Muszę przyznać, że mam mocno
mieszane uczucia, co do klasyków literatury, ale staram się również po nie
sięgać od czasu do czasu. Nie robię tego oczywiście na siłę, aby coś komuś
udowodnić, ale po prostu wybieram tylko niektóre klasyki i prowadzę naprawdę
mocną selekcję, bo wiem, co może mi się spodobać, a co raczej mnie znudzi.
Uwielbiam ,,Mistrza i Małgorzatę”, ale kompletnie nie potrafię przekonać się do
twórczości Sienkiewicza czy Gombrowicza. Byłam jednak bardzo ciekawa ,,Małych
kobietek” oraz innych książek z tego cyklu i dzięki uprzejmości wydawnictwa,
mam okazję zrecenzować dla Was dziś pierwszą część, ale zapewniam, że niedługo
pojawią się kolejne recenzje dotyczące ,,Dobrych żon” oraz ,,Małych mężczyzn”,
a w przyszłości może jeszcze uda mi się sięgnąć po ,,Chłopców Jo”!
Rodzina Marchów żyje skromnie,
ale między domownikami panują stosunki oparte na przyjaźni, miłości i szacunku.
Kobiety muszą radzić sobie same, ponieważ głowa rodziny, pastor Pascal,
decyduje się na służbę jako kapelan na wojnie secesyjnej. Jego żona musi
poradzić sobie z czterema córkami, co nie jest najłatwiejszym zachowaniem,
ponieważ dziewczynki są bardzo żywiołowe. Skromne finanse nie pozwalają im na
życie na wysokim poziomie, co zmusza dwie najstarsze córki do podjęcia pracy,
aby wspomóc budżet domowy.
Na wstępie warto wspomnieć, że
książka ta nie jest żadną nowością, ale jest to klasyk napisany bardzo dawno
temu. Akcja książki rozgrywa się w latach 60. XIX wieku, a więc w czasach, gdy
Ameryka Północna musiała zmagać się z wieloma konfliktami. Ważne jest również
to, że autorka pisze o czasach sobie współczesnych i naprawdę cieszę się, że
wydawnictwo ponownie postanowiło dać kolejne życie jej książkom. Uwielbiam
wydania ilustrowane, z grubymi oprawami, zwłaszcza, jeśli mam styczność z
literaturą piękną. Mam w głowie zawsze taką myśl, że książki stare i tak bardzo
lubiane, należy traktować z odpowiednim szacunkiem.
Muszę przyznać, że w trakcie
czytania poczułam niesamowity klimat, który emanuje z tej książki. Na pewno związane
jest to z tym, że jednak akcja osadzona jest w naprawdę odległych czasach, a ja
uwielbiam takie książki. Jestem ogromną fanką chociażby ,,Ani z Zielonego
Wzgórza” i w pewnym sensie ,,Małe kobietki” są bardzo podobne, ale nie chodzi
mi tu o treść, a raczej o sam klimat i przekaz zawarty w treści. Z pewnością
jeśli jesteście fanami piegowatej i rudej dziewczynki, to polubicie również
bohaterki ,,Małych kobietek”.
Książka ta naprawdę idealnie
przenosi czytelnika w odległe czasy, które w końcu są dla nas niedostępne i
nawet trochę abstrakcyjne. Owszem, można uczyć się na historii o wojnie
secesyjnej, ale ona jest tylko tłem w tej fabule. Ważniejsze są relacje między
siostrami i matką oraz ich przeżycia. Autorka doskonale wprowadza czytelnika w
ich życie, robi to powoli, ale sukcesywnie i po kolei poznajemy każdą z sióstr.
W tej książce każda dziewczynka jest indywidualnym bytem, bo są one siostrami,
ale mają różne charaktery i muszą pracować nad różnymi wadami. Jednak ich
przygody są naprawdę fascynujące i po prostu wciągające. Cieszę się, że za
pośrednictwem tej książki mogłam poznać trochę rzeczywistość zwykłych ludzi
żyjących w tych czasach. Podoba mi się to, jakie zasady panowały w domu czy w
życiu towarzyskim, każdego obowiązywała jakaś etykieta i wszyscy starali się
być mili oraz poukładani. Zawsze czuję się niesamowicie podczas czytania tego
typu historii.
