Strony

piątek, 19 lutego 2021

[419] "Miasto iluzji. Róże" - Konrad Grześlak

 


Pierwszy tom „Miasta iluzji” pt. „Pistolety” okazał się całkiem dobrym debiutem autora i tym samym ciekawym kryminałem. Mimo że nie był idealny i zawierał mniejsze lub większe potknięcia, dobrze się go czytało, dlatego z przyjemnością sięgnęłam po jego bezpośrednią kontynuację – „Róże”. Czy i one okazały się przyjemną lekturą na wieczór? A może są dużo lepsze niż poprzedni tom?

Marcin Bielawski i Andrzej Rulewski prowadzą osobne śledztwa, każdy na własną rękę. Mają jednak wspólny trop – tajemniczą dziewczynę z burdelu, której Artur czytał „Władcę Pierścieni”. Muszą ją odnaleźć i odkryć dokąd doprowadzi ich historia Tolkiena. Po drodze rodzą się kolejne pytania. Jaki udział w tym wszystkim mają Major i Dariusz Sosnowski? Kim jest wskazany przez Majora Tony Orlowsky? Jakie jeszcze tajemnice skrywa niewyjaśniona sprawa sprzed lat i czy na pewno bezpiecznie będzie je wszystkie odkryć?

Niestety z przykrością musze stwierdzić, że o ile „Pistolety” mi się podobały, to „Róże” zdecydowanie nie utrzymały ich poziomu. Szczerze mówiąc, w drugiej części „Miasta iluzji” działo się tyle dziwnych rzeczy, że co chwila gubiłam się w fabule, która okazała się niesamowicie zagmatwana. Miałam wrażenie, że autor w pewnych momentach nie do końca wie, jak poprowadzić akcję i w którym kierunku iść. Innym razem wydawało się, że ma aż za dużo pomysłów i fabuła zaczęła stawać się coraz bardziej abstrakcyjna. To wszystko wywoływało u mnie lekką irytację, bo nie potrafiłam uporządkować sobie w głowie wydarzeń, a wracając do czytania następnego dnia, miałam problemy w ponownym odnalezieniu się w lekturze.

Bohaterowie książki są dość dobrze wykreowani, chociaż osobiście strasznie irytowałam się na Marcina. Wydawał mi się niedojrzałym chłopcem zamkniętym w ciele mężczyzny. Zamiast zająć się swoją ciężarną żoną, wikła się w dziwne prywatne śledztwo i biega po mieście jak opętany. Gdyby nie ten fakt, myślę, że mogłabym tę postać polubić. Natomiast Andrzej bardzo zyskał w moich oczach w tym tomie. Polubiłam go nawet bardziej niż w pierwszym, chociaż były chwile, kiedy on także wyprowadzał mnie z równowagi.

Muszę przyznać, że mimo wad książka jest bardzo oryginalna i zaskakująca. Wyróżnia się spośród innych kryminałów. Bardzo dużo się w niej dzieje, mamy tu liczne zwroty akcji, które naprawdę potrafią zaskoczyć. Historia ma także intrygującą tajemnice i mnóstwo zagadek. Wszystko to powinno razem dawać dobrą, pasjonującą powieść, a mimo to nie można jej taką nazwać. Przede wszystkim brakuje tutaj dopracowania całej fabuły, uporządkowania jej. Autor pisał ją w moim odczuciu zbyt pochopnie i bez zastanowienia. Szkoda że tego zabrakło, bo widać, że pisarz ma wspaniałą wyobraźnie i potrafi zainteresować czytelnika oraz wciągnąć go w swoją powieść, ale nie potrafi tego wszystkiego wykorzystać i utrzymać.

Książka ma potencjał, jednak nie udało się go w pełni wykorzystać. Niemniej będę śledzić twórczość autora, bo widzę w nim ogromne pokłady talentu. Wystarczy, że bardziej skupi się na szczegółach i zanim przystąpi do pisania, dobrze przemyśli całą fabułę. Myślę, że wówczas stworzy prawdziwy bestseller, który z przyjemnością przeczytam.

Za książkę dziękuję Wydawnictwu Sonia Draga.


Sara

 

 

1 komentarz:

  1. Opis książki mnie zainteresował, szkoda, że trochę potknięć tam było.

    OdpowiedzUsuń