Antologie przeważnie nie były brane przeze mnie pod uwagę, jako potencjalne lektury. Jeszcze jakiś czas temu uważałam je za dość nudne i płytkie albo wręcz chaotyczne. Stworzenie opowiadania jest naprawdę trudne i tylko dobrzy pisarze potrafią zrobić to po mistrzowsku. Z drugiej strony dostrzegłam jeszcze inną moc polskich antologii, która przekonała mnie do takiej formy książek. Zbiór opowiadań różnych autorów pozwala na poznanie cząstki ich twórczości – kierunku tematycznego czy stylu. Taka próbka możliwości może mnie ująć i sprawić, że będę chciała poznać powieści autora lub że sobie odpuszczę dalszą przygodę z konkretnym pisarzem.
O tej antologii mogę powiedzieć dużo dobrego i wbrew pozorom, nie chodzi o sam poziom tekstów. Od razu zwróciłam uwagę na samą tematykę przewodnią, którą jest sport połączony z wątkami miłosnymi. Jestem pewna, że takiej antologii jeszcze nie czytałam i było to dla mnie miłą odmianą po historiach wakacyjnych, świątecznych, erotycznych i mafijnych. Także oryginalność mnie bez wątpienia urzekła, ale również to, że zyski ze sprzedaży tej pozycji zostaną przekazane na cel charytatywny. Bardzo dobra inicjatywa, którą z przyjemnością zamierzam promować!
Prawda jest taka, że jedyną autorką, którą znam z tej antologii, to Ewa Pirce. Jej twórczość uwielbiam, śledzę jej rozwój i na blogu to doskonale widać. Cieszyłam się, że będę mogła poznać możliwości tak wielu polskich autorek i to była doskonała przygoda, kilka z nich naprawdę wykonało kawał dobrej roboty!
Cieszę się, że autorki odnosiły się do przeróżnych sportów, nie tylko boksu, który jest obecnie chyba najbardziej popularny. Dzięki temu książka ta, jako całość, nie jest nudna i monotonna, ponieważ ciągle mogłam poznawać tajniki innego sportu. Oczywiście nie wszystkie pisarki zagłębiały się w kwestie techniczne, zapewne z tego powodu, że nie do końca je znają lub czują. Także dopracowanie tekstów było na różnym poziomie, ale chyba żadne z opowiadań nie było wybitnie złe.
Nie jestem w stanie wyróżnić opowiadania najlepszego i najgorszego. Wszystkie w jakimś procencie wpasowały się w mój gust, ale jedno zapadło w mojej pamięci z kilku różnych względów. Mowa o ,,Waleczne serce” Ewy Maciejczuk. Gdy na początku tekstu autorka wspomniała o kultowym dla mnie magazynie ,,Koński targ” to wiedziałam, że zdobędzie moje serce niezależnie od wszystkiego! Wychowywałam się właściwie z końmi, a mój dziadek kolekcjonował tę gazetę i wraz z kuzynką obsesyjnie ją przeglądałyśmy. Wspomnienia te są naprawdę silne i niejako definiują moje dzieciństwo, o którym przypomniała mi autorka. Opowiadanie jest również doskonale dopracowane, pojawiają się w nim szczegóły dotyczące jeździectwa, więc mogę zaryzykować stwierdzenie, że Ewa Maciejczuk jest zorientowana w tym temacie. Sama historia ma ogromny potencjał i bez wątpienia chciałabym przeczytać jej rozwinięcie w formie książki.
Nawiązując do końca poprzedniego akapitu, sporo tekstów przypomina fragmenty książek lub ich rozwinięte streszczenia. Wydaje mi się, że większość autorek planuje przekształcić swoje opowiadania i stworzyć z nich znacznie dłuższą formę. Jestem bardzo ciekawa, jak to będzie wyglądało i z pewnością chętnie zagłębie się w kilka historii, które moim zdaniem mają potencjał.
Jedyną małą wadą tej antologii jest lekko słaba korekta. Zdarzało mi się trafiać na sporo błędów językowych, które biły mnie po oczach, głównie mam na myśli powtórzenia. Nie było to nagminne, ale jednak się powtarzało. Jednak reszta elementów wynagrodziła mi tą jedną małą niedogodność.
,,Sportowe love” to antologia naprawdę ciekawa, ale też wyróżniająca się wśród innych podobnych pozycji, nie tylko tematycznie, również jakościowo. Teksty trzymają dość równy poziom, jedne podobały mi się bardziej, a inne mniej, co generalnie jest kwestią gustu. Mogę również pokusić się o stwierdzenie, że same opowiadania są niestandardowe i oryginalne, bo oprócz konkretnej historii, budują napięcie na przyszłość! Myślę, że warto sięgnąć po tę pozycję, ponieważ jest po prostu inna, lekko tajemnicza i sama mam wrażenie, że jeszcze nie udało mi się jej do końca rozwikłać.
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu Plectrum
Patrycja
Rzadko sięgam Patrycjo po antologie, ale tym razem chyba zrobię wyjątek. Pozdrawiam serdecznie. Dziś z rana 49 minut szybkiego spaceru.
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że dawno nie czytałam zbioru opowiadań, więc zapisuję sobie ten tytuł.
OdpowiedzUsuńCiekawa pozycja.
OdpowiedzUsuń