wtorek, 16 listopada 2021

[512] ‘’Jesień smakuje miłością” – Alicja Wlazło

 


Jak mogłam nie objąć patronatem tej książki? Chociaż nie znałam autorki, to czytając opis uznałam, że właśnie taką historię chcę przeczytać. Idealnie wpasowuje się w porę roku, okładka napawa optymizmem, chociaż musicie przyznać, że polska jesień jest dość kapryśna i nie zawsze tak piękna (na pewno nie w Krakowie).  Miałam nadzieję, że autorka pozwoli mi zatopić się w dużo ładniejszym świecie i jednocześnie stworzy historię, która ogrzeje moje zmarznięte serce. Czy udało się jej? Oczywiście!

Łucja uważa, że przez pogoń za marzeniami i wyjazd na studia, nie mogła spędzić wystarczająco czasu z ukochaną babcią, która umarła podczas jej nieobecności. Żal nie pozwala jej zostać w wielkim świecie i wraz z chłopakiem postanawiają zamieszkać w Żubraczewie, w domu po babci. Jednak wyjazd wcale nie sprawia, że jest szczęśliwsza. W kawiarni, gdzie pracuje Łucja zadomawia się Adam, który zamierza prowadzić tam warsztaty malarskie. On również ma trudną przeszłość i ucieka, aby w końcu zaznać spokoju. Czy złamane serca i wspólne pasje połączą Łucję oraz Adama?

Czasem zdarza się tak, że autorki proponują jakąś tematykę przewodnią, a jednak nie odnoszą się do niej w zadowalającym stopniu. Na szczęście Alicja Wlazło idealnie włożyła do fabuły ten jesienny klimat i jednocześnie nie przesadziła, opisy spadających liści i zmieniającej się aury są, ale w odpowiednim natężeniu. Ważniejsze są oczywiście inne tematy.

Autorka nie śpieszy się, akcja nie pędzi do przodu, jak to bywa w niektórych romansach. Jednak ciągle podtrzymuje napięcie, w opisach przemyca pewne drobiazgi, które sugerują, że później będzie coraz lepiej i ciekawiej. Osobiście nie wymagam od każdej książki dynamizmu, ale musi on zostać zastąpiony czymś innym, w przypadku tej powieści wygrały emocje. One były obecne absolutnie w każdym rozdziale, każdej sytuacji. Mogłoby się wydawać, że to przytłaczające, ale odniosłam wrażenie, iż autorka zachowała swego rodzaju jednorodność. Bohaterowie nie przechodzili ze skrajności w skrajność, a raczej ciągle pozostawali sobą, jednak w odpowiedni sposób reagowali na wydarzenia.

Wykreowana historia jest bardzo realistyczna. Każdemu z nas mogą się przydarzyć podobne sytuacje, każdy potrzebuje resetu, wypłakać się po trudnych wydarzeniach czy nawet oderwać się od społeczeństwa i pobyć samemu ze sobą. Samo nawiązywanie relacji romantycznej również nie jest łatwe, jeśli wcześniej zostało się skrzywdzonym. Cieszę się, że autorka nie poszła za ,,tłumem”, nie ,,włożyła” Łucji i Adama do łóżka po ich pierwszej rozmowie. W życiu rzadko się tak dzieje, a taki rozwój fabuły tym bardziej mogę określić, jako życiowy i naturalny.

Uczucie między bohaterami jest magiczne od pierwszych chwil. Iskra, która się pojawiła jest ciągle podtrzymywana, nie wygasa nawet w krytycznych momentach. Mają oni przy sobie również ,,dobre duchy”, które bez wątpienia nie ingerują zbyt mocno w ich relację, ale delikatnie popychają ją w odpowiednim kierunku. To jest taki prawdziwy wyraz miłości osób obcych pod względem biologicznym, ale najbliższych z innych powodów.

Książka ta jest po prostu idealna na jesienne wieczory, które można spędzić pod kocem, z winem lub herbatą. Sama przeczytałam ją w nieco innych okolicznościach (wstyd się przyznać, ale było to na pewnych zajęciach, nie nudnych, jednak można powiedzieć, że mocno mnie obciążających), ale to nie odebrało jej uroku, wręcz przeciwnie, miło było mi zatopić się w innym świecie, mniej szarym.

W głowie mam tylko jedną myśl – czy będzie kontynuacja? Niby wiele na to wskazuje, bo jednak kilka rozpoczętych wątków nie zostało wyjaśnionych, ale z drugiej strony czuję niepewność… Mam jednak nadzieję, że będzie mi dane ponownie wejść w ten wykreowany przez autorkę świat. Tym razem może w zimie? Albo na wiosnę?

,,Jesień smakuje miłością” to naprawdę fantastyczna książka, którą polecam absolutnie każdemu fanowi obyczajówek! Czyta się ją szybko, przyjemnie i mnie zachwyciła jej naturalność oraz emocjonalność. Nie bez znaczenia była również kreacja bohaterów – lekko tajemniczych, doświadczonych życiowo, ale także skrywających w sobie wielkie pokłady pozytywnych uczuć. Dodatkową zaletą była oczywiście jesienna aura, postacie drugoplanowe i samo umieszczenie akcji głównie w przytulnej kawiarence (aż sama chciałabym się w niej znaleźć)!


KSIAŻKA POD PATRONATEM BIBLIOTEKI FENIKSA


Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Plectrum!



Patrycja


3 komentarze:

  1. Czuję się zachęcona. Lubię takie ciepłe historie, w których autorom udało się za bardzo nie odbiec od rzeczywistości i zachować naturalność w zachowaniu bohaterów.

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspaniały patronat. Śliczna recenzja. Chciałabym kiedyś mieć taką powieść.

    OdpowiedzUsuń
  3. Książka zapowiada się ciekawie :) Na jesienne wieczory polecam "Panią siedmiu bram". Wciągająca już od pierwszych stron :)

    OdpowiedzUsuń