środa, 20 marca 2019

[98] "Zbrodnia i Karaś" - Aleksandra Rumin




Morderstwo to czyn zły, podły i niewybaczalny. Jednak kiedy jego ofiarą pada szantażysta, oszust, człowiek tak wredny i fałszywy, że aż brak na niego słów – wówczas mimo ogromnych wyrzutów sumienia trudno nie pomyśleć: „dobrze mu tak” czy też „należało mu się”. „Zbrodnia i Karaś” to komedia kryminalna, która opiera się na takim właśnie wątku. Czy Aleksandra Rumin zaprezentowała go na tyle dobrze, by mi się spodobał? Zapraszam do zapoznania się z moją recenzją!

Na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie zostaje znalezione ciało znienawidzonego profesora Karasia. Podejrzane o zbrodnie mogą być tylko osoby, które wówczas przebywały na Wydziale Nauk Historycznych i Społecznych, a było ich dziesięcioro. Jednak czy rzeczywiście zrobiło to któreś z nich? A może doszło tylko i wyłącznie do nieszczęśliwego wypadku? Szkoła ciesząca się nienajlepszą opinią z całych sił próbuje zatuszować sprawę i nie wywołać skandalu, który całkowicie zrujnowałby jej reputacje, w związku z tym ewentualny morderca może uniknąć złapania. Co wydarzyło się w łazience Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego?

Ernest Karaś to osoba, której nienawidzi nawet własna matka. Mężczyzna od lat wzbudza swoją osobą tylko i wyłącznie nienawiść zarówno u studentów jak i swoich kolegów po fachu. Jego śmierć nikogo więc nie smuci, wręcz przeciwnie. Wieść o niej wielu postaciom zdjęła kamień z serca. Nawet czytelnikowi ciężko żałować nieboszczyka. Pierwsza część książki opowiada bowiem o losach jej kilkunastu bohaterów. Każda z nich nie ma w życiu lekko. Wszyscy doświadczyli mniejszych lub większych tragedii, które rzutowały na ich dalszy los. Bohaterowie moją więc do opowiedzenia wiele historii, a we wszystkich występuje czarny charakter – Karaś. Przez pół książki czytelnik poznaje kolejne opowieści i z każdą czuje coraz większą niechęć do wrednego profesora. Ciężko jest bowiem żałować kogoś, kto składa uczennicom niemoralne propozycje, szantażuje i wyciąga pieniądze od studentów i profesorów, a nawet nie oszczędza bezdomnego czy rudego kota. To uświadamia czytelnikowi, jak ważne jest to, jacy jesteśmy dla innych ludzi. Nie możemy oczekiwać od nich współczucia czy litości, jeśli cały czas jesteśmy dla nich fałszywi i wredni. Niby każdy to wie, jednak często o tym zapomina. „Zbrodnia i Karaś” daje nam więc lekcję życia i robi to w dość zabawny sposób.

Powieść Aleksandry Rumin to nie tylko kryminał, ale przede wszystkim komedia. W książce wszystko zostaje lekko przerysowane i nie do wszystkiego należy podchodzić poważnie, co troszeczkę mnie denerwowało. Czasami bowiem pojawiały się sytuacje nieco niedorzeczne, które raczej w normalnym życiu by się nie wydarzyły, ale w książce jak najbardziej. Na przykład wszyscy bohaterowie na początku mieli beznadziejne życie, a potem – po lub za sprawą śmierci Karasia – stali się królami życia. Wielu osiągnęło wielki sukces, nawet na arenie międzynarodowej, inni spełnili się życiowo czy też zrealizowali swoje marzenia. Nie wydaje mi się to zbyt realistyczne, jednak sposób w jaki autorka to wszystko napisała był dość zabawny. Wszystkie te „absurdy” miały bowiem za zadanie rozśmieszyć czytelnika i wprowadzić do powieści nutkę humoru. Nie były więc to niedociągnięcia wynikające z nieuwagi czy złego zamysłu autora. Osoby lubiące takie zabiegi najpewniej będą nimi zachwycone, ja jednak raczej podchodzę do nich sceptycznie.

Trochę zawiodłam się też na fabule. Niby książkę czytało się bardzo dobrze i tylko momentami przynudzała, ale gdy spojrzy się na nią krytycznym okiem już po zapoznaniu się z nią – dostrzega się jeden minus. Mianowicie powieść nie jest ani wyszukana, ani przepełniona akcją. Na początku, jak już wspomniałam, poznajemy historię poszczególnych bohaterów. Niby wszystkie opowieści są wplecione w fabułę i wynikają z niej, ale czasami miałam wrażenie, że po prostu następują jedna po drugiej bez większej logiki. Później poznajemy dalsze losy bohaterów mające miejsce dwadzieścia lat po śmierci Karasia. Wówczas wszyscy są albo bogaci, albo sławni, albo jedno i drugie. Znowu poznajemy ich historię jedna po drugiej. Na dodatek nagle ni z tego ni z owego morderca zaczyna mieć wyrzuty sumienia i chce się przyznać do winy. Ta część książki podobała mi się chyba najbardziej. Autorka podrzucała czytelnikowi strzępki informacji, by dać mu szansę na odgadnięcie sprawcy. Mi się to nie udało. Prawda mocno mnie zaskoczyła, bo raczej rzeczywistego winowajcy nie brałam pod uwagę. Bardzo mi się to podobało, żałuję jednak, że taki element pojawił się dopiero na końcu książki, a nie trwał przez całą fabułę. Byłoby to o wiele ciekawsze niż słuchanie kolejnej z kilkunastu historii. Takie wnioski pojawiły się jednak dopiero po przeczytaniu całej powieści. Podczas jej poznawania w niewielkim stopniu wyczuwało się prostotę fabuły i akcji, a nawet przez większość czasu książka zaciekawiała.

„Zbrodnia i Karaś” nie jest lekturą wybitnych lotów i nie nazwałabym ją literackim hitem, ale jest dość przyjemną pozycją na jeden wieczór. Jako komedia kryminalna spełnia swoje zadanie – rozbawia czytelnika i zapewnia mu rozrywkę na kilka godzin. Nie zachwyciła mnie tak, jak się tego spodziewałam, ale miło się ją czytało i nie żałuję, że poświęciłam jej swój czas.

3 komentarze:

  1. Dzięki za rzetelną ocenę - bo opinie, które do tej pory widziałam, nie zawierały słabych stron tej książki. Brzmi ciekawie, ale raczej na lekką wakacyjną lekturę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ta książka opanowała już chyba całą książkową blogosferę;) Naczytałam się tyle pozytywnych recenzji że absolutnie muszę po nią sięgnąć!
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Słyszałam o tej książce, ale raczej się nie skuszę.
    Pozdrawiam. ;**

    P.

    www.zycie-wsrod-ksiazekk.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń