Strony

wtorek, 12 maja 2020

[207] "Nexus" - Lindsay Cummings/ Sasha Alsberg




Po „Zenithcie” przyszedł czas na kolejną część przygód Andromy, czyli „Nexusa”. Czy mamy tu do czynienia z równie fascynującą historią? A może kontynuację powieści dopadła klątwa drugiego tomu? Serdecznie zapraszam do przeczytania recenzji.


Nor bardzo szybko za pomocą Zenitu opanowała niemal całą Galaktykę. Jednak wkrótce wychodzi na jaw, że nie ma pełnej władzy nad Mirabel, bowiem przed śmiercią Generał zdołał wybrać następcę, który przejął po nim wszystkie uprawnienia. Androma momentalnie znajduje się w ogromnym niebezpieczeństwie. Staje się najbardziej poszukiwaną osobą w całej Galaktyce, za towarzyszy ma jedynie Liona, Dextro i rude, krwiożercze zwierzątko Gilly, a jej statek szwankuje. Na dodatek prawdopodobnie należy jedynie do nielicznej grupki ludzi, której udało się zachować czysty umysł. Kiedy bohaterowie rozbijają się na Solerze, napotykają jednak na nieoczekiwanego sojusznika, a ich los nie wydaje się już tak beznadziejny. Do czasu.

„Zenith” bardzo mi się podobał, jednak „Nexus” zdecydowanie bije go na głowę. Znajdziecie tu bowiem wiele więcej akcji i fantastycznych przygód. Nie ma miejsca na niepotrzebne przedłużenia, fabuła nie rozdrabnia się zbytnio i jest bardziej konkretna. Dzięki temu książka objętościowo jest mniejsza, ale za to treściwsza niż jej poprzedniczka. Ponadto wszystkie wątki zostały dużo bardziej rozwinięte, przez co powieść jeszcze mocniej zaciekawia.

Tym razem poznajemy mniej nowych bohaterów. Autorki skupiły się raczej na znanej nam z poprzedniego tomu ekipie. Dowiadujemy się nowych informacji na temat poszczególnych osób. Ponadto część narracji przejmuje Lira, dzięki czemu możemy wgłębić się w umysł osoby zainfekowanej. I muszę przyznać, że bardzo mi się to podobało, bo autorki podeszły do tego tematu dość oryginalnie. Mianowicie osoby pod wpływem Valena nie stały się bezmózgimi robotami czy też więźniami własnych umysłów, wołającymi o uwolnienie. Brat Nor bardzo ciekawie wpływa na ich światopogląd. W większości zainfekowani myślą raczej zwyczajnie. Troszczą się o swoich bliskich, wykonują swoje zadania. Jednocześnie jednak mają obsesję na punkcie Nor. Chcą się jej przypodobać, uważają ją za najlepszą osobę w całej Galaktyki. Jednak potrafią także myśleć o innych rzeczach, co bardzo mi się podobało.

Ponadto „Nexus” jest też o wiele bardziej zaskakujący niż „Zenith”. Autorki naprawdę potrafią zszokować czytelnika, co obecnie niestety wydaje się coraz trudniejsze. Wychodzą na jawa sekrety, które rzucają nowe światło na pewne sprawy i postacie. Czasami musimy przez to zmienić swoją ocenę co do poszczególnych bohaterów. Nabieramy szacunku do tych, których nie lubiliśmy i zaczynamy nienawidzić tych, którzy wzbudzili naszą sympatię.

Do gustu przypadło mi też to, że autorki nie próbowały zrobić z bohaterów wybawców świata. Nie poszufladkowały ich także na dobrych i złych. Chodzi mi tu o to, że po pierwsze Androma i Dextro nie postanawiają zbawić świata, jak to jest w przypadku innych historii. Oni przede wszystkim pragną odzyskać załogę i to jest ich główny cel. Androma nie ma nawet zamiaru ratować Galaktyki mimo swojego statusu. Dex natomiast zaczyna rozumieć, że tak naprawdę problemy nie rozwiążą się po odzyskaniu dziewczyn, jednak nie uważa siebie i Andi za wybrańców. Po drugie nikt tu nie jest czarny lub biały. „Dobrzy” bohaterowie kierują się w pewnym sensie egoistycznymi pobudkami – nie obchodzi ich los świata, pragną jedynie uratować bliskich. Natomiast ci „źli”, działają w dobrej wierze. Chcą ocalić Exonię przed losem, jaki spotkał ich rodzinną planetę. Oczywiście wybrali złe metody osiągnięcia celu, ale czy można im się dziwić, że nie przebierają w środkach, skoro cała Mirabel odwróciła od niech wzrok, a potem niemal zmiotła ich z powierzchni ziemni podczas Kataklizmu?

Podobał mi się również wątek romantyczny w tej powieści. Po pierwsze dlatego, że nie dominował fabuły. Stanowił dodatek do całości, a nie filar całej historii, co samo w sobie zasługuje na moje uznanie. Wyodrębniłabym tutaj dwa wątki miłosne. Ten ważniejszy tyczył się Dextro i Andromy. Ta dwójka przez większość czasu nawet nie była razem, a mimo to trwała przy sobie ze względu na tlące się w nich okruchy uczuć. Bali się ponownie zaryzykować i tak naprawdę do samego końca nie wiedzieliśmy, jak się skończy relacja między nimi. Na dodatek wszystko toczyło się bardzo naturalnie. Drugą parą bohaterów, którzy zdecydowanie się kochali byli Nor i Zahn. Oni stali się symbolem czystego uczucia i bezwarunkowego oddania. Trwali przy sobie bez względu na wszystko, a jednocześnie ich związek nie był manifestowany czy gloryfikowany. Po prostu był i sprawiał, że obie postaci wydawały się bardziej ludzkie i prawdziwe.

„Nexus” to dynamiczna historia pełna zwrotów akcji i tajemnic. Autorki stworzyły wspaniały świat oraz cudownych bohaterów. Nic nie jest tu czarne lub białe, dzięki czemu powieść staje się bardzo realna. Cieszę się, że trafiłam na te książki i dałam im szansę, bo cudownie się przy nich bawiłam. Będę tęsknić za Mirabel i jej mieszkańcami. 


Za książkę dziękuję We need YA.

Sara

8 komentarzy:

  1. Brzmi naprawdę interesująco i dość nietuzinkowo - mówię o bohaterach-nie wybawcach świata. Rzadko kiedy spotykamy się z czymś takim w literaturze. Będę miała na uwadze. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. będę miała tą serię w pamięci :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem na pewno ciekawa wątku romantycznego tej powieści.

    OdpowiedzUsuń
  4. Bardzo interesująca recenzja. Chętnie zapoznam się z tą książką w wolnej chwili.

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie jestem do końca przekonana czy odnalazła bym się w tej historii, aczkolwiek recenzja bardzo dobra. 😊

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie czytałam jeszcze tej serii, ale po przeczytaniu Twojej recenzji z przyjemnością nadrobię tę zaległość 😉

    OdpowiedzUsuń
  7. Niby ciekawe, ale trochę mnie odrzuca akcja dziejąca się w kosmosie. Wolę jednak przyziemne powieści. :D

    OdpowiedzUsuń