Ostatnią serią klasyków, które zdobyły moje serce, to oczywiście nieśmiertelna ,,Ania z Zielonego Wzgórza” i chyba już na zawsze będzie to moja ulubiona historia. Jednak jakiś czas temu dokonałam niesamowitego odkrycia, którym były ,,Małe kobietki” i właśnie wczoraj zakończyłam czytanie tej czterotomowej serii. Żałuję, że więcej już nie ma, ale rozkoszowałam się lekturą tak długo, jak mogłam. Teraz czas na wszelkie seriale opowiadające o losach sióstr i mam nadzieję, że dzięki nim poczuję ponownie ten sam fenomenalny sielankowy klimat.
Akcja tej powieści dzieje się dziesięć lat później niż ,,Dobre żony” i opowiada o losach Jo oraz wszystkich jej dzieci – biologicznych i przygarniętych przez szkołę, którą prowadzi wraz z mężem. Jest to placówka wyjątkowa, ale także nowoczesna, oczywiście jak na tamte czasy. W opowieściach tych widać wielką miłość Jo w stosunku do wszystkich swoich wychowanków, ponieważ wspiera ona ich działania w dorosłym życiu, ale także nadal stara się im pomagać ze wszystkich sił.
Książka ta skupia się głównie na wychowankach Jo, których już miałam okazję poznać przy okazji czytania poprzedniej książki z tej serii. Oczywiście większość z nich polubiłam i byłam niesamowicie ciekawa ich dalszych losów, które okazały się naprawdę zawiłe. Cieszę się, że autorka dalej pisała życiowo, nie każdy miał szczęście i niektórzy musieli radzić sobie z naprawdę poważnymi przeciwnościami losu. Dzięki takiej różnorodności książka ta była ciekawa i wciągająca, ale także pokazywała, że każdy jest inny i przyszłość bywa przewrotna, więc nie warto brać wszystkich swoich planów za pewnik.
Cała ta seria emanuje naprawdę fenomenalnym klimatem, który wpasowuje się w moje gusta. Uwielbiam proste historie, bo mają one wielką moc i zdecydowanie bardziej wolę czytać właśnie takie. Książka ta jest taką typową obyczajówką kierowaną do młodych kobiet, które w czasach współczesnych autorce mierzyły się z podobnymi, co bohaterowie rozterkami. Dzięki temu mogłam poznać inne czasy, tradycje i zasady, które panowały wśród młodych dziewcząt oraz mężczyzn. Dla mnie to wszystko jest kompletną abstrakcją, ale lubię poznawać przeszłość i to w przeróżnych jej aspektach, nie tylko typowo historycznych.
Oczywiście w książce tej również pojawiają się wszystkie siostry i bohaterowie, których pokochałam przy okazji czytania ,,Małych kobietek”, ale są wspominani raczej rzadko. Zdaję sobie sprawę, że ciężko byłoby pisać o każdym po równo, więc po prostu cieszę się, że chociaż troszkę mogłam poczytać o uwielbianych postaciach. Dobrze było poznać ich losy i przekonać się, że dobrze im się wiedzie. To oczywiście stanowiło idealne podsumowanie całej serii i na pewno było potrzebne!
Książka ta przenosi mnie w całkowicie inny świat i to mi się podoba. Każdy potrzebuje takiej odskoczni i jestem pewna, że będę wracać do tych powieści. Na pewno zachęciły mnie one do poszukiwania innych klasyków, a to już jest wielkim sukcesem. Historia wszystkich chłopców Jo jest naprawdę pasjonująca, lekka, przyjemna i czyta się ją szybko oraz z przyjemnością.
Język, jakim operuje autorka na pewno nie jest współczesny i trzeba się do niego przyzwyczaić. Z racji tego, że oryginalnie książka ta była kierowana do młodych dziewcząt, styl nie jest zbyt trudny i skomplikowany. Współczesny czytelnik raczej nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem treści, ale rozpoczynając czytanie po prostu wyczuwa się, że to książka stara. Osobiście bardzo szybko przywykłam do tego, jak pisze autorka i szczerze mówiąc, podobało mi się ten styl, po prostu do mnie przemawiał i dodatkowo budował klimat.
,,Chłopcy Jo” to przepiękna książka, która kończy całą serię. Na uznanie zasługuje bez wątpienia nowa szata graficzna wszystkich pozycji, ponieważ jest piękna i wyjątkowa, a już na pewno pasuje do treści i wiekowości tych historii. Autorka kompletnie mnie oczarowała i z pewnością mogę polecić Wam cały cykl, seriale, filmy i wszystko, co związane z ,,Małymi kobietkami”! Największą mocą tej serii bez wątpienia to, że są one życiowe, proste w odbiorze, a jednocześnie wciągające czytelnika w całkowicie inną rzeczywistość, która jest nam tak szalenie daleka!
Za możliwość przeczytania dziękuję Wydawnictwu MG
Patrycja
Nie wykluczam - że sięgnę. Porządna recenzja. Jeśli książka pozwoli odetchnąć od spraw życia codziennego - to czemu by nie? Pozdrawiam Patrycjo :)
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tej serii, ale może kiedyś sobie przeczytam.
OdpowiedzUsuńTa seria jeszcze przede mną, ale na pewno będzie miała swój czas ze mną w przyszłości. 😊
OdpowiedzUsuńNie moje klimaty ale recenzja ciekawa.
OdpowiedzUsuńCały cykl wciąż przede mną. Przeczytam na pewno. :)
OdpowiedzUsuńRaczej nie sięgnę :(
OdpowiedzUsuńCałą serię mam jeszcze przed sobą, ale kusi mnie bardzo ;)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam fanką Ani z Zielonego Wzgórza, więc ogólnie trochę z rezerwą podchodzę do książek z tamtego okresu. O Małych kobietkach słyszałam dużo pozytywnych reakcji, więc może kiedyś...
OdpowiedzUsuńChętnie zaczęłabym tę serię, ale od początku :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam to poczucie spełnienia czytelniczego, kiedy ksiązki okazują się tym, na co tak bardzo liczyłam. :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam język autorki - takipiękny. W końcu ta książka ma równie piekną oprawę! Ja mam teraz na półce przy łóżku "Małych mężczyzn" i niedługo zabiorę się za lekturę.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam całkiem niedawno "Małe kobietki" i nie przypadły mi one do gustu, więc seria nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńNie znam tej serii, ale może kiedyś przeczytam ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
https://subjektiv-buch.blogspot.com/
Czytałam tylko pierwszy tom, ale zamierzam zapoznać się z całą serią.
OdpowiedzUsuń