niedziela, 30 czerwca 2019

[119] "Księżyc jest pierwszym umarłym" - Karina Bonowiecz




Niedawno swoją premierę miała najnowsza książka Kariny Bonowicz – „Księżyc jest pierwszym umarłym”. Powieść ta rozpoczyna cykl zatytułowany „Gdzie diabeł mówi dobranoc”. Muszę przyznać, że oba tytuły są bardzo chwytliwe i intrygujące. To one skusiły mnie, żeby sięgnąć po tę pozycję i przekonać się, co fanka mrocznych baśni braci Grimm ma nam do zaoferowania.

Według starej legendy żyło sobie dawniej w wiosce czworo przyjaciół, których miejscowi wygnali, gdyż bali się ich czarów. Ruszyli więc oni w drogę i rozeszli się w cztery strony świata, jednak mimo to dotarli w to samo miejsce, do czarciego kamienia. Tam wywołali diabła i dobili z nim targu, czego skutki przez wieki odczuwali ich potomkowie. Czy nowe pokolenie w końcu odzyska spokój i będzie mogło wrócić do normalności? Z czym będą musieli się zmierzyć, by zażegnać ciążące na nich przekleństwa? Czy małe miasteczko na odludziu może być areną ciekawych wydarzeń dla grupki nastolatków?



Początek książki niezbyt mnie zachwycił. Przez kilkanaście pierwszych stron miałam nieodparte wrażenie, że po raz kolejny czytam o tym samym. Siedemnastolatka, która musi przeprowadzić się z Warszawy na koniec świata do krewnej, o której nie miała pojęcia? Brzmi znajomo, prawda? Jednak nie zniechęciłam się tym i czytałam dalej. To była dobra decyzja, bo historia z kartki na kartkę stawała się coraz bardziej ciekawa i w końcu zaczęła odbiegać od schematów. Oczywiście kilka dobrze znanych czytelnikowi motywów pojawiło się w powieści, jednak były one raczej miłym dodatkiem, a nie niepotrzebnym wypychaczem. Sama nawet nie wiem, w którym momencie książka mnie pochłonęła. Lekkie pióro autorki, ciekawi bohaterowie i dynamiczna akcja, to wszystko sprawiło, że powieść czytało się z zapartym tchem i z szybkością błyskawicy.

Główna bohaterką książki jest Alicja – siedemnastoletnia sierota. Należy ona do specyficznych postaci i sama nie wiem, czy właściwie ją polubiłam czy też nie. Dziewczyna posiada w sobie kilka cech, które bardzo cenię. Mianowicie jest wygadana, nie pozwala sobą manipulować i na wszystko ma zawsze przygotowaną odpowiedź. Z drugiej strony jednak bardzo przypominała mi rozkapryszone dziecko. Wszystko przez jej nastawienie do życia. Większość rzeczy od razu jej się nie podoba i nastawiona jest zawsze na najgorsze. To strasznie momentami mnie irytowało. Później jednak bohaterka zaczęła się zmieniać. Doceniała wysiłki innych, porzuciła swoje negatywne nastawienie i stała się o wiele bardziej sympatyczna niż na początku. Jej kreację koniec końców uznaję więc za prawie udaną. Jedyne co mi w niej nie pasowało to obojętność dziewczyny do śmierci swoich rodziców. Już od pierwszych stron rzuciło mi się to w oczy. Można by się spodziewać, że nastolatka będzie załamana i zrozpaczona, a ona jedynie była zirytowana kolejną przeprowadzką na koniec świata. Później pojawiło się nieco smutku, ale w zasadzie to miałam wrażenie, że śmierć najbliższych była jej zupełnie obojętna, co niezbyt mi się podobało.

Koniec końców seria Kariny Bonowicz zapowiada się niesamowicie ciekawie. Ma w sobie pewne niedociągnięcia, ale nie odbierają one radości z lektury. Mam nadzieję, że w kolejnych tomach autorka całkowicie się ich pozbędzie. Serdecznie polecam Wam lekturę tej powieści i mam nadzieję, że będziecie z niej zadowoleni tak samo jak ja.

2 komentarze:

  1. Ostatnio dość często napotykam tę książkę na blogach. Jestem nią zainteresowana.

    OdpowiedzUsuń
  2. Fabuła tej książki wciąga! Ja zdecydowanie nie polubiłam głównej bohaterki, ale jestem ciekawa, jak cała historia się skończy.

    OdpowiedzUsuń