poniedziałek, 12 września 2022

[559] "Kiedy znikają ślady" - Elina Backman

 


Sięgając po „Kiedy znikają ślady”, nie wiedziałam, że jest to drugi tom serii autorstwa Eliny Backman. Na szczęście okazało się, że znajomość pierwszej części nie jest wymagana, by w pełni zrozumieć kontynuację. O czym jest ta książka i czy okazała się ciekawą lekturą?

Na wyspie Lammassaari w Helsinkach mieszka pustelnik, który niegdyś zyskał sławę jako wybitny reżyser filmów dokumentalnych. Teraz jednak to o nim ma powstać dokument. Nakręceniem go zainteresowani są trzej studenci piszący właśnie pracę dyplomową. Nieoczekiwanie jednak pierwszy z nich zostaje zamordowany, a drugi znika bez śladu. Zaginiony jest bratem kolegi z pracy Saany Havas, która postanawia nagrać podcast true crime na temat poszukiwań, aby pomóc w ten sposób w odnalezieniu młodego mężczyzny. Równolegle jej chłopak – komisarz policji Jan Leino – prowadzi śledztwo w tej sprawie. Natomiast do psychoterapeuty Kaja zgłasza się bardzo specyficzna klientka…

„Kiedy znikają ślady” to kolejna powieść, która w ostatnim czasie wzbudziła we mnie mieszane uczucia. Ma bowiem mnóstwo zalet, które w pewnych momentach okazywały się wadami i odwrotnie, dlatego też sama nie jestem pewna, czy książka mi się podobała czy też raczej nie. Zacznijmy jednak od początku.

Książka Eliny Backman okazała się ciekawie napisanym kryminałem czy też nawet thrillerem, jednak to co odróżnia ją od innych powieści tego gatunku to obszerne opisy przyrody, dzięki którym możemy przenieść się do malowniczej Finlandii. Autorka w bardzo plastyczny sposób opisuje nam faunę i florę helsińskiego parku. Możemy dowiedzieć się, jakie gatunki tam bytują, jak zmienia się krajobraz w poszczególnych porach roku. Wszystko to było ciekawe i budowało klimat, jednak w pewnym momencie miałam przesyt. Pisarka moim zdaniem zagłębiała się za bardzo w szczegóły, przez co momentami opisy przyrody dominowały fabułę, przez co traciłam zainteresowanie książką.

Akcja powieści toczy się równocześnie na kilku płaszczyznach. Poznajemy tutaj dziennikarkę, komisarza, policjantkę oraz psychoterapeutę, a ponadto w książce są dwie płaszczyzny czasowe: czas przed i po zaginięciu. Poszczególne rozdziały należą do różnych postaci i zazwyczaj są bardzo krótkie. To początkowo wywołało w mojej głowie małe zamieszanie i takie „skakanie” od jednej historii do drugiej było nieco irytujące. Później jednak przyzwyczaiłam się do takiego sposobu opowiadania i zaczęłam go doceniać. Dzięki temu zyskaliśmy kilka punktów widzenia na śledztwo. Zobaczyliśmy jak prowadzone jest niezależnie przez policję i cywilów. Mogliśmy zaobserwować, jak obie te grupy dochodzą do podobnych wniosków, ale zupełnie innymi drogami. Ponadto części poświęcone studentom oraz psychoterapeucie dodawały pewnej tajemniczości całej historii. Co więcej poszczególne wątki zostały w pełnym momencie połączone w zgrabną całość, co również jest ogromnym plusem.

Sama historia jest dobrze zbudowana, jednak zabrakło mi w niej nutki zaskoczenia. Udało mi się poprawnie wytypować mordercę oraz jego motywy, ponieważ autorka często podrzucała czytelnikowi pewne wskazówki. Co prawda do końca towarzyszyła mi nutka niepewności, a nawet zakończenie jednego z wątków mnie zaskoczyło, jednak mimo wszystko czułam się lekko zawiedziona, że udało mi się odkryć zabójcę tak szybko. Książka ma jednak specyficzny klimat i to on głównie wciąga czytelnika.

Czy książka jest dobra? Myślę, że wielu fanom „lżejszych” kryminałów się spodoba, szczególnie jeśli lubią za pomocą książek przenosić się w spokojne, urokliwe miejsca. Mi jednak czegoś w niej brakowało. Od tego gatunku wymagam zdecydowanie więcej niż to, co dostałam od „Kiedy znikają ślady”, jednak mimo wszystko czas spędzony z książką uważam za przyjemny. Chętnie przeczytałabym jakąś obyczajówkę z podobnym klimatem.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.

Sara

3 komentarze: