czwartek, 12 listopada 2020

[342] "Chemia śmierci" - Simon Beckett

 


„Chemia śmieci” to książka, na którą zwróciłam uwagę przez tytuł. Zaintrygował mnie do tego stopnia, że postanowiłam po niego sięgnąć, mimo że opis zapowiadał kolejny kryminał oparty na podobnych schematach co reszta pozycji z tego gatunku. Miałam jednak przeczucie, że to będzie coś o wiele lepszego i nie pomyliłam się.



David Hunter trzy lata wcześniej przeprowadził się do prowincjalnego miasteczka, gdzie skrył się od zgiełku wielkiego miasta, swojej dotychczasowej pracy oraz osobistej tragedii, która go dotknęła. Do tej pory udało mu się żyć względnie spokojnie, jednak kiedy w okolicznym lesie zostają odnalezione zwłoki kobiety, niegdyś wybitny antropolog sądowy zostaje poproszony o pomoc w śledztwie. Początkowo mężczyzna niechętnie się angażuje, jednak kiedy ginie kolejna osoba, sprawa zmienia się na osobistą. Postanawia więc pomóc w odnalezieniu sprawczy, czego może już wkrótce pożałować.

Muszę przyznać, że „Chemia śmierci”, tak jak podejrzewałam, okazała się jednym z lepszych kryminałów, jakie miałam okazję przeczytać. Wciągnęła mnie już od pierwszych stron i z wypiekami na twarzy czytałam każdą kolejną, zachodząc w głowę, kim może być morderca i jakie są jego motywy. Akcja w powieść jest dość dynamiczna i niesamowicie ciekawa. Poza tym autor potrafi wywołać w czytelniku specyficzne napięcie, przez co ciężko jest się oderwać od lektury. Co więcej pisarz posiada dar manipulowania czytelnikiem i wyprowadzania go na manowce, co jest ogromnym plusem. Niemal do samego końca autorowi udało się ukryć tożsamość zabójcy i mamić czytelnika fałszywymi poszlakami, za co należy mu się ogromny szacunek.

Postać głównego bohatera – Davida Huntera – należy do bardzo dobrze i ciekawie wykreowanych. Mężczyzna jest wybitnym specjalistą od badania ludzkich zwłok i udowadnia to wielokrotnie podczas śledztwa. Pisarz zadbał, by jego postać dysponowała odpowiednią wiedzą oraz umiejętnościami, które niejednokrotnie miała okazję zaprezentować innym bohaterom a także czytelnikom. To dodało jej bardzo dużo realizmu i profesjonalizmu. Ponadto Backett dał swojej postaci bogatą emocjonalnie przeszłość, która odbija się na jej teraźniejszości. David zmaga się z demonami minionych lat, złymi wspomnieniami, niepozwalającymi do końca cieszyć się mu życiem, jakie prowadzi. Mężczyzna cały czas ucieka przed dawnym bólem, jednak w końcu musi się po raz kolejny zmierzyć z tragedią, jaka go niegdyś spotkała i zamknąć wszystkie rozdziały swojej historii. Podobały mi się te osobiste zmagania Dawida samego z sobą. One także dodały postaci realizmu, sprawiły, że stała się bardziej ludzka, namacalna, stworzona z krwi i kości, a nie tuszu i słów.

Podobał mi się także klimat powieści. Małe miasteczko pogrążone w nienawistnej podejrzliwości, makabryczna zbrodnia wstrząsająca mieszkańcami oraz walka z czasem stanowi świetne tło dla całej historii i dodaje jej dramaturgii, mroku. Wokół opowieści unosi się aura tajemniczości, wywołując w czytelniku napięcie oraz niepokój. Autor stworzył idealny klimat dla tego typu książki, co stanowi kolejny jej atut.

„Chemia śmierci” to pierwszy tom przygód Davida Huntera i zapewne nie jedyny, który przeczytam. Bardzo zaciekawiła mnie ta seria i mam nadzieję, że niedługo sięgnę po kolejne tomy. Jeżeli jeszcze nie znacie tej pozycji, to serdecznie Wam ją polecam i mam nadzieję, że i Wy będziecie zadowoleni z lektury.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Sara


6 komentarzy:

  1. Oj, raczej nie dla mnie, pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi interesująco, szczególnie klimat małego miasteczka, który osobiście uwielbiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mam tę książkę na czytniku już od jakiegoś czasu i ciągle się za nią nie zabrałam. Dzięki, że przypomniałaś mi o tym tytule! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Na razie mówię nie, ale za jakiś czas może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Brzmi intrygująco, więc będę miała ten tytuł na uwadze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Różne opinie spotykam o twórczości Becketta. Ta książka jeszcze przede mną, ale mam ją w planach. Muszę sobie w końcu własne zdanie wyrobić.

    OdpowiedzUsuń