Powieść ta oczywiście jest
świetną rozrywką, ale też ma czegoś uczyć. Autorka w głównej mierze napisała ją
chyba dla współczesnych dziewcząt, co wywnioskowałam z treści. Zawarła w środku
wiele prawd życiowych, ale też pokazała cechy, nad którymi powinna pracować
młoda kobieta. Pokazała szczęśliwą rodzinę, która wspiera się we wszystkim, co
istotne i uważam, że nawet współczesna młodzież może wiele nauczyć się od
bohaterek. Drugą sprawą jest to, że raczej młode kobiety żyjące w XXI wieku nie
będą chciały przeczytać tej książki, bo różni się ona od tego, co serwują
współcześni autorzy. Wierzę jednak, że seria ta znajdzie swoich fanów w różnych
kategoriach wiekowych, bo ja już nie mogę się doczekać aż sięgnę po kolejne
części.
Wersja ta jest ilustrowana i
warto poświęcić również kilka linijek tej kwestii. Same grafiki są
czarno-białe, przypominają takie trochę dokładniejsze szkice. Nie są one duże,
nie ma ich jakoś szczególnie dużo, ale za to są naprawdę klimatyczne, pokazują
bohaterów oraz niektóre wydarzenia opisane w książce. Z pewnością podoba mi się
to, że na twarzach bohaterów widać autentyczne emocje.
,,Małe kobietki”, to książka,
która na pewno na długo pozostanie w mojej pamięci i jestem pewna, że jeszcze
do niej wrócę. Nie jestem przekonana, czy udało mi się w tej recenzji pokazać,
jak bardzo jestem zachwycona lekturą, ale musicie wiedzieć, że dla mnie ta
powieść jest naprawdę wyjątkowa, jedyna w swoim rodzaju i serdecznie Wam
polecam zapoznanie się z całą serią, bo ja na pewno tak uczynię!
Za możliwość przeczytania
dziękuję Wydawnictwu MG
Patrycja
Zmobilizowała się mnie do tego, aby sięgnąć po tę książkę, bo leży już dosyć długo w mojej biblioteczce. Serdeczne dzięki. 😊
OdpowiedzUsuńCieszę się, że moja recenzja Cię zmobilizowała!
UsuńŚwietna recenzja . Przeczytałem jednym tchem. I te secesyjne "klimaty". Tytuł zapisuję :)
OdpowiedzUsuńSuper, cieszę się, że recenzja została tak super odebrana! ;)
UsuńJa akurat "Mistrza i Małgorzaty" nie znoszę. Dla mnie ta książka jest kompletnie psychodeliczna i bez sensu ;) Ale w ogóle z literatury rosyjskiej, to nic mi się nie podobało chyba jeszcze... Od klasyków rosyjskich począwszy, a na współczesnej prozie skończywszy. :)
OdpowiedzUsuńCo do "Małych kobietek", to mam tę książkę w planach już od dawna, ale jakoś wciąż się nie składa. Niemniej wydaje się jak najbardziej w moim typie, więc to tylko kwestia czasu, zanim dorwę ją w swoje łapki.
To ja mam odwrotnie, uwielbiam literaturę rosyjską! Całkowicie wpisuje się w moje gusta ;)
UsuńA do sięgnięcia po ,,Małe kobietki" zachęcam - kompletnie nie przypomina niczego z klasyków rosyjskich :D
tytułu nie znam ale wydaje się godna uwagi :)
OdpowiedzUsuńJest godna uwagi;)
UsuńCzytałam. I...przyznam, że tak jak nie jestem przesadną fanką Ani z Zielonego Wzgórza, tak i tutaj... strasznie to wszystko bajkowe i takie...naiwne? Ech, może ja po prostu wyrosłam z tego typu literatury lekko moralizującej;) Ciekawa jestem tego wydania uzupełnionego grafikami. Sama czytałam wersję na czytniku.
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Tak, wspomniałam w recenzji, że autorka tę książkę pisała raczej dla młodych kobietek, więc wydaje mi się, że nie ma nic złego w tej bajkowości ;)
UsuńCzytałam, choć nie tę wersję wydania, i pamiętam, że bardzo mi się podobało. Też muszę sięgnąć po dodatkowe książki, a już szczególnie po "Małych mężczyzn". Swoją drogą, wydanie MG jest chyba tym najładniejszym. :)
OdpowiedzUsuńNa mnie już czekają inne części od wydawnictwa MG i też uważam, że są cudowne! ;)
UsuńKlasyk. Dla samej ciekawości, bym ja przeczytała
OdpowiedzUsuńW takim razie jeszcze mocniej zachęcam;)
UsuńFilm bardzo mi się podobał i to również on przekonał mnie, abym sięgnęła po tę książkę. To wydanie jest przepiękne, więc pewnie na nie się skuszę :)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię powieści z XIX wieku, ale tej jeszcze nie czytałam. Będę musiała nadrobić, choć raczej nie w najbliższym czasie.
OdpowiedzUsuń