„Upiorne święta” zwróciły moją uwagę, głównie dlatego że jednym z autorów opowiadań jest Artur Urbanowicz. Uwielbiam twórczość pisarza i chętnie czytam wszystko, co wyjdzie spod jego pióra, dlatego nie mogłam przejść obok tej pozycji obojętnie. Ponadto spodobał mi się sam pomysł osadzenia powieści bożonarodzeniowej w scenerii grozy.
Antologia jest zbiorem dziesięciu opowiadań z czego tylko jedno wyszło spod pióra zagranicznego pisarza – Grahama Mastertona. Reszta jest autorstwa najbardziej znanych polskich pisarzy literatury grozy. Nie ukrywam, że tak znane i cenione nazwiska na okładce sprawiły, że miałam wobec tego tytułu bardzo duże wymagania. Może właśnie dlatego tak mocno się nim rozczarowałam.
Z przykrością
muszę stwierdzić, że tylko dwa opowiadania moim zdaniem zasługują na uwagę. Pierwszym
z nich jest „87 centymetrów” Artura Urbanowicza. Jest to zdecydowanie najlepsza
historia spośród zamieszczonych w antologii. Widać, że autor miał pomysł i
dobrze sobie zaplanował fabułę. Jest pod każdym względem dopracowane i przede
wszystkim logiczne, czego nie można powiedzieć o większości pozostałych
opowieści. Ponadto autor umiejętnie buduje napięcie i utrzymuje w czytelniku
uczucie niepokoju ale i zaciekawienia. Poza tym jest to chyba najdłuższe
opowiadanie. Autor nie ograniczał się i nie spieszył, dzięki czemu jego
historia wydawała się żyć własnym życiem i rozwijać w naturalnym tempie.
Zdecydowanie wyszło jej to na dobre. Jest to też najbardziej świąteczna opowieść
z całego zbioru. Czuć w nim aurę Bożego Narodzenia i dużą dozę grozy, czyli
mieszankę, której spodziewałam się we wszystkich pozycjach, a dostałam jedynie
tutaj. Co więcej, pisarzowi jak zawsze udało się mnie wyprowadzić na manowce i
zaskoczyć zakończeniem. „87 centymetrów” zawiera więc wszystko, co uwielbiam w
twórczości autora.
Drugim
opowiadaniem, które mi się spodobało, było to autorstwa Grahama Mastertona. „Czerwony
rzeźnik z Wrocławia” również wzbudził we mnie uczucie niepokoju, a historia
tytułowej postaci wywołała ciarki na plecach. Dobrze czytało mi się tę
opowieść, chociaż trochę zabrakło mi tu świątecznego klimatu. Niemniej
opowiadanie mnie zaintrygowało i co więcej zaskoczyło. Nie spodziewałam się
takiego zakończenia i naprawdę mi się spodobało.
Reszta
historii niestety w ogóle mnie nie zachwyciła. Niektóre wręcz mnie
zniesmaczyły. Inne wydawały mi się zupełnie nielogiczne lub niedokończone.
Urywały się nagle w najciekawszym momencie albo stanowiły jakby fragment
wyrwany z kontekstu. Kilka z nich miało potencjał i na ich podstawie można by
stworzyć ciekawą powieść, ale jako opowiadania zupełnie się nie sprawdziły. Zbyt
wiele wątków, postaci, a za mało miejsca na rozwinięcie akcji. Zabrakło też
świątecznego klimatu, na który liczyłam. Po tak sławnych nazwiskach
spodziewałam się dużo więcej, a miałam wrażenie, że pisarze skupiają się na latających flakach i litrach wylanej krwi zamiast na tym, co powinno znajdować się w
ciekawej pozycji grozy. Przez to ich opowiadania wydały mi się nijakie i
niesmaczne.
Jedynie „87
centymetrów” oraz „Czerwony rzeźnik z Wrocławia” ratują tę antologię i tylko
dzięki nim cieszę się, że po nią sięgnęłam. Pomysł na zbiór jest naprawdę
ciekawy i dobry, ale niestety okazał się ciężki do zrealizowania i tylko dwóch
wspomnianych pisarzy stanęło na wysokości zadania. Szkoda, bo miałam wobec tej
pozycji bardzo duże oczekiwania i niestety mocno się zawiodłam.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Akurat.
Sara
Dziękuję za rzetelną recenzję. Raczej nie sięgnę. Thrillery to mamy naokoło. Pozdtrawiam Saro :)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że Twoim odczuciu to antologia wypadła tak słabo. Ja jednak dam jej szansę, jeśli będę miała taką możliwość.
OdpowiedzUsuńJestem bardzo ciekawa tego zbioru. A prozę Mastertona uwielbiam.
OdpowiedzUsuńDużo już głosów rozczarowania tą antologią dotarło do mnie. Szkoda.
OdpowiedzUsuń