czwartek, 11 lipca 2019

[123] "Filiżankowy domek. Cześć, Króliczki!" - Hayley Scott, ilustracje: Pippa Curnick





Pamiętam, że jako dziecko, uwielbiałam króliki. Mam to szczęście, że sporą część życia spędziłam na wsi, wśród zwierząt i zieleni. Pamiętam, że moi dziadkowie posiadali króliki, a ja zawsze musiałam je odwiedzać, patrzyć na nie i mówić do nich, tak byłam oczarowana tymi małymi i szybkimi zwierzątkami. Kiedyś nawet napisałam o nich całe opowiadanie na lekcje języka polskiego. Myślę, że po części ta fascynacja została mi do dziś, dlatego tak bardzo ucieszyłam się, że znalazło się wydawnictwo, które wydało tak wspaniałą książeczkę, jaką jest ,,Filiżankowy domek”.

Jej zamysł jest bardzo prosty... Główną bohaterką jest dziewczynka, która przeprowadza się na wieś, a w prezencie pożegnalnym otrzymuje wielką filiżankę, która tak naprawdę jest domkiem. Razem z nim, otrzymuje również rodzinę królików, które mają tam zamieszkać. Ania cieszy się z prezentu, ale podczas przeprowadzki dzieje się coś strasznego. Jeden domownik znika. Czy uda się jej odnaleźć zgubę?

Temat książeczki jest bardzo fajny, zwłaszcza, że autorka nie skupiła się tylko na przygodach i zabawie, ale też podjęła inny aspekt, bardziej poważny. Właśnie od tego chcę zacząć, bo uważam to za kwestię dość ciekawą, ale też sprawiającą, że książeczka nabiera trochę wymiaru dydaktycznego. Autorka w delikatny sposób pokazuje niechęć Ani do przeprowadzki, co jest normalne, jeśli musimy wyjechać z miejsca, w którym żyliśmy całe swoje życie, gdzie mamy przyjaciół i często też rodzinę. Cieszę się, że ten temat został wyróżniony, ale nie wyolbrzymiony. Ania pokazała swoje niezadowolenie, ale w sposób normalny, bez histerii, krzyków i awantur. Dzięki temu młoda osoba czytająca tę książkę być może zapamięta ten schemat i w przyszłości zastosuje się do niego.
Oczywiście cieszę się, że do środka zostało wprowadzone trochę magii, bo w końcu autorka ożywiła zabawkowe króliczki i dała im duszę. Niektóre fragmenty tej książki właśnie są pisane z ich perspektywy i moim zdaniem, to właśnie robi największą robotę. Gdyby autorka ograniczyła się tylko do Ani i jej szalonego szukania zguby, książeczka ta byłaby nudna i nijaka. A tu jednak poznajemy dwa punkty widzenia, ale też zostajemy oczarowani światem, który jest nam obcy. Jednak odrobina fantazji nigdy nikomu nie zaszkodzi.

Z kwestii bardziej technicznych, szczególną uwagę zwróciłam na tekst, a raczej jego rozmieszczenie. Podoba mi się to, że jest on dynamiczny, a nie pisany od góry, od lewej do prawej  tak dalej, bo to nudne. Książka dla dzieci ma być ciekawa, przyciągać uwagę, a ta na pewno to robi. Pojawia się również zabawa z wielkością czcionek. W pewnym momencie zauważyłam, że słowa lub zdania, które są wypowiadane przez bohaterów w emocjach, są większe niż w częściach narracyjnych. A kwestie sugerujące na ciche mówienie lub szeptanie, są wyraźnie mniejsze. Taki zabieg z pewnością działa na wyobraźnię, pomaga lepiej zrozumieć treść książeczki.

Kolejną sprawą, są oczywiście ilustracje. Bez nich nie byłoby tej książeczki, ponieważ mocno integrują się z tekstem. Dzięki temu całość jest atrakcyjna, ale grafiki pomagają nam również w dokładniejszym poznaniu bohaterów. Możemy zobaczyć, jak widziała ich autorka oraz ilustratorka. Książeczka ta jest krótka, więc nie było miejsca, aby dokładnie wszystko opisać, ale dzięki ilustracjom dostajemy jednak coś więcej. Oczywiście są one kolorowe, pełne szczegółów, idealnie pasują do treści i po prostu zachwycają swoją prostotą.

,,Filiżankowy domek. Cześć, Króliczki" to wspaniała książeczka i mam nadzieję, że już niedługo będę miała ponownie okazję wrócić do historii Ani oraz jej domku, który zamieszkują z pozoru zwyczajne zabawkowe króliki. Całość jest ciekawa, krótka, świetnie zilustrowana i napisana, więc czego chcieć więcej? W treści znajdziemy trochę magii, trochę nauki, ale też trochę zamieszania, w pozytywnym znaczeniu tego słowa. Polecam!


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Akapit Press

Patrycja Bomba

2 komentarze:

  1. Pewnie gdybym była młodsza sięgnęłabym po nią, jednak nie jestem już jej targetem wiekowym.

    Książki jak narkotyk

    OdpowiedzUsuń