Do „Długiej nocy w Paryżu” podeszłam bardzo sceptycznie z racji tego, że jest to debiut Dova Alfona. Powieści szpiegowskie to specyficzny gatunek, który wymaga od pisarza ogromnego talentu do snucia intrygujących historii oraz często również niemałego doświadczenia. Z tego względu rzadko kiedy początkujący pisarze takowych powieści są w stanie zachwycić mnie swoją twórczością. Czy Dove Alfon należy do tych nielicznych, którym się to udało?
Z lotniska Charlesa de Gaulle’a w niewyjaśnionych okolicznościach znika pewien izraelski technik. Izrael jest w stanie gotowości, by interweniować, choć na razie nie ma ku temu wyraźnych przesłanek. Jednak wkrótce kolejny młody Izraelczyk zostaje porwany z pokoju hotelowego, co może doprowadzić do kryzysu dyplomatycznego. Poszukiwania trwają, coraz więcej ciał napływa do kostnic, a rozwiązania cały czas brakuje. Zapowiada się bardzo długa noc w Paryżu.
Muszę przyznać, że zaintrygowało mnie
to, że cała akcja rozgrywa się w przeciągu dwóch dni. Lubię historię
ograniczone czasowo, bo mam z nimi bardzo sympatyczne wspomnienia. Niestety w
tym przypadku miałam wrażenie, że autor trochę za bardzo rozwlekał fabułę. Te
dwa dni trwały w moim odczuciu bardzo długo, co nieco mnie nużyło przez
pierwsze kilkadziesiąt stron. Później akcja się rozkręciła, ale nie była zbyt dynamiczna.
Niby wiele się działo, ale brakowało spektakularnych wydarzeń, efektownych
elementów, których w tego typu lekturach szukam.
Podobało mi się jednak to, że autor wie,
o czym pisze. W książce znajdziemy bardzo dużo informacji o życiu agenta
izraelskiego wywiadu i nawet, jeśli są one całkowicie wymyślone przez autora, to
opisane są w tak realistyczny sposób, że jesteśmy w stanie w nie uwierzyć. Nie
zabrakło tu fachowego języka czy odpowiedniego klimatu, co dodatkowo uwiarygodniło
książkę. Podobało mi się, bo miałam wrażenie, że znalazłam się wśród
prawdziwych agentów i wraz z nimi prowadzę opisaną sprawę.
Książka ma wiele wątków, które się ze
sobą splatają i tworzą dość ciekawą całość. Widać jednak, że nie wszystkie
elementy zostały dokładnie przemyślane, przez co można wytknąć autorowi wiele
potknięć i niedociągnięć. Starałam się je ignorować, mając na uwadze, że to
debiut Alfona, jednak nie zawsze mogłam przymknąć na nie oko. Z drugiej strony
autor nadrobił zaniedbania, wprowadzając w fabułę wiele intryg zarówno
społecznych jak i politycznych, które bardzo dobrze poprowadził. Naprawdę
miałam wrażenie, że wraz z bohaterami znalazłam się w samym środku bitwy o
władzę i szpiegowskich tajemnic. Klimat powieści wypada więc całkiem dobrze, co
ułatwiło mi ignorowanie niedociągnięć.
Pisarz musi jednak dużo popracować nad
kreacją swoich postaci, które niestety wydawały mi się bardzo płytkie. Miały
mdłe osobowości i bez względu na to, po której stronie barykady stały, nie
wzbudzały we mnie emocji ani pozytywnych, ani negatywnych. Co więcej, główne
postacie okazały się mi zupełnie obojętne, przez co niezbyt interesował mnie
ich los. Ponadto miałam wrażenie, że pewne relacje niepotrzebnie miały
romantyczny akcept. Nie był nachalny i aż tak oczywisty, ale w moim odczuciu
zupełnie niepotrzebny.
Książkę czytało się dobrze i autor cały
czas utrzymywał moją ciekawość, jednak czułam przez cały czas, że to debiut.
Nie żałuję, że przeczytałam tę pozycję i myślę, że w przyszłości sięgnę po
następne książki pisarza, jeśli takowe powstaną, ale nie jest to coś
obowiązkowego dla fanów powieści szpiegowskich.
Za książkę dziękuję Wydawnictwu Czarna Owca.
Sara
Ciekawa recenzja Saro. Nie wykluczam, że sięgnę. Przesyłam pozdrowienia :)
OdpowiedzUsuńTą książkę mam już od jakiegoś czasu na oku, ale jak na razie czytam te książki, na których bardziej mi zależy.
OdpowiedzUsuńZagadka kryminalna, brzmi ciekawie.
OdpowiedzUsuń