Miałam przyjemność czytać wcześniej „Love on the brain” Ali Hazelwood i byłam zachwycona. Przede wszystkim podobało mi się, że została osadzona w naukowym świecie, do którego sama mam nadzieję kiedyś należeć. Jako osoba studiująca kierunki biologiczne i biegająca w fartuchu, świetnie odnalazłam się w jej historii, dlatego bez wahania sięgnęłam po „Nienawidzę, że cię kocham”, czyli zbiór trzech krótkich nowelek osadzonych w świecie nauki.
Mara, Sadie i Hannah
to najlepsze przyjaciółki, których łączy to, że wszystkie są naukowczyniami. I
właśnie nauka sprawia, że każda z nich rusza w różne strony świata, gdzie
wszystkie dochodzą do podobnych wniosków – w miłości i nauce przeciwieństwa się
przyciągają.
Pierwsza
nowelka nosi tytuł „Pod jednym dachem” i opowiada historię Mary, która
odziedziczyła w spadku połowę wielkiego domu ciotki Liama, w którym to
mężczyzna od dłuższego czasu mieszkał. Jest przystojny, ale chodzi ciągle
naburmuszony, a za punkt honoru wziął sobie uprzykrzenie Mary życia. Ona jednak
nie ma zamiaru tak łatwo się poddać…
„Skazani na
siebie” opowiada o Sadie, która pewnego razu utknęła w windzie z facetem, który
złamał jej serce. Zdecydowanie nie ma zamiaru wykorzystywać tego jako pretekstu
do naprawy ich relacji, bez względu na to, ile razy Eryk ją przeprosi…
Z kolei „Poniżej
zera” dotyczy Hannah – młodej inżynierki pracującej dla NASA. Doznała groźnego
urazu, utknęła w lodowej rozpadlinie na kole podbiegunowym, a na domiar złego
misji ratunkowej podejmuje się jej odwieczny rywal. Czy coś jeszcze może pójść
nie tak?
„Nienawidzę,
że cię kocham” zawiera mnóstwo motywów, które uwielbiam, a przede wszystkim jeden
z moich faworytów – enemies to lovers. Samo to sprawiło mi mnóstwo frajdy.
Autorkę kojarzyłam również z motywem „slow born” i po cichu na niego również
liczyłam, ale niestety w opowiadaniach najwyraźniej ciężko go zawrzeć. Zamiast
powoli budowanej relacji między bohaterami, dostaliśmy coś zupełnie innego. Trochę
było mi tego szkoda, bo dużo bardziej wiarygodne wydają się historie, w których
bohaterowie poznają się, zmieniają, stopniowo zakochują. Rozumiem jednak, że
opowiadania rządzą się swoimi prawami i gdyby miały zawierać wszystkie elementy
dobrego „slow born”, musiałyby być książkami a nie nowelkami.
Niemniej
książka sprawiła mi dużo frajdy i bardzo się cieszę, że została wydana w
Polsce. Świetnie się bawiłam z bohaterkami. Z każdą z nich w pewien sposób i w różnych
aspektach mogłam się utożsamić, szczególnie że wszystkim nam jest bliski świat
nauki. Bywały jednak momenty, kiedy zachowanie bohaterek mnie irytowało, na szczęście
nie zdarzały się one zbyt często.
Najbardziej
zaciekawiło mnie chyba pierwsze opowiadania, ale wszystkie trzymają podobny
poziom i są interesujące. Dlatego jeśli lubicie twórczość autorki oraz kochacie
motyw enemies to lovers, myślę, że te nowelki to coś dla Was.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu You&Ya.
Sara
Ja też lubię motyw enemies to lovers. Myślę, że ta książka mogłaby mnie wciągnąć.
OdpowiedzUsuńWolę dłuższe historie, takie krótkie zawsze mnie rozczarowują, bo właśnie za szybko to wszystko idzie.
OdpowiedzUsuń