niedziela, 13 grudnia 2020

[366] ‘’Bez tchu” – K.A. Figaro

 


Nie jestem wielką fanką serii książek, bo często zdarza się tak, że na kolejne części trzeba czekać naprawdę długo. W tym czasie przeważnie zapominam, co było w poprzednich tomach i czytanie nie jest już dla mnie tak przyjemne. Czasem jednak daję szansę jakiejś książce i dopiero po przeczytaniu okazuje się, że zaplanowanych jest zdecydowanie więcej części. Tak właśnie było z serią ,,Rozchwiani”, a dziś z przyjemnością piszę recenzję już ostatniej powieści z tego cyklu.

Łucja na nowo układa sobie życie, wychodzi za mężczyznę, który pomógł jej pozbierać się po związku z Dymitrem. Wszystko zaczyna się układać, kobieta w końcu jest szczęśliwa, a sam Dymitr postanawia dojrzeć i zbliżyć się do własnej córki. Staje się świetnym ojcem, nawiązuje zdrową relację z Łucją oraz jej mężem, więc z pozoru wszystko wydaje się idealnie układać. Jednak życie wszystkich bohaterów jest zagrożone. Kto chce ich zniszczyć? Czy Dymitr naprawdę się zmienił?

Na samym wstępie chciałabym poświęcić jeden akapit na opisanie wrażeń dotyczących całej serii. Jest ona dość długa, ponieważ ,,Bez tchu” to piąta powieść o losach Łucji i Dymitra, ale już ostatnia, więc małe podsumowanie na pewno jest potrzebne. Muszę przyznać, że ,,Rozchwiani” to idealna nazwa dla tego cyklu, bo bohaterowie musieli naprawdę sporo przeżyć, aby ostatecznie odzyskać spokój i stabilizację. Nie mogę powiedzieć, że wszystkie książki były równie dobre, bo każda miała jakieś wady – jedna większe, drugia mniejsze. Ostatecznie mogę rozstrzygnąć, że moja ocena jest pozytywna, ponieważ historia opisana w tych powieściach na pewno jest dobra, odpowiednio przemyślana i emocjonalna.

Wielokrotnie zdarzało mi się powtarzać, że historia ta jest jak telenowela i tasiemiec w jednym. To oczywiście nie do końca ma wydźwięk tylko i wyłącznie negatywny, bo przecież tego typu historie wciągają i chce się je poznać bez względu na to, że bardzo często są po prostu abstrakcyjne. Tak właśnie czułam, gdy zaczęłam czytać ,,Bez tchu”. Już po kilku pierwszych rozdziałach doszłam do wniosku, że historia zatacza koło i wszystko zaczyna się odnowa, ale tym razem w sposób zdrowy i normalny. Oczywiście to dotyczy generalnie ponownie rodzącej się chemii między głównymi bohaterami.

Książka ta do pewnego momentu jest strasznie wulgarna. Były strony, na których przekleństw było chyba więcej niż innych słów, co mnie strasznie irytowało. Wierzę, że negatywne emocje można wyrazić również za pomocą innych wyrażeń, na pewno bardziej cywilizowanych i wielu autorów to udowadnia. W drugiej połowie to chyba się lekko uspokoiło albo ja po prostu przyzwyczaiłam się do tego i nie zwracałam już większej uwagi na styl i język.

Ta powieść nie jest zła i nie chcę, aby ta recenzja miała wydźwięk negatywny, ponieważ moja ocena jest jak najbardziej pozytywna. Naprawdę chciałam poznać zakończenie historii, która towarzyszy mi już od tak dawna i kibicowałam Łucji oraz Dymitrowi. Całość jest wciągająca, czyta się tę książkę bardzo szybko i nawet z przyjemnością, chociaż styl autorki jest dość prosty i momentami strasznie wulgarny. W powieści tej jest po prostu coś, co zachęca czytelnika do dalszego czytania, ma ona w sobie jakąś pułapkę, w którą wpadłam i uwolniłam się dopiero po przeczytaniu ostatniego zdania.

Oczekiwałam happy end’u i oczywiście go dostałam, ale raczej każdy się go spodziewał. Wszyscy bohaterowie obecni w ,,Bez tchu” przeżyli naprawdę wiele ciężkich momentów i aż bałam się rozpoczynać kolejnego rozdziału, bo obawiałam się tego, co im się znów przydarzy. Fabuła ta jest ponownie nasycona różnego rodzaju wydarzeniami, jest dużo porwań, strzelanin i wypadków, z których bohaterowie wychodzą wręcz cudem. Bez wątpienia nie jest to treść realistyczna, ale może taki był zamysł autorki? Z tym nie chcę dyskutować, bo to nie ma większego znaczenia. Całość mi się podobała i nawet dobrze, że dużo się działo, bo dzięki temu znacznie lepiej było mi przebrnąć przez tę powieść.

,,Bez tchu” to ostatnia powieść z serii o losach Łucji i Dymitra. To książka pełna przeróżnych, często abstrakcyjnych wydarzeń, co sprawia, że jest dynamiczna, a więc czytelnik nie ma czasu się nudzić podczas lektury. Narracja w pierwszej osobie pozwala na lepsze zżycie się z głównymi bohaterami i dokładne poznanie ich uczuć, ponieważ autorka dość dobrze rozwinęła również kwestię emocji i reakcji na dobre oraz złe wydarzenia. Polecam!



Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Lipstick Books



Patrycja


7 komentarzy:

  1. Mam mieszane uczucia, ponieważ fajnie, że czyta się dość szybko, lecz nie znoszę wulgaryzmów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja również nie znoszę wulgarności. Książka niestety raczej nie dla mnie. Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie czytałam poprzednich części, ale jakoś książka mnie do siebie nie ciągnie. Na tę chwilę nie mam ochoty na romanse. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czytałam pierwszą część i na tą chwilę chyba się nie skuszę na kontynuację :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiem, że książki nie ocenia się po okładce, ale ta jest straszna- jakby były tam dwa androidy a nie ludzie;) Co do samej historii, niekoniecznie chyba chce mi się przebrnąć przez pięć tomów....
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki…ech. Byle do Świąt;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie znam tego cyklu i raczej sobie odpuszczę, bo spotykałam się z bardzo różnymi opiniami. Co zaś generalnie do cykli, to mam taką zasadę od jakiegoś czasu, że sięgam po nie dopiero, jak wszystkie tomy się już ukażą, by móc czytać ciągiem. Nie cierpię długiego oczekiwania na kolejne tomy. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie znam tej serii ale wydaje się interesująca. Jednak musiałabym mieścod razu wszystkie tomy, bo też nie lubię czekać a autorzy nie raz długo każą czekać na kontynuację.

    OdpowiedzUsuń