poniedziałek, 12 kwietnia 2021

[438][PRZEDPREMIEROWO] "Naomi" - Kinga Litkowiec

 


„Naomi” to powieść, która miała swoje początki w antologii opowiadań „Grzeszne święta”. To tam, w opowiadaniu „Zabójcza pomyłka”, po raz pierwszy poznajemy głównych bohaterów. Wielu czytelników bardzo ucieszyło się, że autorka postanowiła dać swoim postaciom osobną powieść i długo czekali na jej wydanie. Ja oczywiście musiałam dowiedzieć się o opowiadaniu dopiero w drugiej kolejności, inaczej nie byłabym sobą. Na szczęście można czytać obie historie w różnej kolejności.

Naomi Lorenz miała zginąć z rąk płatnego zabójcy, ale Mateo Terron z nikomu nieznanych pobudek postanowił darować jej życie, Niestety zleceniodawca morderstwa dowiedział się o zdradzie mężczyzny i wówczas zaczęły się problemu. Już wtedy oboje wpadli w poważne kłopoty, jednak te pogłębiły się z chwilą, kiedy na scenę wkroczył Zachary Morozow – bezwzględny boss rosyjskiej mafii. Jak potoczą się losy pary, której relacja zaczęła się w dość nietypowych warunkach?

Bardzo polubiłam główne postacie występujące w książce. Okazały się ludźmi z krwi i kości, a nie jedynie płytkimi bohaterami. Niestety w romansach rzadko jestem w stanie polubić główną bohaterkę, natomiast Naomi o dziwo zdobyła moją sympatię niemal od razu. Przyznam, że momentami działała mi na nerwy, ale ogólnie okazała się dość ogarniętą i odważną kobietą. Mateo jest jednak od niej dużo bardziej złożony. Jego kreacji w moim odczuciu autorka poświęciła zdecydowanie więcej uwagi. Byłam niesamowicie ciekawa pobudek, jakimi się kierował, na przykład kiedy ratował Naomi z kłopotów. Ponadto na dużą uwagę zasługuje Zachary, który swoim urokiem przyćmił nawet Mateo. Chętnie przeczytałabym coś z tym bohaterem w roli głównej. Obaj mężczyźni mają typowy dla tego typu postaci magnetyzm, który działa nie tylko na bohaterki powieści, ale także jej czytelniczki.

W powieści jest strasznie dużo scen erotycznych i trzeba być na to przygotowanym. Osobiście lubię przeczytać takie książki od czasu do czasu, by się rozluźnić, a ostatnio byłam chora i chętnie oddawałam się mało wymagającym lekturom. Jednak czasami ilość seksu nawet z takim nastawieniem, jak moje, strasznie przytłaczała, bo zaczynał dominować fabułę. Od jednego do drugiego stosunku niewiele się działo lub też były to nieistotne sytuacje, co momentami nieco mnie denerwowało. Jednak trzeba przyznać, że sceny łóżkowe wychodzą autorce całkiem dobrze, więc przynajmniej w tej kwestii nie miałam na co narzekać.

Trochę brakowało mi w tym tytule emocji. Nie ma tu fajerwerków czy scen, które przyspieszą bicie serc czytelniczek. Obserwujemy, jak rodzi się uczucie między postaciami, ale robimy to jakby z daleka. Momentami miałam wrażenie, że oglądam film, a nie czytam książkę. Brakowało tutaj pogłębienia relacji między Naomi i Mateo, budowania więzi. Niby autorka starała się o tym napisać, ale mimo wszystko wydawało się to w dalszym ciągu zbyt płytkie.  Jest to jednak jedyny poważny mankament powieści, który zwrócił moją uwagę i mi osobiście aż tak bardzo nie przeszkadzał.

Fabuła książki jest dość ciekawa i naprawdę dobrze bawiłam się, czytając tę historię. Gdyby bardziej zrównoważyć akcję i sceny erotyczne oraz dodać odrobinę więcej emocji, byłaby jednak dużo lepsza. Na chwilę obecną jest idealną pozycją na zresetowanie się po ciężkim dniu. Nie wymaga od czytelnika zaangażowania i pozwala miło spędzić ze sobą czas. Jeśli właśnie takiej książki potrzebujecie, „Naomi” będzie idealna.

PREMIERA: 14.04.21

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Akurat.

Sara

5 komentarzy:

  1. Kiedy będę potrzebować resetu, to przypomnę sobie o tym tytule. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Więc czekamy na premierę. Ja teraz czytam Autobiografię Królowej Noor :) Pozdrawiam. I mam jak Ew - jeśli będzie potrzebny reset, to sobie przypomnę o tej książce. Pozdrawiam Saro z chłodnego południa Polski :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lektura tej książki jeszcze przede mną, czeka na swoją kolejkę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zdecydowanie nie dla mnie. Zabrakłoby by mi tu rzeczywistej akcji i relacji między bohaterami. Według mnie same sceny erotyczne nie stworzą dobrego romansu.

    OdpowiedzUsuń