Kilka
dni temu swoją premierę miała książka Krystyny Chodorowskiej pod tytułem „Triskel.
Gwardia”. Muszę przyznać, że głównie do jej przeczytania skusiła mnie okładka
oraz wzmianka w opisie o rebeliantach walczących z okrutnym systemem. Uwielbiam
taką tematykę, więc postanowiłam dać szansę powieści. Czy zostałam nią
oczarowana, a może kompletnie mnie rozczarowała?
Sinead
kilka lat wcześniej wyjechała z rodzinnego kraju i przeprowadziła się do Nowej
Alby, gdzie otrzymała stypendium na studia. Jednak nauka to nie jedyny
obowiązek dziewczyny. Sinead należy bowiem także do grupy osób obdarzonych paranormalnymi
zdolnościami i wraz z nimi chroni miasto w sytuacjach, gdzie zwykła policja
zawodzi. Dodatkowo prowadzi także fundację. Obowiązków i problemów ma więc bez
liku, a z każdą chwilą one rosną, bo na Ziemi zaczynają dziać się dziwne rzeczy.
Pojawiają się ludzie z nieznaną dotąd technologią, a rząd ukrywa coś, co może
mieć fatalne skutki dla wszystkim. Kim lub czym jest Lazur? Kto pomaga
buntownikom i z jakiego świata pochodzi? Co wydarzy się w spokojnym Scyld City?