Strony

czwartek, 25 lipca 2019

[128] "First last look" - Bianca Iosivoni




„Dla wielbicieli książek Mony Kasten i Laury Kneidl. Romantyczna i pikantna!” – taki napis widnieje w opisie książki Bianci Iosivoni zatytułowanej „First last look”. Zazwyczaj sceptycznie podchodzę do takich zapewnień, gdyż często jest to jedynie tani chwyt marketingowy, ale tym razem wydawnictwu udało się mnie nim przekonać. Wszystko przez to, że kocham twórczość Mony Kasten i w oczekiwaniu na jej kolejną powieść, miałam ochotę przeczytać coś podobnego. Czy książka spełniła moje oczekiwania?



Emercy Lance pragnie anonimowości. Uciekła z domu jak najdalej, aż do Wirginii Zachodniej, gdzie podjęła studia. Właśnie tam chce rozpocząć życie na nowo: bez plotek, wytykania palcami i znaczących spojrzeń. Jednak już pierwszego dnia dziewczyna daje się ponieść swojemu porywczemu temperamentowi i wpada w kłopoty. Wszystko przez to, że w wyniku błędu systemu dostała pokój z najbardziej denerwującym chłopakiem na świecie. To jednak nie koniec jej zmartwień. Jej współlokator ma bowiem przyjaciela, który wydaje się wprost idealnym kandydatem na chłopaka – miły, uczynny, zabawny, a na dodatek przystojny. Emercy nienawidzi tego typu. Jednak jej serce ma inne zdanie na ten temat i na widok chłopaka zaczyna wariować.

Muszę przyznać, że powieść Bianci Iosiconi ma naprawdę bardzo dużo wspólnego z twórczością Mony Kasten. Nie chodzi mi tu jednak o podobną fabułę czy identycznych bohaterów. Bardziej mam tu na myśli styl pisarek. Obie piszą lekko i plastycznie, co sprawia, że czytanie ich powieści staje się czystą przyjemnością. Ponadto obie potrafią przedstawić swoje postaci w bardzo realny sposób. Nie zarzucają bohaterów nieszczęściami, co często zdarza się autorom powieści młodzieżowych. Owszem, oboje nie mają w życiu lekko, ale ich los przypomina los tysiąca różnych nastolatków z problemami. To bardzo mi się podobało, gdyż miałam cały czas wrażenie, że czytam o prawdziwych ludziach i nie byłam przytłoczona ich piętrzącymi się kłopotami. Ponadto Biancia Iosiconi wprowadziła w swoją powieść bardzo dużo humoru, co jeszcze bardziej mnie zachwyciło.

Jak wspomniałam wcześniej, bohaterowie nie mają lekko, jednak jednocześnie nie borykają się z milionem przeróżnych nieszczęść. Emercy na przykład przeżyła w ostatniej klasie liceum horror. Przez swojego chłopaka straciła szacunek najbliższych przyjaciół, zaczęto jej ubliżać i ją dręczyć. Nic więc dziwnego, że na studia wybrała Wirginię Zachodnią, oddaloną od jej rodzinnego domu o kilkaset kilometrów. Dziewczyna przez swoją przeszłość ma problemy z zaufaniem, czemu nie sposób się nie dziwić. Zdradził ją „idealny chłopak” a znajomi zamiast ją wesprzeć, odwrócili się od niej. Niełatwo więc nie patrzeć na nowych ludzi podejrzliwie i nie bać im się cokolwiek powiedzieć. Emercy jest jednak silną młodą kobietą, która się nie załamuje i idzie dalej. Podziwiam ją za jej siłę. Niewielu po czymś takim umiałoby się podnieść i maszerować z podniesioną głową. Lance to potrafiła. Natomiast Dylan od dawna ma problemy rodzinne, które doprowadziły do tego, że w praktyce opiekowała się nim starsza sąsiadka, a nie jego rodzice. Teraz jako już dorosły chłopak chce się jej za to odwdzięczyć. Opiekuje się nią w ośrodku dla osób chorych, studiuje i jednocześnie pracuje, by się utrzymać, oraz odłożyć pieniądze na leki, na które nie starcza emerytura starszej pani. Ponadto Dylan to człowiek, który pomoże wszystkim, nawet jeśli o to nie proszą. Niestety przez swoją uczynność często zbiera baty, ale się tym nie przejmuje. To naprawdę cudowny bohater. Zazwyczaj w powieściach młodzieżowych mamy do czynienia z bad boyami, ale nie tym razem, co stanowiło bardzo miłe zaskoczenie.

Zarówno Dylan jak i Emercy to bohaterowie z charakterem i nigdy się nie poddający. Dziewczyna z uwagi na to, że „grzeczny chłopak” ją skrzywdził, nie chce się wiązać z nikim, kto wydaje się miły. A Dylan nie tylko się taki wydaje, ale właśnie ten epitet najlepiej go obrazuje. I ze wszystkich sił próbuje udowodnić to swojej koleżance. Ponadto oboje uwielbiają robić psikusy, w wyniku czego naprzemiennie sobie je robią, czym doprowadzają swoich przyjaciół i czytelników śmiechu.

Książka napisana jest więc bardzo dobrze, jednak pomimo realizmu postaci zabrakło tutaj realizmu fabuły. Pojawiły się bowiem pewne naciągnięcia, które bardzo rzucają się w oczy, aczkolwiek nie odbierają radości z czytania. Pierwszym z nich jest to, że autorka napisała, iż od Emercy za sprawą głupiego nagrania odwrócili się wszyscy i to dosłownie. Nie tylko koledzy z klasy czy szkoły uważali ją za puszczalską, ale także całe miasto. Nie sądzę, żeby nawet w małym miasteczku każdy o czymś takim usłyszał i na ten temat plotkował przez cały rok. Jeśli już to raczej po kilku dniach straciliby tym zainteresowanie i nikt nie wytykał dziewczyny palcami. Tutaj jednak wyraźnie podkreślone zostało, że tylko rodzina pomogła Emercy stanąć na nogi, co wydaje mi się mocno naciągane. Drugą sprawą jest sam fakt umieszczenia dziewczyny w pokoju z chłopakiem i niemożliwość zmiany. Sama jestem studentką i wiem, jak szybko ludzie odpadają lub odchodzą ze studiów. Bardzo dużo rezygnuje wówczas z akademika i można na ich miejsce przyjąć kolejne osoby. Tutaj przez cały semestr nie zwolniło się ani jedno, by móc rozdzielić kłócącą się parę. To wydawało się co najmniej dziwne.

Mimo wszystko uważam, że „First last look” jest warte przeczytania i serdecznie Wam je polecam. Świetnie nada się na letnie wieczory, kiedy nabędziemy ochotę na przyjemną lekturę.

Za powieść dziękuję Wydawnictwu Jaguar.
SARA

3 komentarze:

  1. raczej nie jest to gatunek po który sięgam, więc jakoś specjalnie mnie do tej powieści nie ciągnie. Ale recenzja świetna!

    OdpowiedzUsuń
  2. Taka książka idealna na wakacyjny czas - lekka i niezobowiązująca...
    pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie pierwszy tom bardzo się podobał i mam już drugi, więc tylko czekam na trochę więcej czasu, by go nadrobić :)
    http://whothatgirl.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń