Już od kilku
lat nosiłam się z zamiarem sięgnięcia po którąś z książek autorstwa Andrzeja
Pilipiuka. Świetną okazję do tego stworzyła mi jednak dopiero premiera jego
najnowszej powieści zatytułowanej „Upiór w ruderze”. Jakie wywołała we mnie
wrażenia?
Liszków, 1812.
Panna Lukrecja oraz panna Kornelia wraz ze służącą o imieniu Marcysia
postanowiły wybrać się na przechadzkę. Ich oczom po pewnym czasie ukazała się
zniszczona szopa, do której zajrzały wiedzione ciekowością. Ku ich ogromnemu
zdziwieniu w środku znajdowała się armata ze wszystkim, co potrzebne do jej
odpalenia. Niewiele myśląc, panienki rozkazały służącej napakować pakuł i
prochu do lufy, a następnie włożyć kulę i wystrzelić. Właśnie w ten sposób
wszystkie trzy w jednej chwili znalazły się w sądzie, gdzie anioł miał ocenić
ich czyny i zdecydować, dokąd trafią po śmierci. Na szczęście zasłużyły sobie
na zbawienia, jednak wcześniej miały przez pięćset lat pokutować za swoje
grzechy. Wróciły więc do swojego pałacu w Liszkowie, gdzie dbały, by żaden
okupant nie spał zbyt spokojnie.
„Upiór w
ruderze” to zbiór ośmiu historii, które stanowią pewnego rodzaju wehikuł czasu.
Opowiadają bowiem o losach Polski i czynią to w bardzo oryginalny i ciekawy
sposób. Pokazują, jak na przestrzeni ponad dwustu pięćdziesięciu lat zmienił
się nasz kraj oraz mentalność i światopogląd ludzi go zamieszkujących.
Wszystkie historie mają kilka wspólnych mianowników. Przede wszystkim miejscem
akcji za każdym razem jest Liszków. We wszystkich pojawia się nawiedzony pałac
oraz duchy trzech niewiast. Ponadto każda opowieść łączy się fabularnie z
poprzednią, dzięki czemu mamy wrażenie ciągłości.
Książka
urzekła mnie swoim klimatem. Jak wcześniej wspomniałam, stanowi swoisty wehikuł
czasu, który przenosi nas kolejno do czasów II wojny światowej, sowieckiej
okupacji, budowania w Polsce komunizmu oraz lat 80. i 90. ubiegłego wieku. Każda
z tych epok odznacza się własnym klimatem, który autor doskonale oddał w swojej
książce. Czuć zmieniającą się rzeczywistość w poszczególnych czasach. Możemy
obserwować jak na przestrzeni lat ewoluują ludzkie poglądy i jak żyło się
ludziom podczas obu okupacji oraz później. Z reguły wolę, gdy akcja powieści
rozgrywa się w XXI wieku, jednak tym razem wspaniale bawiłam się, podróżując po
dziesięcioleciach polskiej historii i odkrywając je na nowo. Każdy z nas w
mniejszym lub większym stopniu wie coś o wydarzeniach składających się na tło
historyczne książki. W szkole uczono nas o Napoleonie oraz o wojnach i czasach
powojennych. Jednak to były jedynie suche fakty, które w bardzo niewielki
sposób obrazowały nam ówczesną rzeczywistość. „Upiór w ruderze” prezentuje nam
to wszystko w bardziej „ludzki” sposób, bo właśnie na ludziach się skupia.
Pokazuje, w jakim strachu i niepewności żyli Polacy. Jak bardzo cierpieli,
kiedy coraz więcej im odbierano i to pod groźbą kary śmierci czy więzienia. To
daje nam zupełnie inny obraz tego, czego dowiedzieliśmy się w szkole.
Ponadto bardzo
dużo uwagi w powieści poświęca się ideologii poszczególnych czasów. Pokazane w
niej zostały różne postawy poszczególnych osób u władzy. Jedni szli z
partyzantami na ugodę, inni kierowali się młodzieńczą ambicją czy też
zaślepieniem. Część ciemiężycieli Liszkowa była fanatykami, którzy albo ulegli
propagandzie, albo wierzyli w słuszność sprawy. To przerysowanie niektórych
kreacji w pewien sposób ukazuje śmieszność pewnych poglądów. Z drugiej
uświadamia nam, jak jeden otumaniony propagandą człowiek może zniszczyć życie
setkom albo nawet i tysiącom ludzi.
Ponadto
książka to świetna historia sama w sobie. Dużo się tu dzieje i ciężko oderwać
się od lektury. Poza tym bardzo spodobał mi się styl autora. O ciężkich czasach
i trudnych sprawach pisze on z niesamowitą lekkością i humorem. Niemal
prześmiewczo opisuje niektóre zdarzenia, co nie tylko bawi czytelnika, ale uświadamia
mu śmieszność pewnych wydarzeń historycznych oraz ideologii. Cieszę się, że
zdecydowałam się sięgnąć po tę pozycję, bo dzięki niej zupełnie inaczej spojrzałam
na historię Polski i zrozumiałam pewne sprawy odrobinę lepiej. Polecam Wam ją
więc z czystym sumieniem i mam nadzieję, że i Wam się spodoba!
Za książkę dziękuję
Wydawnictwu Fabryka Słów.
Sara
Tytuły książek Pilipiuka są świetne. Serio. Muszę wreszcie poznać pióro autora. :)
OdpowiedzUsuńCzytałem "Wampira z M3" bodajże i byłem zachwycony :)
OdpowiedzUsuńWygląda na jedną z lepszych książek tego autora!
OdpowiedzUsuńŚwietne zdjęcia, naprawdę! Myślę, że po samą książkę też warto sięgnąć, bo wygląda na ciekawą lekturę.
OdpowiedzUsuńMuszę dać wreszcie szansę książkom tego autora autora. 😊
OdpowiedzUsuńRewelacyjne zdjęcia i stylizacja! :)
OdpowiedzUsuńChyba nie za bardzo jest ona w moim stylu :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie jestem po lekturze tej książki - i bawiłam się przy niej zacnie! Świetnie skonstruowana historia, zabawne dialogi i ogólny sens... jestem jak najbardziej na tak:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
To musi byc cos dobrego
OdpowiedzUsuń