Strony

wtorek, 11 maja 2021

[462] "Don't love me" - Lena Kiefer

 



„Don’t love me” zaciekawiło mnie przede wszystkim samym tytułem. Jest on dość nietypowy, jeśli wziąć pod uwagę, że powieść jest młodzieżówką opowiadającą o miłości. Zaintrygowało mnie to, więc postanowiłam sięgnąć po powieść.

Kenzie dostaje staż w Szkocji i nie jest z tego powodu zadowolona. Nie ma jednak wyboru i postanawia skorzystać z okazji. W swojej pierwszej pracy poznaje przyszłego spadkobiercę sieci luksusowych hoteli – Lyalla. Chłopak nie cieszy się zbyt dobrą opinią wśród najbliższych oraz miejscowych. Jest arogancki i odpycha swoim zachowaniem. Jeśli chce odzyskać utracony szacunek, musi udowodnić, że jest go wart i ma na to tylko jedno lato. Niestety poznanie Kenzie wszystko się zmienia, a jej osoba coraz częściej zaprząta mu głowę.

„Don’t love me” okazało się interesującą powieścią młodzieżową opowiadającą o losach dwójki młodych ludzi, których połączyło uczucie wbrew przeciwieństwom losu. Jest to dość powszechny schemat, jednak mimo wszystko książka okazała się naprawdę interesująca. Napisana została lekkim językiem, a styl autorki powinien przemówić do każdego. Mimo objętości czyta się ją zaskakująco szybko, co jest jej kolejnym ogromnym plusem.

Sama historia okazała się dość oryginalna, mimo pewnej dozy schematyczności. Ponadto zawierała w sobie nieco tajemniczości i niby czytelnik mógł się pewnych rzeczy domyślać, ale nigdy nie był do końca pewien, co się wydarzy. Nie raz książka potrafiła mnie zaskoczyć, a to rzadko mi się zdarza przy czytaniu powieści tego typu. Szczególnie intrygujące okazało się jednak samo zakończenie, które niemal każe natychmiast sięgnąć po kolejny tom i dowiedzieć się, jak potoczą się losy bohaterów.

Skoro już o bohaterach mowa, chciałabym napisać kilka słów o Kenzie i Lyallu. Ostatnio miałam nieszczęście czytać powieści, w których główni bohaterowie doprowadzali mnie do szewskiej pasji. Para jednak przełamała to, bo tę dwójkę polubiłam niemal od razu. Były momenty, kiedy chciałam obojgu przyłożyć, żeby się w końcu opamiętali, jednak nie było to ani częste, ani uciążliwe. Po prosto oboje wywoływali u mnie wiele przeróżnych – czasem negatywnych ale w zdecydowanie większej liczbie przypadków pozytywnych – emocji, a to akurat w książkach bardzo lubię.


Zarówno Kenzie jak i Lyalle mają swoją przeszłość, z czego chłopak nosi zdecydowanie większy ciężar na swoich barkach. Musi udowodnić dosłownie wszystkim, że nie jest szatanem w ludzkiej skórze i oczyścić swoje dobre imię. Jego rodzina wcale mu w tym nie pomaga i mam wrażenie, że już dawno postawiła na nim krzyżyk. On jest jednak zdeterminowany, by pokazać im, jak bardzo się mylą. Imponowała mi jego postawa. Gdybym była na jego miejscu, chyba nawet bym nie próbowała, po prostu spakowałabym się i dała sobie z nimi wszystkimi spokój. On jednak postanawia walczyć.

Relacja bohaterów początkowo była dość burzliwa, ale po jakimś czasie to się zmienia. Przyjemnie było patrzeć, jak oboje powoli zaczynają sobie ufać, a ich uczucie rozkwita pomimo przeciwności. Ich więź pojawia się i rozwija w stonowanym tempie, dzięki czemu wydaje się realistyczna i niewymuszona. Poza tym często ich interakcje wywoływały uśmiech na mojej twarzy.

„Don’t love me” to książka, przy której bardzo miło spędziłam czas. Przez cały czas utrzymywała moje zaciekawienie, a końcówka całkowicie zbiła mnie z tropu. Nie mogę doczekać się, gdy w moje ręce trafi kolejny tom.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Jaguar.


Sara

 

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz