Nigdy
nie miałam do czynienia z Natalie Daniels, ale miałam okazję słyszeć o jej
powieściach i byłam zaintrygowana. Na pierwszy rzut oka wydawało mi się, że
tworzy ona książki o tematyce, którą uwielbiam całym sercem i po którą
najbardziej lubię sięgać. Niewielu autorów podejmuje się pisania czegoś z
pazurem, niejednoznacznego i mocno skomplikowanego, a raczej ostatnio chyba
stawiają na bezpieczne gatunki i tematykę, która jest uniwersalna. Jednak ja
szukam coś całkiem innego i miałam nadzieję, że znajdę to ,,coś” w powieści, o
której dziś się rozpiszę.
Przyjaźń
Ness i Connie narodziła się w parku, gdzie wspólnie bawiły się ich dzieci.
Ustaliły, że są sąsiadkami, co sprawiło, iż zaczęły widywać się znacznie
częściej. Bardzo szybko pojawiła się między nimi przyjaźń, zaczęły się sobie
zwierzać, ale w pewnym momencie ich relacja zaczęła zmierzać w złym kierunku.
Gdy Connie ląduje w szpitalu psychiatrycznym, nie pamięta większości wydarzeń z
bliskiej przeszłości, rozpoczyna pracę z psychiatrą, która pomaga jej dotrzeć
do okrutnej prawdy.
Szczerzę
muszę się przyznać, że trochę minęło zanim dotarłam do końca tej książki i
zastanawiam się właśnie, dlaczego tak długo ją czytałam. Winę zwalam chyba na
okropna pogodę, upały i bóle głowy z nimi związane. Jednak ostatnie dwa dni
były owocne i sprawiły, że w końcu udało mi się skończyć ,,Zbyt blisko” i mogę
napisać dla Was kilka słów.
Książka
z pewnością jest tajemnicza. Zaczyna się spokojnie od opisu początku relacji
dwóch matek, co wcale nie jest dziwne, bo wiele kobiet poznaje się na placach
zabaw czy w parku i zaczyna łączyć ich wspólny temat, jakim są ich pociechy.
Tutaj jednak autorka wyraźnie zaczyna przygotowywać nas na zamieszanie i dzięki
temu zostałam naprawdę zaintrygowana i zaciekawiona. Wstęp zrobił dobrą robotę
i stanowił taki zapalnik, który zostaje zapalony po kilku pierwszych stronach.
Autorka
bardzo ostrożnie dawkowała informacje i dzięki temu przez całą książkę wyczuwalne
było napięcie i ani przez chwilę nie odnosiłam wrażenia, że poznałam
rozwiązanie zagadki przed końcem powieści. Aura tajemniczości i zagadek
psychologicznych, towarzyszyła mi podczas czytania, co naprawdę mi się
podobało, ponieważ lubię jeśli książka wywołuje we mnie jakieś emocje. Ludzka psychika
jest bardzo skomplikowana, więc można dzięki niej stworzyć naprawdę fascynujące
wątki, a Natalie Daniels bez wątpienia podołała zadaniu, jakie sobie sama
wyznaczyła. Stworzyła powieść z krwi i kości, dążyła do określonych celów i
starannie dobierała wszystkie wątki, dzięki czemu całość jest logiczna i
przyjemna w odbiorze.
Podoba
mi się forma tej książki, ponieważ jest dość urozmaicona. Pojawiają się wątki z
teraźniejszości, gdzie głównie pojawia się Connie oraz Emma – jej psychiatra.
Powoli dowiadujemy się o przeszłości, z ust najważniejszych postaci, tych
kluczowych. Connie przypomina sobie przeróżne wydarzenia i relacjonuje je
własnymi słowami, w których jest dużo emocji, ale też widać, że nie jest do
końca poczytalna, pląta się, wpada w szał i ulega presji otoczenia, co stanowi
ważny element jej osobowości stworzonej przez autorkę. Fajne są również listy z
pamiętnika córki Connie, która swoimi oczami relacjonuje swoje życie oraz
pokazuje uczucia związane z przemianą swojej matki.
Nie
mogę nadziwić się kreacji bohaterów. Głównie mam tu na myśli Connie, która
początkowo jest nam przedstawiona jako zwykła kobieta i matka. Później autorka
pozwala przeniknąć nam do jej myśli, emocji i pokazuje jak choroba rozwija się
powoli, ale obejmuje wszystkie aspekty życia. Jak dla mnie, to autorka
zdecydowanie podołała zadaniu i stworzyła bohaterkę, która przyciąga do
książki, wzbudza różne emocje i fascynuje. Emma również mnie zainteresowała,
chociaż na początku była typowym lekarzem psychiatrą, ale z Connie połączyła ją
podobna historia i dzięki temu obie miały wspólny pierwiastek, który sprawił,
że w pewnym sensie stały się bratnimi duszami.
Książka
ta być może nie należy do najbardziej dynamicznych, ale ma w sobie coś
intrygującego i nie mogę powiedzieć, że
mnie rozczarowała. Właściwie to była fajna lektura, z świetnie wykreowanymi
bohaterami, a autorka gra z czytelnikiem w grę psychologiczną, która naprawdę
wciąga. Nie mogę powiedzieć, że książka ta wzbiła się na wyżyny i że nie
czytałam lepszych, bo tak nie jest. Znam ciekawsze, bardziej dynamiczne i
zagmatwane, ale ta również wysoko wypada w moim rankingu. Na tyle, że mogę z
czystym sercem polecać ją dalej.
Na
koniec mogę dodać tylko, że książka ta właściwie wywołała we mnie chęć do wielu
refleksji. Na temat zdrad w związkach. Na temat wybaczania najbliższym i tak
dalej. Jednak autorka nie mówi tutaj wprost o chorej i toksycznej przyjaźni,
gdzie jedna osoba prawie przejmuje tożsamość drugiej, ale ja to dostrzegłam. To
też jest ważny problem, bo jeśli w porę nie zobaczymy problemu, to w końcu
przerośnie on nas i trudno będzie doprowadzić do staniu, gdzie wszystko będzie
w porządku.
,,Zbyt
blisko” to książka warta uwagi i mogę Wam ją polecić, ponieważ spełniła moje
oczekiwania, chociaż z pewnością czytałam kilka lepszych powieści. Mimo
wszystko, nie przynudzała, ciekawiła mnie i autorka niesamowicie wykreowała
bohaterów, dzięki czemu emocje były prawdziwe i autentyczne.
Za możliwość
przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Prószyński i S-ka
Patrycja
Lubie tego typu książki. Nie muszą w nich dominować szybkie zwroty akcji, ani tragiczne wydarzenia. Tajemnica, gra psychologiczna, powolne dochodzenie do zaskakującego zakończenia jest tym co mnie fascynuje. Będę miała te powieść na uwadze :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie obracałam się w takim typie książek, lecz nie powiem, zainteresowała mnie. Czuję, że któregoś dnia trafi w moje ręce!
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas <3
Z biblioteczki wiedźm
O, widzę zatem coś kompletnie innego niż morze zalewającej nas ostatnio literackiej nudy. Zdecydowanie do przeczytania!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)