środa, 14 października 2020

[325] "Witamy w Ballyfrann" - Deirdre Sullivan

 


„Witamy w Ballyfrann” to powieść młodzieżowa z elementami horroru, thrillera i fantastyki, która bierze wszystko co najlepsze z tych gatunków i tworzy naprawdę interesujący efekt. Jej opis od razu zachęcił mnie do sięgnięcia po tę powieść, obiecując mroczną i magiczną historię. Czy rzeczywiście książka okazała się właśnie taka?

Bliźniaczki – Maddy i Catlin – po ślubie swojej matki przeprowadzają się do Ballyfrann. Tajemnicze, leżące na górskim odludziu miasteczko okryte jest złą sławą. Na przestrzeni kilkudziesięciu lat doszło tu bowiem do zaginięć młodych dziewcząt, a ciała tych, które odnaleziono były w strzępach. Siostry czują się nieswojo w nowym miejscu. Maddy przyzwyczajona do życia w cieniu Catlin nagle zostaje go pozbawiona, gdy ta zakochuje się w nieco starszym chłopaku. Na domiar złego w dziewczynie zaczynają budzić się moce, które okrutnie denerwują jej matkę. Czy dojdzie do kolejnego morderstwa? Co ukrywają mieszkańcy Ballyfrann?

„Witamy w Ballyfrann” to powieść o miłości i poświęceniu, jednak nie mam tu na myśli partnerskiego uczucia. To głównie opowieść o więzi, jaka łączy obie bliźniaczki i czynnikach, które narażają ją na zerwanie. Była to naprawdę miła odmiana, bo większość młodzieżówek mówi o zakochanych nastolatkach gotowych poświęcić wszystko dla swojego uczucia. Miłość siostrzana, szczególnie między bliźniaczkami, to zupełni inny poziom relacji i więzi. Ciężko ją zerwać, chociaż bardzo często narażana jest na zniszczenie. Ten problem porusza właśnie książka. Catlin bowiem zakochuje się w nowopoznanym chłopaku i całkowicie zapomina o rodzinie. Ich związek jest jednak bardzo toksyczny, co nie podoba się Maddy. Dziewczyna musi więc podjąć ważną decyzję, czy powiedzieć o wszystkim matce i ojczymowi, czy dochować sekretu siostry?

Książka porusza bardzo wiele ważnych tematów, jak chociażby przed chwilą wspomniany dylemat źle pojętej lojalności. Maddy nie potrafi pomóc siostrze, która zupełnie jej nie słucha, a jednocześnie czuje się jak zdrajca, informując o tym rodzinę. Jest to bardzo częste zjawisko u młodych ludzi. Rodzeństwo, przyjaciele czy znajomi boją się utraty przyjaźni, przez co dochodzi do wielu nieszczęść, bo dorośli nie zostali poinformowani o problemie i nie zareagowali w porę. To najczęściej rówieśnicy jako ci spędzający najwięcej czasu z daną osobą jako pierwsi dostrzegają niepokojące sygnały, ważna jest więc, by uświadamiać młodych ludzi, że zgłoszenie problemu nie jest równoznaczne ze zdradą. Ważna w takich sytuacjach jest też reakcja rodziny i to, w jaki sposób postanowią rozwiązać sprawę. Ogromne znaczenie ma wsparcie i zrozumienie, co niestety często jest pomijane i zastępowane gniewem i krzykiem.

Maddy od lat zmaga się ze zbieractwem i dziwnymi rytuałami. Kolekcjonuje przeróżne amulety, rozsypuje sól pod łóżkami najbliższych, by ich chronić. Jej zachowanie piętnowane jest przez matkę, która uważa zachowanie dziecka za nienormalne i szkodliwe. Tu dochodzimy do kolejnego problemu, jaki porusza książka. Maddy nie panuje nad tym, co robi i nie wie, że jej zachowanie wynika z ukrytych mocy, a jej matka zamiast z nią porozmawiać i spróbować zrozumieć, boi się tego i reaguje wyrzutami. Brak między nimi porozumienia, zrozumienia i komunikacji. Duży wpływ ma na to także wiele skrywanych tajemnic, dodatkowo komplikujących i tak niełatwą sytuację. Szczerość dużo lepiej rozwiązałaby problem, a ograniczone myślenie rodzica i usilne próby zmienienia dziecka podług własnych upodobań i norm, niestety nie zawsze przynoszą pozytywny efekt.

Książka ma wiele do powiedzenia i zawiera mnóstwo tematów do przemyśleń, jednak przede wszystkim to ciekawa powieść, która niepostrzeżenie wplątuje nas w sieć tajemnic, intryg i wydarzeń. Nic tutaj nie jest przesłodzone, spotykamy się niejednokrotnie z brutalną rzeczywistością. Praktykowanie magii to w tym przypadku nie machanie różdżką i mamrotanie zaklęć. To ciężka i często mało przyjemna praca na pełen etap. Podobało mi się takie podejście do tematu, bo nieczęsto magia w książkach jest pokazywana w ten sposób. Ponadto powieść ma wartką akcję, która nie pozwala czytelnikowi się nudzić, a jej zakończenie należy do realnych i nieprzesłodzonych, co także bardzo mnie ucieszyło.

„Witamy w Ballyfrann” to książka o miłości, poświęceniu i problemach rodzinnych zarówno tych całkowicie codziennych jak i magicznych. Ogromnie cieszę się, że zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję i mam nadzieję, że i Wy skusicie się na jej lekturę bez względu na swój wiek. Powieść zdecydowanie jest bowiem uniwersalna i nadaje się dla wszystkich bez względu na ilość wiosen.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu IUVI.

Sara

 


5 komentarzy:

  1. Czuję się zachęcony. Wędruje na moją listę "Muszę przeczytać". Pozdrawiam !

    OdpowiedzUsuń
  2. Brzmi całkiem ciekawie, z przyjemnością przeczytam :D

    Pozdrawiam
    https://subjektiv-buch.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Dylemat źle pojętej lojalności to wątek, który mnie zainteresował.

    OdpowiedzUsuń