wtorek, 9 maja 2023

[666] "Darkfever" - Karen Marie Moning

 


„Darkfever” to kolejna premiera wydawnictwa You&YA, która podbiła bookmedia, a szczególnie książkową stronę TikToka. Muszę jednak powiedzieć, że treści dotyczące tej książki w mediach wprowadziły mnie nieco w błąd. Spodziewałam się książki o łowcy potworów, coś w stylu „Nocnych łowców” lub „Wiedźmina”, jednak dostałam coś zupełnie innego.

MacKayla wyrusza do Dublina, by rozwiązać zagadkę morderstwa starszej siostry. Jedyną poszlaką dziewczyny jest nagrana chwilę przed śmiercią wiadomość od zmarłej. Na miejscu okazuje się jednak, że świat wygląda zupełnie inaczej, niż w jej małym miasteczku. Dostrzega stwory, które kryją się pod iluzją ludzi. Przerażona tym odkryciem, myśli, że powoli traci rozum, aż na swojej drodze napotyka Jericho Barronsa. Okazuje się, że oboje mają podobny cel – odnaleźć tajemniczą księgę – Sinsar Dubh – Mroczną Relikwię i to zanim zrobi to ktoś, kto pragnie zawładnąć światem ludzi i legendarnym królestwem Tuatha Dé Danaan.

„Darkfever” wciągnęła mnie od pierwszych stron. Z zaciekawieniem śledziłam losy głównej bohaterki, która niemal natychmiast zyskała moją sympatię. Akcja jest dynamiczna, pełna zwrotów. Pomysł na fabułę również wydaje się interesujący i dobrze przemyślany. Świat wykreowany przez autorkę intryguje. Ponadto czuć tu specyficzny klimat, który przywodził mi na myśl młodzieżówki, które sama czytałam jako nastolatka. Patrząc na całokształt, można by dostrzec wiele schematów czy motywów, które są obecne w dzisiejszych młodzieżówkach urban fantasy. Trzeba wziąć jednak pod uwagę fakt, że książka po raz pierwszy została wydana w 2006 roku, a polska premiera miała miejsce pięć lat później. W tamtych latach historia na pewno była odbierana jako coś dużo bardziej oryginalnego, niżli teraz. Niemniej uważam, że ta schematyczność w ogóle nie obiera książce uroku.

MacKayla wygląda i czasami zachowuje się jak lalka Barbie, przez co często spotyka się z lekceważeniem ze strony obcych ludzi, w tym Barronsa. Nie jest jednak tak głupiutka i lekkomyślna, jak mogłoby się wydawać. Co prawda czasami przejmuje się głupotami (czymże jest obcięcie włosów, jeśli alternatywną jest śmierć?), jednak o dziwo takie zachowanie w ogóle mnie nie irytowało, wręcz dodawało postaci pewnego humoru i charakteru. W zasadzie MacKayla była inteligentna i twardo stąpała po ziemi, co bardzo mi się w niej podobało.

Uwielbiałam przyglądać się interakcji Barronsa z główną bohaterką. Na chwilę obecną nie ma między nimi zbyt wielu pozytywnych uczuć, jednak podejrzewam, że później nawiąże się pomiędzy nimi romans. Bardzo podobało mi się, że autorka niczego nie przyspiesza i w bardzo wiarygodny sposób opisuje ich relację.

„Darkfever” to pierwszy tom świetnie zapowiadającej się serii urban fantasy. Nie mogę się doczekać wznowienia kolejnych części i mam nadzieję, ze szybko to nastąpi. Chętnie wrócę do mrocznego Dublina, by poznać dalsze losy bohaterów.

Sara

 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz