Strony

czwartek, 13 sierpnia 2020

[269] ‘’Uprowadzone życie” – Ewa Grocholska

 


Jestem wielką miłośniczką wszelkiej literatury związanej z czasami, gdy w Polsce panowali komuniści i może to dziwnie brzmi, ale naprawdę mam do tego okresu sentyment, chociaż nie było mi dane wtedy żyć. Trudno jest mi wyjaśnić moja fascynację, ale dzięki niej przeczytałam już wiele przeróżnych powieści oraz książek, które w jakiś sposób obrazowały tamte czasy. Dalej ciągnie mnie do takich pozycji i dzięki temu mogę pisać dla Was dziś recenzję książki ,,Uprowadzone życie”, która zaintrygowała mnie z przeróżnych powodów.

Kilka dni przed końcem 1981 roku młode małżeństwo wraz z dzieckiem, wraca autem od znajomych. Śpieszą się, ponieważ chcą zdążyć przed godziną milicyjną, a ostra zima i tragiczne warunki na drodze z pewnością im nie pomagają. Wszystkie te czynniki sprawiają, że dochodzi do wypadku na przejeździe kolejowym, który nie zostanie dokładnie wyjaśniony przez milicję. Kilkanaście lat później Ewelina będąc na spacerze obok przejazdu kolejowego spotyka kobietę, której twarz zaintrygowała ją na tyle, aby po powrocie do domu uwiecznić ją na obrazie. Jakiś czas później znajomy policjant dostrzega w tym portrecie coś więcej i odnosi wrażenie, że już kiedyś widział kobietę, która została na nim przedstawiona. Wkrótce okazuje się, że zginęła ona wiele lat temu w wypadku…

Powieść ta z pewnością intryguje już od pierwszych stron, bo autorka nie próżnuje i wprowadza nas w wydarzenia od razu. To wszystko sprawia, że do lektury podchodziłam z wielkim entuzjazmem i byłam ogromnie ciekawa rozwinięcia wszystkich wątków, bo fabuła zapowiadała się niesamowicie ciekawie.

W książce tej ważne są oczywiście liczne retrospekcje, które informują o wydarzeniach z przeszłości i muszę przyznać, że to właśnie te fragmenty opowieści ze stanu wojennego są najciekawsze i wprowadzają najwięcej zamieszania. Jest ich dość sporo, więc autorka ciekawie rozłożyła wszystkie wątki, ale dzięki temu również mogła bardziej panować nad dawkowaniem napięcia, które w pewnym momencie zaczęło sięgać zenitu.

Podoba mi się sama koncepcja na fabułę, bo bez wątpienia można było naprawdę mocno namieszać i wprowadzić wiele przeróżnych elementów, które budowały zniecierpliwienie w czytelniku. Autorka dość umiejętnie poprowadziła wydarzenia, chociaż w pewnym momencie, zdecydowanie zbyt szybko, zaczęłam domyślać się tego, jak zakończy się cała powieść. Czy wszystkie moje scenariusze się spełniły? Mniej więcej tak, a jakie wnioski nasunęły mi się do głowy? Wydaje mi się, że autorka zbyt wcześnie poinformowała czytelników o pewnych szczegółach, które okazały się naprawdę istotne z punktu widzenia głównej zagadki w fabule. To właśnie te małe momenty sprawiły, że udało mi się prawie całkowicie poznać zakończenie na długo przed przeczytaniem ostatniego zdania tej książki.

Z pewnością jestem wielką fanką klimatu, który potrafiła wytworzyć autorka. Najpierw świetnie wczuła się w opis życia ludzi kilka dni po wprowadzeniu stanu wojennego, a później pojawiają się czasy współczesne, czyli sama końcówka XX w. To okres wchodzenia do Polski bardziej skomplikowanych technologii, chociażby jak osobiste telefony komórkowe, które nadal były w posiadaniu niewielkiej liczby osób. To też mocno oddziaływało na samo śledztwo, które prowadziła główna bohaterka wraz z nowym przyjacielem. Nie mogli oni opierać się na wiedzy zdobytej dzięki Internetowi, w ich telefonach nie było połączenia z siecią i tak dalej. Mi to się naprawdę podobało, ale już we wstępie wspomniałam, że jestem ogromną fanką tamtych czasów. Jeszcze w głowie siedzi mi wykreowany przez autorkę obraz ,,prawdziwej” zimy! Te czasy mamy już za sobą, ale zapewne jeszcze wiele osób pamięta wielkie zamiecie i zaspy po kolana. Takie opisy z pewnością sprawiają, że książka staje się bardziej wiarygodna i pełna szczegółów, które budują całość.

Fabuła jest dość zawiła, pojawia się tam kilka pokoleń i wiele zależności między ludźmi, którzy początkowo wydają się sobie obcy. To z pewnością sprawia, że czytelnik jest dość zmieszany i bardzo długo łączy wszystkie fakty w głowie, ale w pewnym momencie staje się coś dziwnego. Wszystko zaczyna się rozwiązywać i następuje szybki koniec. Brakowało mi na pewno zaskoczenia, zwrotów akcji, które byłby zdecydowanie bardziej wyraziste. Nie jest to książka zła, ale nie ma w niej nic specjalnego i sprawiającego, że chciałabym do niej wracać. Jest raczej poprawna, dobrze i logicznie napisana, ale brakuje jej pazura.

,,Uprowadzone życie”, to książka, co do której miałam ogromne oczekiwania, ale niestety lekko się zawiodłam. Brakowało mi w niej wyrazistości i charakteru, była bardzo zwyczajna i prostolinijna. Mimo wszystko, nie mogę Wam jej nie polecić, bo sama przeczytałam ją z zainteresowaniem i uważam, że autorka świetnie wykreowała rzeczywistość, bohaterów, a także miała fantastyczny pomysł na samą fabułę!


Za możliwość przeczytanie dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga


Patrycja


9 komentarzy:

  1. Coś dla mnie . Jestem rocznik 1982, pamiętam czasy PRL - u. Pozdrawiam znad zielonej herbaty :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dla samego tła i okresu historycznego zerknęłabym do niej

    OdpowiedzUsuń
  3. Też lubię czytać o tym okresie historycznym, ale bardzo chyba literaturę faktu niż powieści weń osadzone. Szkoda, że tej książce zabrakło wyrazistości i charakteru. Raczej nie planuję jej czytać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też wolę bardziej literaturę faktu, ale jednak robię wyjątki, zwłaszcza dla polskich autorów :D

      Usuń
  4. Rozumiem, każdy ma inny gust! ;)

    OdpowiedzUsuń