Całkiem niedawno miałam okazję przeczytać jedną z książek Alex Kavy, a mianowicie „Zabójczego wirusa”. Wcześniej nie miałam styczności z jej twórczością, ale po przygodzie ze wspomnianym tytułem, bardzo chciałam sięgnąć po coś jeszcze tej pisarki. Mój wybór padł na „Złowrogie niebo” i o nim chciałabym dziś Wam opowiedzieć.
Francine Russo, zwana także Frankie, nieoczekiwanie staje się świadkiem morderstwa. O piątej nad ranem jej współpracownik prosi o wideorozmowę, na którą kobieta niechętnie się godzi. Jednak jej finał jest dość brutalny. W ciągu kilku sekund do mężczyzny podchodzą dwaj inni. Na domiar złego, zabójcy podnoszą telefon ofiary i widzą Frankie. Z łatwością mogą dowiedzieć się, kim kobieta jest oraz gdzie należy jej szukać. Ona natomiast o przestępcach nie wie absolutnie nic. Russo jest przerażona i prosi o pomoc przyjaciółkę z dzieciństwa – Hannę Washington i jej partnera biznesowego – Rydera Creeda. Oboje starają się jej pomóc, jednak niespodziewanie pakują ją wprost w szalejące nad Alabamą tornado.
Bardzo podoba
mi się styl pisania autorki. Alex Kava pisze bardzo lekko i prosto, ale nie
banalnie. Jej książki czyta się z ogromną przyjemnością, a w trakcie w ogóle
nie czuć upływu czasu. Co więcej prosty sposób opowiadania o wydarzeniach,
wcale nie umniejsza ich znaczenia. Wręcz przeciwnie, czasami w książce dzieją
się rzeczy spektakularne i zapierające dech w piersi. Natomiast fabuła nie
skupia się na jednym wątku, ale jest dość skomplikowana i rozbudowana. Podobało
mi się to, że w tak lekki sposób potrafi opowiadać o niełatwych sytuacjach.
Mamy tutaj jak
już wspomniałam, wielowątkową fabułę i powiem szczerze, że takie zestawienie
motywów, jakie znajdziemy w „Złowrogim niebie”, szalenie mi się podobało. Mamy
tutaj bowiem aspekt kryminalny, czyli uciekanie przed niebezpiecznymi
prześladowcami oraz coś zupełnie niespodziewanego – przerażające tornado. Jest
to dość oryginalne połączenie, które tworzy niesamowity klimat powieści oraz
dodaje do niej odrobinę grozy i mroku. Ponadto autorka świetnie sobie radzi z
prowadzeniem akcji, cały czas utrzymuje zainteresowanie czytelnika oraz wzbudza
w nim niepokój. Przez cały czas trwania historii czuć charakterystyczny
dreszczyk, co niesamowicie mi się podobało.
Uwielbiam,
kiedy pogoda, natura podkreśla dramatyzm wydarzeń opisywanych w książce i tutaj
dostajemy to w dużej ilości. Oba wątki doskonale się ze sobą przeplatają i
robią to w taki sposób, by jeden dopełniał, a czasami wręcz podkreślał, drugi.
To bardzo ciekawy i ciężki do wykonania zabieg, ale autorka jak najbardziej w
tym przypadku podołała zadaniu, mimo że poprzeczkę ustawiła sobie bardzo
wysoko.
Bohaterowie
książki są ciekawymi postaciami, chociaż muszę przyznać, że ciężko było się z
nimi zżyć, ponieważ nie wszystkich poznajemy tak dobrze jakbyśmy chcieli.
Przede wszystkim trzeba pamiętać, że „Złowrogie niebo” to piąty tom „Rydera
Creeda”, więc kreacja bohaterów trwa już od czterech wcześniejszych tomów. Mimo
że każdą część spokojnie można czytać osobno, bo opowiadają luźno powiązane ze
sobą historie, to wszystkie połączone są postaciami Maggie i Rydera, których
nie da się dokładnie poznać tylko w jednym tomie. Trochę brakowało mi więc tej
zażyłości z postaciami, ale jest to dla mnie motywacja, by sięgnąć po
poprzednie części i je nadrobić.
Gorąco polecam Wam zapoznać się ze „Złowrogim niebem”, bo to naprawdę przyjemnie napisany thriller z nutką grozy. Może nie przerazi was do szpiku kości, ale zapewni rozrywkę i dreszczy emocji na jeden czy dwa wieczory.
Za książkę
dziękuję Wydawnictwu Harper Collins.
Sara
Saro - porządna recenzja, ale Ja stawiam teraz na nieco inne książki. Serdecznie pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOstatnio dość rzadko sięgam po tego typu powieści, ale o tej autorce słyszałam już tyle, że chciałabym przeczytać przynajmniej jedną jej powieść.
OdpowiedzUsuńLubie thrillery, ale wolę te psychologiczne niż 'straszne' :)
OdpowiedzUsuńCiekawa propozycja
OdpowiedzUsuń