Lubicie historie miecza i magii? Jeśli
tak, to mam dla Was coś, co powinno się Wam spodobać! Gardber Dozois zgromadził
w swojej publikacji kilkanaście opowiadań fantasy sławnych autorów,
dostarczając tym samym czytelnikowi wiele godzin rozrywki.
„Księga mieczy” zwiera szesnaście
opowiadań, a jednym z nich jest niepublikowana dotąd opowieść George’a Martina
ze świata „Gry o tron” pod tytułem „Synowie smoka”. Poza tym wybitnym pisarzem
swoje utwory w antologii mają także Robin Hobb, Kate Elliott, Daniel Abraham,
S.J.Cherryh, Garth Nix, Ellen Kushner, Elizabeth Bear, Lavie Tidhar czy Walter
Jon Williams. Autorzy antologii bardzo często decydowali się osadzić swoje
historię w świecie znanym z ich poprzednich dzieł, dzięki czemu czytelnik ma
szansę ponownie spotkać niektórych bohaterów. Wszyscy oni wykazują się
niesamowitą odwagą i walecznością, a ich przygody z całą pewnością na długo
zapadają w pamięć.
Na początku chciałabym wspomnieć, że
opowiadania nie są ze sobą powiązane. To sprawia, że można zacząć od dowolnego
tekstu i cieszyć się nim, ignorując pozostałe. Ponadto w większości nie trzeba
znać powieści, do których one nawiązują, gdyż stanowią one z reguły odrębną
całość.
Nie wszystkie opowiadania są tak samo
dobre. To, czego nie lubię w tego typu publikacjach to fakt, że często autorzy
muszą się streszczać i ich historię są „stłamszone”. W niektórych opowieściach
było to widać, jednak inne zachwycały brakiem tego aspektu. Na przykład
czytając „Synów smoka” nawet chwili nie poświęcicie, by pomyśleć „o Martin
zaczął się hamować, by się nie rozpisać za bardzo”. Jego historia jest
przemyślana i dopracowana. To samo można zaobserwować na przykład również u
Gartha Nixa. On także zdaje się zawrzeć w „Długi zimny trop” dokładnie to, co
sobie zaplanował.
Bohaterowie są przeróżni: znani,
nieznani, ciekawi, irytujący, intrygujący. Łączy ich jedno – większość to
wspaniali wojownicy i wojowniczki, nieustraszeni w boju, mistrzowie magii i
miecza. Mimo wszystko każdy z nich był inny i czymś się wyróżniał. Nie miało
się wrażenia, że wszystkich wrzucono do jednego worka i spłycono. To
fantastyczne postacie z krwi i kości, których niestety nie zawsze mamy okazję
dobrze poznać ze względu na ich krótki czas występowania. To kolejny minus
opowiadania. Trudno zżyć się z bohaterami, a gdy już to nastąpi to historia
dobiega końca i trzeba się z nimi żegnać.
Szczerze mówiąc prócz nazwiska Georga
Martina, pozostałe kompletnie nic mi nie mówią. Nawet jeśli czytałam coś tych
autorów, to tego nie pamiętam, dlatego „Księga mieczy” stanowi dla mnie przede
wszystkim skarbnicę potencjalnych lektur, do których w najbliższym czasie będę
chciała zajrzeć, jako że należę do zagorzałych fanów fantasyki. Planuję także w
końcu wziąć się za „Grę o tron” i lepiej poznać świat, którego mogłam
posmakować w opowiadaniu Martina – „Synowie smoka”.