się szczegółów, zdecydowanie bym ją poleciła. Starszym, oczekującym
mrocznego i trzymającego w napięciu thrillera paranormalnego, raczej bym tę
pozycję odradziła.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu YA.
Sara
PREMIERA: 11.03.20r.
Szkoda, że pomimo dużego potencjału książka ta cię nie zachwyciła. Ja na ten moment nie planuję jej czytać.
OdpowiedzUsuńKsiążki jak narkotyk
Po lekturze recenzji stwierdzam, że to nie jest ksiązka dla mnie. Ale tytuł kojarzy mi się z filmem, który oglądałam laaaaata temu, a który kręcił się wokół rekinów zżerających ludzi żywcem. Może dlatego niezbyt dobrze mi się ta powieść kojarzy - nie żebym się bała, ale mam mocne poczucie czegoś, hmm... niespecjalnie ambitnego xD
OdpowiedzUsuńCzasami tak bywa, że jednak czegoś brakuje. Mimo wszystko dałabym tej książce szansę.
OdpowiedzUsuńPomimo przepięknej okładki raczej się nie skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;***
P.
https://zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com/
Myślę, że młodzi czytelnicy nie są aż tak drobiazgowi w kwestii szczegółów i mają trochę mniejsze wymagania... a może się mylę?
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)